środa, 28 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień szesnasty.

Tygodnie mijają a ja nawet nie wiem kiedy. Mam wrażenie, że nie mogę w tym czasiee pójść do przodu, bo to za krótko. Nie mogę na spokojnie usiąść i zastanowić się nad tym co jeść czy ćwiczyć, więc wszystko wychodzi tak od przypadku do przypadku. Nie wiem czy można jeszcze powiedzieć, że realizuję Metamorfozę 88, ponieważ nie jem zgodnie z aktualnym planem Ewy a ćwiczenia też robię inne, bo ostatnio były przewidziane dwa razy dziennie i to mnie już przerosło. Ale się dość staram.
Na mojej niedzielnej wadze pokazuje się 69,3 kg, czyli 0,5 kg więcej niż tydzień temu. Nasuwa się - Pan dał i zabrał Pan. Zdradzę jednak w sekrecie, że już we wtorek waga wróci do poprzedniego poziomu. I być może już w kolejną niedzielę zmierzę się i wyjdzie coś mniej?

Poniedziałek 19.10
Metamorfoza 21.

Wtorek 20.10
Taaak. Nie udało się. Byłam cały dzień u lekarzy i w drodze do nich, potem na uczelni, później w pracy i świadomie zaplanowałam ten dzień jako wolny. To był wolny.

Środa 21.10
Byłam u dentysty. Nie żeby mnie to usprawiedliwiało, ale zajęło mi to trzy godziny, plus dojazd - 5. Naprawdę. W Warszawie! I to dość niedaleko. Taka magia poruszania się z wózkiem, niektóre trasy są niemożliwe do przebycia pojazdami niskopodłogowymi.
Wróciłam dokładnie w momencie, kiedy moja niania była już gotowa do przejęcia Remka a ja - do pracy. I tak skończyłam o jakiejś nieludzkiej porze i nie zrobiłam nic.
Tak, wiem, marne tłumaczenia. Ale kiedy zharowana jak wół przysnęłam pod koniec pracy to już odpuściłam.

Tak wyglądał zwis swobodny mojego brzucha kilka tygodni temu. I jeśli nadal będę tak opuszczać ćwiczenia, to będzie nadal tak ze mnie drwił.

Czwartek 22.10
Turbo Wyzwanie. Żeby nie było, że się nie staram, po dwóch dniach przerwy trzeba było zacząć z kopyta!

Piątek 23.10
Metamorfoza 21, bardzo zresztą udana.

Sobota 24.10
Dzisiaj mam już trzeci w tym tygodniu dzień przerwy! Nawet chciałam zrobić trening, bardzo, bo aż nie wypada, ale zajęcia od 8 do 20 na uczelni i jeszcze potem do pracy do 23... Serio?!

Niedziela 25.10
Szok Trening, jak przystało na niedzielę.

To był mój 85. trening z Ewą Chodakowską, 15. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

poniedziałek, 19 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień piętnasty.

Od środy ograniczyłam węglowodany i zdecydowanie zwiększyłam ilość białka w diecie, na razie w sposób niekontrolowany. Mimo to, efekt jest natychmiastowy, co nie oznacza, że pożądany - ważę 68,8 kg. Tak duża różnica w tak krótkim czasie jest jeszcze bardziej niepokojąca niż brak postępów. Nie od dziś wiadomo, że nie można zbyt szybko chudnąć, a taki spadek może być efektem przebiałkowienia organizmu i kwasicy metabolicznej. Aby nie dopuścić do kwasicy należy jeść jak najwięcej warzyw i owoców i to nawet tych z zasady kwaśnych jak pomarańcze czy cytryny. Warzywa i owoce alkalizują tzn. odkwaszają organizm, czyli dobrze dla nas. Widzicie, teraz się dokształcam. Chcę schudnąć i mieć mięśnie, a to naturalnie oznacza więcej białka i mniej węglowodanów, ale nie chcę zrobić sobie przy tym krzywdy. Jak widać, nie jest to śmiesznie proste. Ba! Wymaga nawet sporo namysłu.
Przez ten tydzień miałam wrażenie, że ćwiczę jakoś bezsensownie, bo nigdy z konkretnym planem. Ale codziennie i zawsze z dużym zaangażowaniem, więc chyba nie jest tak źle jak mi się wydaje.

Poniedziałek 12.10
Szok trening

Wtorek 13.10
Metamorfoza

Środa 14.10
Dzisiaj był bieg z wózkiem na autobus (wywołałam niezłe poruszenie na ulicy, ale jaki to był widowiskowy sprint!), był spacer na 2 km, bo mój autobus nieoczekiwanie skończył trasę, było siłowanie się z wózkiem przy wchodzeniu, wychodzeniu, przejeżdżaniu, wjeżdżaniu w różne miejsca. I to wszystko na czczo, bo jechałam na pomiar parametrów ciała mego. Było tak dziko, że wystarczyłoby za trening samo w sobie, ale jednak po powrocie zaczęłam Secret, którego niestety zrobiłam tylko połowę, bo trzeba się już było do pracy szykować. Ale liczę ten trening za jeden, należy mi się za zaangażowanie.


Czwartek 15.10
Szok Trening

Piątek 16.10
Metamorfoza 21, czyli trening z piłką bez piłki. Przywykam powoli do tego programu, nauczyłam się czerpać przyjemność z ćwiczeń w wersji "bezpiłkowej" i stwierdziłam, że nic mi się nie stanie jak poczekam z zakupem piłki jeszcze ze 2 czy 4 tygodnie. Jak już piłkę kupię, to będę musiała ćwiczyć z nią, bo głupio będzie nie, więc póki nie mam - porobię te inne ćwiczenia. Nie wszystkie są proste, niektóre w tej właśnie wersji są bardzo ciężkie. Więc też warto.

To był mój 80. trening z Ewą Chodakowską, 10. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Sobota 17.10
Dzisiaj mam dzień przerwy! Nawet chciałam zrobić trening, bo ta środa taka marna i mam wyrzuty sumienia, ale naprawdę nie było jak. A jak nie ma jak, to trzeba to jakoś wytrzymać i nie ćwiczyć. To dopiero wyzwanie!


Niedziela 18.10
Dominik poprosił bym zrobiła "ten śmieszny trening" co by mógł sobie popatrzeć. No to wedle życzenia: Szok Trening. Mówiłam już, że go uwielbiam? No to mówię. Uwielbiam go! Uczucie po - nie do opisania :)

Oczywiście chodziło mi o trening, bo tak jak teraz czytam, to brzmi jakby mojego męża. A przecież wszyscy wiemy co jest lepsze, nie? :P

czwartek, 15 października 2015

Podsumowanie 100 dniach od rozpoczęcia ćwiczeń

W tę niedzielę, 11.10.2015, minęło 14 tygodni od kiedy zaczęłam ćwiczyć. To podsumowanie miałam zrobić po trzynastu tygodniach, czyli dokładnie 1/4 roku, ale ilość obowiązków mnie nieco przerosła.
Dlatego tym razem zawrę podsumowanie na dzień dzisiejszy - 14 i 3/7 tygodnia ćwiczeń.
Zaczęłam ćwiczyć 06.07.2015, czyli dokładnie 100 dni temu! W tym czasie zrobiłam 78 treningów. Teraz ćwiczę 6 dni w tygodniu bez wyjątku, raczej bardziej wymagające programy, zawsze w wersji dla zaawansowanych lub średnio zaawansowanych. Idzie mi całkiem nieźle, dlatego często staram się jeszcze mocniej i szybciej robić niż Ewa. Czasem się da, częściej nie, ale na tym etapie jest wszystko ok.
Mam już matę, którą dostałam na treningu w Złotych Tarasach i która już zdecydowanie zdążyła się zużyć, na tyle, że rozglądam się za kolejną. Myślę też o kupnie piłki, aby lepiej ćwiczyć program Metamorfoza 21.

waga: 69,3 kg (-0,9 kg od początku, na domowej wadze)
obwód w pasie: 92 cm (-4 cm od początku, bez zmian w ciągu ostatnich 7 tygodni)``
obwód w talii:  78 cm (- 3 cm od początku, +2 cm przez ostatnie 7 tygodni)
obwód w tyłku: 102 cm (- 2,5 cm od początku, -1 cm przez ostatnie 7 tygodni)
obwód w udzie: 60 cm (-1 cm od początku, bez zmian w ciągu ostatnich 7 tygodni)

Jak widać w ciągu ostatnich kilku tygodni w talii mi centymetrów przybyło a o reszcie nie warto nawet wspominać.


Powyżej wrzucam wydruki z analizatorów składu ciała. Pierwsza analiza z 30.08, ze Złotych Tarasów, druga z dzisiaj. 45 dni różnicy. Waga "na mieście" zawsze daje wyższą wagę niż domowa, głównie ze względu na warunki, których "na mieście" nie da się spełnić. Poza tym moja domowa waga zaniża kilogramy i to jest fakt, ma jakieś 0,5 kg w dół. Ale jest dość miarodajna.

Jeśli ktoś chciał, żebym go zmotywowała, to teraz pewnie czuje takiego doła jak ja. Tłuszcz spadł nieznacznie, w granicach błędu pomiaru, za to masa mięśniowa spadła już zauważalnie. Zamiast znacząco wzrosnąć.

Wiele, bardzo ciężkich treningów, przeszłam, żeby dzisiaj zobaczyć spektakularną zmianę. Żeby okazało się jaka jestem umięśniona.
I się nie okazało. Jest gorzej niż było.
Okazało się, że za bardzo skupiłam się na kaloriach, za to za mało uważałam na białko. I zjadłam swoje mięśnie!

Polecono mi jeść mniej owoców (max. 1 porcję dziennie, taką, która mieści się w szklance) i wsuwać przynajmniej 70 g białka. Pomysłem na suplementację miałyby być wysokobiałkowe nutridrinki z aptek, które są lepszą wersją odżywek białkowych. I jeść, jeść, jeść białko! Ryby, twaróg, kasze, strączki!

Postanowiłam mocno ograniczyć węglowodany oraz zbędne tłuszcze typu masło. Żadnych słodyczy w żadnych ilościach. Mleko z 3,2% na 2%. Nie będę oszukiwała na ilości jedzenia - Ewa mówi 3 łyżki kaszy to trzy, nie pięć.

Będę ćwiczyć jak dzika!

Dam Wam znać w połowie Metamorfozy 88 jak idzie mi dalej. Pod koniec listopada idę na kolejny pomiar. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 11 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień czternasty.

To miał być szczególny, niezapomniany tydzień pierwszy tydzień Metamorfozy 88 dni do Nowego Roku z Ewą Chodakowską. Miałam całkowicie zmienić zestaw ćwiczeń. Po raz pierwszy w życiu miałam korzystać z pełnej, ułożonej przez kogoś diety. Miałam całkowicie przestać jeść słodycze. To miało być coś.
Skończyło się na tym, że przez cały tydzień udało mi się jeść śniadanie z wtorku, poza tym w zasadzie nic prócz może olbrzymich ilości słodyczy a także jednej pizzy. W zasadzie było tragicznie pod względem diety.
Poza tym... A zresztą, przeczytajcie sami.

Poniedziałek 05.10
Miałam zacząć nową dietę i nowe ćwiczenia, ale nie poszłam do sklepu po produkty, a moje płyty jeszcze nie przyszły. Tak więc zjadłam co mi tam pod rękę wpadło, a poćwiczyłam Turbo Power. Było bardzo sentymentalnie. Uwielbiam ten trening i z całą pewnością będę za nim tęsknić. ;(
To był mój 70. trening z Ewą Chodakowską i jednocześnie ostatni z pierwszego rzutu treningów.

Wtorek 06.10
Dzisiaj był mój pierwszy prawdziwy treningowy dzień z nowej Metamorfozy! Przyszły moje płyty, więc całkiem podniecona odpakowałam Szok Trening i odpaliłam płytę. Ale dziwny trening! Śmieszny :D

A tutaj wrzucam moje nowe płyty:

Środa 07.10
Otworzyłam kolejną płytę. Turbo Wyzwanie. Byłam bardzo rozczarowana, ponieważ taka ilość zmian pozycji, krótki czas na każde ćwiczenie (20 sekund) i tylko dwa powtórzenia serii - zanim się dobrze zrobi ćwiczenie, to już trzeba przejść do kolejnego. Na koniec byłam spocona nie bardziej niż po Secrecie a satysfakcja była mniejsza.

Czwartek 08.10
Czwartek nadal jest dniem Secretu, chociaż chyba ostatni raz, od przyszłego tygodnia powinien przeskoczyć na środę. To całe szaleństwo z nowymi treningami mnie bardzo stresuje, dlatego chętnie robię sobie taki przerywnik w postaci treningu, który już znam i lubię.
Poza tym już drugi dzień z rzędu próbowałam jeść według wskazań mojego guru, ale udało mi się tylko ze śniadaniem, niestety. Więc chyba nic dziwnego, że dojadłam słodyczami w ilości hurtowej, nie?

Piątek 09.10
Planowałam otworzyć moją trzecią płytę - Metamorfozę, ale niestety okazało się, że płyta nie działa. Dlatego zrobiłam ponownie Turbo Wyzwanie, nie pamiętam już zresztą jakim kryterium się w tym kierowałam. Prawdopodobnie wpadłam na pomysł, że Turbo jest dłuższe niż Szok Trening, a jutro regeneracja...
Podobało mi się zdecydowanie bardziej. Nie będzie to nigdy mój ulubiony trening, jest zbyt chaotyczny, ale powoli udaje mi się opanować reguły. Z czasem powinnam z niego wydobyć to co najważniejsze.

Sobota 10.10
W dniu regeneracji regenerowałam się na maksa. Byłam tak nie do życia, że nawet swoich ćwiczeń na nogi nie zrobiłam. Oczywiście weszłam po schodach na szóste piętro na uczelni podczas zjazdu, ale nie dlatego, żeby ćwiczyć, tylko w drodze do biblioteki, nie było to więc świadome umęczenie. No, może trochę, mogłam przecież wybrać windę.
Za to nachodziłam się jak dzika, ponieważ nie mogę wyjść na dwór i stać w miejscu - jest okropnie zimno. Niby to dobrze, bo się spala więcej kalorii, ale jeszcze trochę tak i ze strachu przed tym mrozem nie wyjdę z domu aż do kwietnia!

Niedziela 11.10
Już po raz trzeci robię Turbo Wyzwanie. Ułożyłam sobie plan na cały tydzień i teraz mam zamiar go realizować. Dzisiejsze Turbo już było ok, chociaż nie łudzę się, że zapamiętam kolejność ćwiczeń i nie będę musiała patrzeć jak Ewka najpierw pokazuje wersję dla początkujących, żeby się dowiedzieć co mam zrobić. Nigdy nie udało mi się zapamiętać kolejności ćwiczeń, nawet w Skalpelu. Chyba w ogóle zrobię podsumowanie tych treningów, jak już się z nimi lepiej zapoznam. Na gorąco nie ma sensu, bo nowości są zawsze ciężkie do zniesienia, a potem człowiek nawet docenia.

To był mój 75. trening z Ewą Chodakowską, 5. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Po całym tygodniu jedzenia jak najgorzej, nietrzymania się żadnej diety i w ogóle nietrzymania się czegokolwiek - ważę 69,8 kg. Spadłam poniżej 70 kg!!! Rzecz, na którą czekałam trzy miesiące, na którą ciężko pracowałam, przyszła, gdy zachowywałam się najgorzej na świecie. Czy stało się to żeby mnie zachęcić do dalszych starań? Czy może pizza mówi mi w ten sposób, że jesteśmy sobie przeznaczone?
 

niedziela, 4 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień trzynasty.

Jest to ostatni tydzień przez ważeniem. Nie tak to sobie wyobrażałam 7 tygodni temu. Wyglądam jak ludzik Michellin kiedy usiądę, tłuszczyk na pupie lekko zwisa, a każde z ud wykarmiłoby rodzinę kanibali przez tydzień. Mimo to mięśnie mam bardzo okazałe, przynajmniej na nogach i w górnej części brzucha. Ogólnie mam trochę powodów do narzekania i trochę do zadowolenia. Czyli norma, nie? ;)

Poniedziałek 28.09
Dzisiaj była Ekstra Figura. Bardzo zła ekstra figura. Remek nie spał i cały czas mnie absorbował. W czasie pierwszej przerwy musiałam mu zmienić pampersa. W czasie drugiej - znowu zmienić pampersa. Przy wykrokach na skos nie zauważyłam, że rozwiązał mi sznurówki w jednym bucie i zaciekle je przeżuwa, tak byłam skupiona. Nie mogłam robić ćwiczenia na mięśnie skośne brzucha, bo leżąca na macie mama była idealnym rusztowaniem do stawania przy nim i gdybym machała łokciami to bym go uderzyła. Przy ostatniej przerwie kładłam go do łóżeczka i musiałam pauzować, aby kilka razy do niego wracać. Było to bardzo zajmujące i nie pozwalało się skupić. Z drugiej strony mniej więcej do początku września rzadko zdarzało mi się ćwiczyć bez asysty dzieci i jakoś sobie radziłam. Po prostu się rozbestwiłam przyzwyczajona do tego, że nikt mi się nie plącze i nie płacze nad głową.

Zjadłam dzisiaj zaplanowanego od wczoraj cukierka z paczuszki przyniesionej przez męża mego z pracy. Nie żałuję, to tylko jeden cukierek.

Wtorek 29.09
Żaden trening nie daje mi teraz tyle co Skalpel. To jest wbrew pozorom program dość wymagający gdy zrobić go baaardzo ale to baaardzo dokładnie i dokładnie w takim tempie jak Ewa. Mi już się powoli udaje. :) Kolejnym krokiem będzie kupienie sobie obciążników na nadgarstki, aby troszeczkę bardziej popracować na ręce.

To był 65. trening z Ewą Chodakowską.

Dzisiaj wciągnęłam pizzę. I to nie jakąś dietetyczną, tylko pełnotłustą z podwójnym serem. Głupio mi potwornie.

Środa 30.09
To był wyjątkowo udany Killer. Remek spał a ja miałam czas, żeby spokojnie zająć się ćwiczeniami. Zrobiłam je tak dokładnie jak tylko dałam radę. Po raz pierwszy czułam, że kardio nie jest tylko po to, aby je jakoś przeżyć, ale można zrobić je lepiej i dokładniej. Udało mi się wreszcie pomyśleć o tym aby mieć prostą sylwetkę i w kilku momentach o spinaniu mięśni. Może to brzmi kuriozalnie, ale dla mnie to coś wyjątkowego, ponieważ zawsze przy Killerze wyglądałam jak bardzo chora kura. Teraz może się to zmienić.
Zmodyfikowałam ćwiczenie na mięśnie skośne brzucha i robię je na leżąco. To łatwiejsza wersja i pewnie mniej wymagająca dla mięśni, ale tamta powodowała u mnie nagminne pękanie skóry na jednym z rozstępów, co bolało i długo się leczyło. Każdy powinien ćwiczenia modyfikować pod swoje zdrowie i możliwości.
Dlatego ostatnie ćwiczenie - żabę, robię w wersji trudniejszej. Nie można sobie tylko ułatwiać ;)

Czwartek 01.10
Czwartek jest dniem Secretu. Ćwicząc jakieś 10 minut zadawałam sobie pytanie czy w ogóle jest sens? Przecież nie czuję.
A potem poprawiłam dokładność, mocniej spięłam mięśnie i... miałam ochotę umrzeć tu i teraz.
Siedzę od godziny już, a w całym ciele czuję takie dziwne mrowienie. Secret jest cudowny :)

Piątek 02.10
Moim planem na wczorajszy trening było sprawić, żeby mięśnie stanęły w płomieniach. Miało być ostro! Turbo Power jest treningiem w dużej mierze skupiającym się na nogach - uda, pośladki, wiadomo. Uwielbiam go zresztą szalenie, ćwiczę przed dniem regeneracyjnym i wtedy zwykle daję z siebie 100%.

Ale oczywiście Remek postanowił mi pokrzyżować plany. Zrobiłam 8 przerw w 45 minutowym treningu, aby go położyć spać. I tylko powtarzałam sobie w kółko "każdy trening jest lepszy od tego niezrobionego". Czasami to musi wystarczyć.

Sobota 03.10
Sobota to dzień regeneracji, tym razem spędzony prawie w całości na uczelni, cały czas w ławce. Uznałam więc, że wejść na przerwie 6 pięter w górę, potem zejść 6 pięter w dół, na kolejnej zrobić ćwiczenia na nogi, a resztę przerw przespacerować, to nie mini trening, to po prostu konieczność, żeby przez to całe siedzenie pupa mi się całkiem nie rozpłaszczyła.
A na wieczór zjadłam pół opakowania ciastek. To było obrzydliwe. Jednak od poniedziałku będzie tak restrykcyjnie, że trochę mi się teraz należy.

Niedziela 04.10
Speed Effect. Dzisiaj był prawdopodobnie ostatni Speed Effect przez najbliższe trzy miesiące. Już do mnie idą pocztą trzy płyty z czterema nowymi programami, które mam ćwiczyć przez kolejne 88 dni. Będę tęsknić!
Dałam z siebie naprawdę dużo, robiłam wszystko w trudniejszej wersji i dokładnie w takim tempie w jakim Tomek. Jestem z siebie dumna  :) Mam już naprawdę dobrą kondycję!