poniedziałek, 4 stycznia 2016

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty szósty.

Tydzień przełomowy. Przejście ze starego w nowe. Powzięłam postanowienia, zaczęłam zmiany, walczę, ale postaram się walczyć z uśmiechem na twarzy. Fajny tydzień :)
Ale nie powiem Wam ile ważę. Mam trochę do zrobienia w tej materii, niestety. Ech.. poświątecznie jest.

Poniedziałek 28.12

Dzisiaj ostatni raz ćwiczymy z mamą, dlatego wybieramy dla siebie Sukces, który niestety nie kończy się dobrze dla mamy. Pierwsza część jest bardzo intensywna, prawie cała skakana i trwa to aż 15 minut bez wytchnienia. Dla mnie to jest ciężkie, ale dla kogoś, kto w zasadzie nie powinien tego robić - zabójcze. Resztę ćwiczeń robimy z dużą przyjemnością, ostatnie 30 minut jest na macie i daje miło popalić, ale krzywdy nie czyni.

Wtorek 29.12
Spełniłam swoje wielkie marzenie i poszłam poskakać na batucie, a właściwie wzięłam udział w JUMP Work Out - CrossFit, czyli CrossFit na trampolinie! Dokładnie opisuję to tutaj.





Miałam znakomitą kompanię (co jest dla mnie pewną nowością, bo zwykle ćwiczę sama) i spędziłam świetnie czas. Jeśli macie możliwość - idźcie!

Środa 30.12
Powrót do Warszawy mnie wykończył. Spałam w pociągu powykręcana jak po reumatyzmie i później czułam to całą sobą. Myślę też, że część bólu pleców to zwyczajne zakwasy po wczorajszym batucie! Daję sobie spokój, chociaż z bólem serca.


Czwartek 31.12
Dzisiaj Sylwester! A ja? A idę na Tabata Trening. Było bardzo ciekawie, całkowicie babsko, całkowicie wykańczająco. Polecam!

To był mój 130. trening w tym roku, 60. i ostatni z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.


Piątek 01.01
Mam ciągle bardzo dużo czasu - mało pracy, a jeszcze nie ma zjazdów. To ostatnia taka okazja do końca semestru, aby być ciągle na czymś innym i czerpać pełnymi garściami z tego co ma mi do zaoferowania mój klub sportowy. Nowy Rok inauguruję czymś nowym - a co mi tam! ZUMBA! Nie żebym jakoś szczególnie marzyła o Zumbie, po prostu nic innego dzisiaj nie było w klubowym menu, a ja chciałam maksymalnie wykorzystać wolny czas i nie ćwiczyć w domu skoro nie muszę. Oooo! Jak mi się nie chciało! Jakie to było potworne cierpienie! WELTSCHMERZ! Zwlokłam się z kanapy zdecydowanie za późno, żeby się nie spóźnić, a i tak udało mi się stracić tylko pierwsze 5 minut. Sa...la pełna spoconych babeczek, kręcących się nieskoordynowanie i wymachujących dziko kończynami. Dołączam, próbuję nadążyć. Wgapiam się w prowadzącą ze skupieniem, które może sugerować moją pewną niepełnosprawność. Rzucam okiem na swoje odbicie w lustrze - nie potrzeba sugestii, moje ciało zamiast zmysłowo się wyginać wije się jak u epileptyka. Przypominam muchę w przedśmiertelnych drgawkach. Dziewczyna obok przypomina umierającego w ten sam sposób patyczaka, ale się śmieje, więc efekt jest w sumie niezły. Nie mogłam ogarnąć ani jednej choreografii, ale nie szkodzi - nikt nie mógł. Za to kompania była z nas doborowa! Grube, bardzo grube, chude, bardzo chude, stare, młode, dinozaury i nawet jeden rodzynek - mężczyzna, lat na oko 60! Równouprawnienie, yeah!
Nie wrócę na Zumbę zbyt szybko, bo wolę się pocić podnosząc sztangę niż uroczo machać biodrami, ale to było ciekawe noworoczne doświadczenie.

Sobota 02.01
I dzisiaj niestety drugi w tym tygodniu przestój. Weszłam w Nowy Rok z nieskończoną pracą, którą musiałam zrobić na przedwczoraj. Nie wyrobiłam się do zaplanowanych zajęć i po raz pierwszy opuściłam zajęcia, które wcześniej zarezerwowałam.

Niedziela 03.01
A dzisiaj już zupełnie standardowo, normalnie, jak to zwykle bywało idę na CrossFit. W ten oto sposób gładko przeszłam ze starego w nowy rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz