sobota, 31 sierpnia 2013

Witaminy i minerały, czyli kto żyje dłużej

"Jeżeli Twój lekarz uważa, że dodatkowe zażywanie suplementów nie jest ci potrzebne, lub że znajdziesz je w codziennym pokarmie, szybko zmień lekarza."

Chciałabym się podzielić z Wami pewnym artykułem, na który trafiłam zupełnym przypadkiem. Jednak tak mnie zainteresował, zaintrygował i wciągnął, że mimo pokaźnej treści postanowiłam przeczytać całość. Są to informacje, które nie są mi całkiem obce, bo w szczątkowych dawkach docierają do nas w różnych artykułach (ostatnio w Focusie czytałam np. o witaminie D), ale nigdy jeszcze nie przeczytałam tego tak dobitnie. Zachęcam do lektury pod spodem umieszczając kilka co ciekawszych ustępów.

http://www.albertkosmider.pl/2013/02/niezywi-lekarze-nie-kamia.html

Obecnie średnia długość życia Amerykanów wynosi 75,5 roku, w tym lekarzy tylko 57 lat. Z tego można wyciągnąć prosty wniosek, że jeśli ktoś chce żyć przeciętnie 20 lat dłużej, niech podaruje sobie studia medyczne i zawód lekarza.



Dwukrotny laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny Rohn Spohring twierdzi, że jeśli chcemy zapobiegać powstawaniu raka oraz go leczyć, musimy przyjmować 10 000 mg witaminy C dziennie. Noblista ma dzisiaj 94 lata, cieszy się dobrym zdrowiem i świetną kondycją. Pracuje po 14 godzin dziennie na uczelni w San Francisco i na swojej farmie. Lekarze, którzy wyśmiewali się kiedyś z diagnozy noblisty, zmarli 35 lat temu.

Lekarze przyjmujący pacjentów z kamieniami nerkowymi, w pierwszej kolejności zalecają zaprzestanie spożycia mleka i jego przetworów. Czyli zmniejszają dostarczaną organizmowi dawkę wapnia. Lekarze sądzą, że te kamienie nerkowe to odkładające się wapno pochodzące z jedzenia. Kiedy brakuje w pożywieniu wapnia i magnezu nasz organizm pobiera wówczas te składniki z kości, które wtedy rzeszotnieją, gdyż jest na niego duże zapotrzebowanie i odkłada go w nerkach. Już tysiąc lat temu wiedziano, że aby zapobiec kamicy nerkowej u zwierząt podaje im się zwiększoną ilość wapnia i magnezu. Krowy i owce przy kamieniach nerkowych po prostu zdychają. A my? My zwijamy się z bólu.

 Aby dostarczyć organizmowi potrzebnych składników musielibyśmy spożywać żywność z odpowiednio czystych ekologicznie plantacji i zjadać je w wielkich ilościach. Codziennie musielibyśmy spożywać kilka kilogramów mieszanki składającej się z 15-20 różnych roślin, owoców, produktów zbożowych i białka. W praktyce jest to wręcz niemożliwe. 

Obecnie mamy tragiczną sytuacje jeśli chodzi o minerały. Witaminy są wytwarzane przez rośliny, minerały - niestety, nie. Pobierane są one przez rośliny z gleb i wód. Bardzo często jednak ich tam nie ma, bowiem gleby są wyjałowione, zanieczyszczone ołowiem, innymi metalami ciężkimi i radioaktywnymi.

Zwróćcie uwagę na fakt, że kiedy zapytacie firmę produkującą karmę dla zwierząt, jakie są w tym jedzeniu suplementy, to okaże się, że jest tam ponad 40 składników odżywczych, witamin i minerałów. W jedzeniu przygotowywanym dla szczurów jest 28 takich składników. Zakładam się z każdym z Was, że nie znajdziecie dziś formuły, jeśli chodzi o zestawy spożywcze dla dzieci, która zawierałaby więcej niż 11 ważnych dla organizmu. suplementów. To wręcz kryminał !!!

   

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Podsumowanie tygodnia 19-25.08

waga: 74,7 kg (na siłowni, poszło w górę)
Pomierzony poziom tkanki tłuszczowej:
ok. 31,9% (według mojego programu) i 32,7% według wagi na siłowni; ledwo w normie (tak mówi trener)
uwaga, poprawione wymiary, okazuje się, ze pora mierzenia ma znaczenie!

obwód w pasie: 94 cm (bez zmian)
obwód w talii: 
76 cm (bez zmian)
obwód w tyłku:
105 cm (lepiej)
obwód w udzie:
61 cm (bez zmian)


Ćwiczenia na całe ciało: ćwiczeń ogólnych razem 4 razy (ok. 1080 kalorii)
Ćwiczenia na orbitreku:  3 razy, łącznie 551 kalorii

Ćwiczenia na stepperze:  3 razy, łącznie 1229 kalorii
Ćwiczenia na siłowni:  3 razy, ok. 300 kalorii

Sauna: 1 godzina (3 razy) (nieprzeliczalne)
Szacunkowa ilość spalonych kalorii: ok.  3160 (słabo, ale już lepiej niż w zeszłym tygodniu)
Postęp: przez tydzień utrzymałam dietę mniej więcej w takiej postaci jak ją sobie wyobrażam na przyszłość i nie sprawiła mi ona większej trudności; przestałam jeść po 20 i zaczęłam regularnie jeść wcześniej, a to co jem jest naprawdę dobre jakościowo (kasze, ryże, warzywa, pieczywo ciemne i makarony pełnoziarniste, mnóstwo warzyw, trochę owoców, jogurt naturalny w ilościach hurtowych, ogólnie spoko) i nawet Dominik nie narzeka; powoli przyzwyczajam się do realiów Warszawskich i zupełnie innego planu tygodniowego; zaczęłam ćwiczyć siłowo i chcę to bardzo rozwinąć, niestety, brakuje mi przez to czasu na saunę, ale coś za coś;
Plany na kolejny tydzień: zwiększyć różnorodność mojej diety, znaleźć nowe potrawy spełniające moje wymagania kaloryczne i będące mega szybkie w przygotowaniu; ponadto zwiększyć ilość ćwiczeń siłowych, przestać spóźniać się na zajęcia; zacząć zastanawiać się nad ilością węglowodanów/tłuszczy/białka w diecie i zacząć suplementację jeśli okaże się to konieczne


Poniedziałek 19.08:
Step&Shape 20 minut (spóźniłam się, oczywiście) 180 kalorii
Orbitrek 32 minuty 176 kalorii
Stepper 21 minut, 344 kalorie
Łącznie 700 kalorii
ćwiczenia siłowe na przyrządach: na łydki (nie wychodziły mi, rozbolały mnie od nich kolana i zeszłam zła jak osa), na brzuch (szukałam takiego urządzenia jak pokazała mi Marta i w końcu znalazłam coś podobnego, ale oparcie było za wysoko i wgniatało mi się w biust, więc zrezygnowałam) i na wewnętrzną stronę ud (o, to było fajne, wyglądało jak fotel ginekologiczny, ale ćwiczyło się dobrze i wrócę na to na pewno).
Potem sauna 15 minut 1 poziom,
karnitynowy shot Nutrend California

Wtorek 20.08:
Nic wartego uwagi, zapomnijcie.

Środa 21.08:
Kolejny raz spóźniłam się na ćwiczenia o pół godziny. To poważny problem, bo zabiera mi ponad 200 spalonych kalorii, a to w końcu połowa śniadania. Ale jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do nowego planu. A wygląda na to, że on nie ma zamiaru się unormować i nadal będzie szaleć. Dlatego w najbliższym czasie będę mieć tego typu problemy. Jak ognia boję się wszelkich zmian, taki już charakter.
Wracając do ćwiczeń. 30 minut aerobiku na stepach, intensywnie, ok. 200 kalorii; 32 minuty na orbitreku, poziom 5/20, 225 kalorii okupione olbrzymim wysiłkiem; 22 minuty na stepperze, poziom 4/20, ale malejący (po 10 minutach zaczęłam zmniejszać, bo nie dawałam rady), 355 kalorii. Oprócz tego krzesło ginekologiczne, 11kg obciążenia, 3 serie po 15 powtórzeń oraz nowość, krzesło obrotowe z obciążeniem 18 kg, które ma rzekomo działać na boczki, po 2 serie 15 powtórzeń na każdy boczek. Nadal nie znalazłam niczego na brzuch. Szukałabym dokładniej, ale część siłowa jest opanowana przez mięśniaków, stałych bywalców, chodzących reklam odżywek. Patrzą na Ciebie dziwnym wzrokiem a Ty wiesz, że ich przeżarte przez keratynę mózgi i wypalone jądra nie pozwalają im widzieć Cię inaczej jako anomalię, tłustą rysę na ich umięśnionym świecie. Czasem, po ćwiczeniach, kiedy endorfiny szaleją w moim organizmie, wyobrażam sobie, że jestem bardzo ładna i oni tylko mnie podziwiają. Wtedy pewna siebie mogę wkroczyć na ich terytorium i obejrzeć przyrządy z uniesioną głową. Częściej jednak działa realizm, który każe mi patrzeć prawdzie w oczy jaka by nie była. Wtedy nie zaglądam na ich część, by nie być obiektem oczywistej pogardy. Czasem, jak dzień jest ciężki a trening dobry można doświadczyć nawet obu tych uczuć. To już właściwie zakrawa o schizofrenię.
Podsumowanie ok. 780 kalorii tego dnia, licząc ćwiczenia siłowe może nawet 850, ale lepiej tego nie wliczać.
Dodatkowe 15 minut sauny na 1 poziomie, z braku czasu więcej się nie dało.

Czwartek 22.08:
Dzisiaj Fit Ball, czyli ćwiczenia przy użyciu piłek do skakania, tylko, że bez uszu, i w sumie nie nadających się do skakania. Ale wiecie o co chodzi. Takie wielkie. Jak zobaczyłam to zwątpiłam. Co to może dawać? Trochę posiedzimy, podbijamy się. Zdjęcia dla rehabilitantów i starców. Po 5 minutach zastanawiałam się czy w ogóle mogę to liczyć jako godzinę fitnessu i ile, jeśli w ogóle, spalę kalorii. Szybko zrewidowałam swój pogląd. Czy Wy macie pojęcia co to znaczy równowaga? Ile mięśni za nią odpowiada? Ja nie miałam. I nadal nie mam. Ale już wiem, że nie wiem. Po pół godziny cała podłoga była mokra od potu mimo, że ja nawet nie miałam zadyszki. Coś zupełne się nie zgadzało. A było tragicznie ciężko. Utrzymać się na tym diabelstwie było niemożliwością, właściwe to nie wychodziło mi co drugie ćwiczenie. Musiałam spinać wszystkie mięśnie, łącznie z powiekami, a to i tak było za mało! Czeka mnie długa droga ćwiczenia mięśni wewnętrznych, chociaż myślałam, że mam je nawet wyćwiczone. Tak czy siak - jestem w szoku. I wypełnia mnie podziw - ile można znaleźć sposobów na katowanie siebie samego! Ale co by nie było, metoda jest jedna - jeśli istnieje sposób by wykorzystać mięśnie inaczej niż dotychczas, to trzeba to zrobić! Nie można stracić szansy na ciągły postęp! Dlatego wrócę!
Następnie:
Stepper 30 min., poziom 4/20, obniżany po 20 minutach co 4 minuty (nie dałabym rady, zresztą i tak już w połowie wyglądałam jak w agonii), 530 kalorii.
Orbitrek, 20 minut, poziom 6/20, 150 kalorii.
Fotel ginekologiczny, 5 serii po 15 powtórzeń, 13,5 kg obciążenia ( mam zakwasy jeszcze po wczorajszym, ale trzeba!).
Łącznie 1080 kalorii, licząc siłownię ok. 1150.
Wizyta na saunie 2x15 min. poziom 1 i 2. Ale marniutko, bo ktoś zostawił drzwi otwarte i za pierwszym razem było średnio ciepło. Za to za drugim było gorąco, czyli tak jak trzeba. Leżałam ja i druga goła baba, po szatni biegały kolejne amatorki topless w każdym wieku. Od razu człowiek wie, że do Warszawy wrócił. W Gdyni kobiety najchętniej przebierałyby się w namiotach z ręczników a do sauny chodziły w dżinsach. A Warszawianki, no cóż, aż dziw, że gołe nie ćwiczą, bo skrępowanie po prostu nie występuje. Ciekawe, takie obserwacje społeczne.

Piątek 23.08:
Dzisiaj nie jechałam na siłownię z wielu powodów, ale podstawowy był taki, że zostawiłam buty w szafce w Promenadzie, a jedyne sensowne ćwiczenia tego dnia były na Targówku, więc albo musiałabym pojechać po nie przed ćwiczeniami albo ćwiczyć w butach do tego nie przystosowanych (po miesiącu prowizorki w Gdyni chciałabym już tego nie powtarzać, nic fajnego). W tej sytuacji naturalnym rozwiązaniem jest Ewka, ale motywacja w domu zwykle sięga dna.  I tak leżałam na kanapie czytając książkę i prowadząc wewnętrzny dialog:
- Pochmurno. #Ziew#
- No pochmurno. I co?
- Zmęczona jestem. #Zieeew#
- Ciekawe po czym?
- No, prowadzę intensywne życie, siłownia, praca, w domu gotuję obiad, lunch, śniadanie, piekę chleb, robię zakupy i to wszystko codziennie.
- Leń! Bywało ciężej. Poza tym dużo sypiasz. I dopiero wstałaś!
- Taaak? Ale muszę się regenerować przecież. Jest takie słowo - przetrenowanie. Każde ciało potrzebuje wolnego, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
- Jest takie słowo, w Twoim przypadku bardziej realne - otyłość! Ruszaj dupsko, wielkie i ociężałe, bo inaczej będzie Ci córka sznurówki wiązać!
- Dobra, dobra... To ja poczytam do końca rozdziału tylko.
- Musisz wyjść z domu o 12! Żeby się wyrobić musisz już zaczynać.
- Luzik, pospieszę się.

I tak, kiedy o 11 stanęłam do ćwiczeń już wiedziałam, że nie zdążę zrobić całych, bo wszystkie Ewki właściwie trwają 42 minuty a ja się w 15 z prysznicem i całą resztą nie wyrobię. I miałam rację! Zrobiłam rozgrzewkę, 6 z 9 serii i rozciąganie, ale za to jakie! TURBO SPALANIE! Prawdziwa torpeda made by Chodakowska. Jestem zachwycona. Po 10 minutach szukałam jakiejkolwiek wymówki by przestać, bo myślałam, że nie dam rady. Po 30 minutach, gdy kończyłam, byłam bliska płaczu, tak mi było szkoda, że nie mogę ćwiczyć dalej. Było ZA-RĄ-BI-ŚCIE! Wyrzuty sumienia mnie dręczyły straszne, ale jak czułam jak mi potem uda drenowało od wewnątrz to stwierdziłam, ze i tak wykonałam kawał dobrej roboty. Może wyglądałam jak niepełnosprawna, może przewracałam się w każdym ćwiczeniu, ale byłam dzielna! Ha! Wracam do Ciebie Ewcia, wracam przy pierwszej możliwości (czyli kiedy mojego męża w domu nie będzie).
Później impreza u Agatki i uczciwie przyznam, że mimo najlepszych chęci najadłam się mnóstwa słodyczy (ale szarlotka na gorąco z lodami, no musicie zrozumieć!). Za to nie brałam dokładek, w czym siebie nie poznałam zupełnie. I mimo tego, że wyglądałam jakby mi ktoś mysz w spodnie wrzucił to skakałam jak opętana, żeby zawczasu wyskakać ile kalorii się da. Ostatecznie uznałam, że wyszło nieźle, jak na dzień pełen kalorycznego grzechu.

Sobota 24.08:
Detox po wczorajszej imprezie u Agnieszki, taka dieta 1200 kalorii mniej więcej oparta na kaszy gryczanej i warzywach. Nic nie ćwiczyłam, chociaż próbowałam do ostatniej chwili się za to zabrać. Ale dostałam rozstroju żołądkowego i poczułam się usprawiedliwiona. Więc nie narzekać!

Niedziela 25.08:
Chciałam się wybrać z Elizą na basen, ale wymiotowała i nie mogłam. Więc w sumie zrobiłam tylko kilka ćwiczeń wieczorem, bardziej dla rozruszania niż dla spalania czegokolwiek.


A oto gwóźdź mojej diety, czyli typowe śniadanie. Jogurt naturalny typ grecki (nie jest kwaśny), musli i owoce (ostatnio jabłko lub gruszka). Alternatywą jest ciemny chleb z żółtym serem i warzywami takimi jak pomidor, ogórek, papryka i rzodkiewka. Nie używam już margaryny tylko masło i to też śladowe ilości. Od lat właściwie nie jem majonezu ani nie solę kanapek.To zjęcie radośnie skopiowałam, ale kuchnia, internet mi się wiesza i nie mogę teraz znaleźć skąd. O moim typowym lunchu w kolejnym odcinku.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Podsumowanie tygodnia 12.08 - 18.08

waga: 74,1 kg (na wadze specjalistycznej na siłowni! to daje dokładnie 3 kg w dół)
Pomierzony poziom tkanki tłuszczowej:
ok. 32,4% czyli lekka nadwaga
obwód w pasie:
94 cm (słabo, ale jest to realny spadek od miesiąca)
obwód w talii: 
76 cm (bez zmian, ale nie jest gorzej)
obwód w tyłku:
106 cm (to samo)
obwód w udzie:
61 cm (i tutaj też realny spadek, chociaż szału nie ma)


Ćwiczenia na całe ciało: ćwiczeń ogólnych razem 2 razy (ok. 950 kalorii)
Ćwiczenia na orbitreku:  3 razy, łącznie 260 kalorii
Ćwiczenia na bieżni:  raz, łącznie 18 kalorii
Ćwiczenia na stepperze:  2 razy, łącznie 307 kalorii
Pływanie: 2 godziny (ok. 300 kalorii)
Sauna: 1 godzina (2 razy) (nieprzeliczalne)
Szacunkowa ilość spalonych kalorii: ok.  1835 (bardzo słabo, ale jak na to ile w ogóle ćwiczyłam to mogło być gorzej )
Postęp: przede wszystkim powrót do domu umożliwił wprowadzenie własnej diety, z czego jestem bardzo zadowolona; tłuszcz na brzuchu układa się w sześciopak :D i wyraźnie widać biceps, co bardzo mnie szokuje.
Plany na kolejny tydzień: kontynuować dietę i poukładać ją sobie tak, żeby była możliwa do utrzymania po powrocie do pracy; zwiększyć ilość ćwiczeń w tygodniu oraz zacząć truchtać codziennie po troszeczkę


Poniedziałek 12.08:
Na siłownię dojechałam trochę przed czasem (wiem, wiem, mi też ciężko w to uwierzyć), więc jeszcze przed ćwiczeniami weszłam na 15 min. na orbitrek, poziom 1/20, spaliłam 40 kalorii (co tak marnie?!). Potem godzina TBC, ale ćwiczyło się ciężko, bo miałam okropne zakwasy na brzuchu i ogólnie byłam jakaś słaba. To staje się regułą. Nadrobiłam na orbitreku, 23 min., poziom 4/20 i 110 kalorii. Szok, to urządzenie się na mnie obraziło. Potem dołożyłam sobie jeszcze 10 min. steppera poziom 1 i spaliłam 115 kalorii. I to się nazywa spalanie! Na saunie krótko, bo było mało czasu, za to świetnie się czułam, jak już od tygodnia nie było. Chociaż tyle. Za to zamknęłam dzień na łącznie około 765 spalonych kaloriach i byłam zachwycona.
1 napój z l-karnityną.

Wtorek 13.08:
Godzina TBC, orbitrek poziom 4/20, 23 minuty i 110 kalorii, bieżnia 5 minut i 18 kalorii oraz stepper poziom 3/21, 13 minut i 192 kalorie. Łącznie 770 kalorii! Coraz lepiej. Potem sauna, z początku spoko, ale przyszła babka, co zaczęła lać wodę i tak zwiększyła wilgotność, że myślałam, że zwymiotuję. Ze względu na zbyt długi pobyt na siłowni nie miałam czasu na trzy sesje, więc zrobiłam dwie. 13 minut 2 poziom (nie dałam rady więcej przez tę babkę i jej mokre kamienie), 10 minut 3 poziom, bo 2 był zajęty przez mokrą babkę. Chciałam wytrzymać tak ze 12 minut, ale ona znowu lała te kamienie i nie dałam rady.
1 napój z l-karnityną i kofeiną, bezproblemowo.

Środa 14.08:
Przez dwie godziny, które spędziłam z Elizą w wodzie robiłam sobie różne ćwiczenia, tak intensywne, że aż odezwały mi się uda i błagały o odpoczynek. Daję sobie za to spalone 300 kalorii, ale woda była zimniejsza niż zwykle, więc mogło to być jeszcze więcej. Chciałam zachować dobrą passę tego tygodnia i dobić do 700 spalonych kalorii, ale mama nie chciała ze mną iść na rower i w końcu poddałam się. Brakujące 400 kalorii (może nawet z nadwyżką) przyjęłam w postaci ciastek i czekolady. Jak nie tak, to tak.

Czwartek 15.08:
Święto, rodzinny lunch, obiad i podwieczorek. No nie było jak, no po prostu się nie dało. Ale za to się najadłam na cały miesiąc.

Piątek 16.08:
Powrót do Warszawy został przesunięty na dzisiaj więc sorry...

Sobota 17.08:
No tak, ale ja przecież dopiero wróciłam, więc jak to tak...

Niedziela 18.08:
Wiecie, że OSHEE też ma napój z l-karnityną? Znalazłam w Tesco, kosztuje niecałe 3 zł, co jest znaczącą różnicą. Też 1000 mg. Postanowiłam spróbować. No dobra, dobra, prawda, dzisiaj też nie ćwiczyłam. Od jutra się poprawię.
Zrezygnowałam z pomiaru BMI i postanowiłam wpisywać procentowy udział tłuszczu w organizmie. Ciężko to zrobić, bo nie mam dostępu do specjalistycznej wagi mierzącej takie rzeczy, więc postanowiłam na razie poradzić sobie inaczej a w wolnej chwili pójść na konsultację do trenera, który mnie pomierzy. Jeden z programów, które sobie ściągnęłam liczy właśnie poziom tkanki tłuszczowej na podstawie wagi oraz pomiaru szerokości w biodrach i talii. Postanowiłam jednak poszukać podobnych kalkulatorów w internecie, żeby sprawdzić jego dokładność. I tak:
Dlatego korzystać będę ze sposobu drugiego, zgodnie z programem z mojej komórki. Będę dawać znać jak leci. 

A na poprawę nastroju zdjęcie z pierwszych ćwiczeń z Ewką. Dowód, że coś naprawdę robię. Nieco starsze, ale dopiero zgrałam. Czy ja mam chroniczną otyłość, do jasnej ciasnej?


niedziela, 11 sierpnia 2013

Podsumowanie tygodnia 5.08 - 11.08

waga: nie będę podawać wagi z siłowni w tym zestawieniu, bo musiałabym się spalić ze wstydu
BMI:
bez wagi nie ma BMI
obwód w pasie:
92 cm (całkiem nieźle)
obwód w talii:
76 cm (powrót do przeszłości)
obwód w tyłku:
106 cm (norma)
obwód w udzie:
62 cm (norma)

Ćwiczenia na całe ciało: ćwiczeń ogólnych razem 5  razy (ok. 2100  kalorii)
Ćwiczenia na orbitreku: 3 razy, łącznie 565 kalorii
Pływanie: 2 godziny (ok. 300 kalorii)
Sauna: 1 godzina (2 razy) (nieprzeliczalne)
Szacunkowa ilość spalonych kalorii: ok. 3025  (gorzej niż w zeszłym tygodniu, przez dwa dni lenia; ale trochę te dni nadrobiłam i nie jest najgorzej )
Postęp: przede wszystkim waga na siłowni w niedzielę wskazuje 74,7 kg czyli dokładnie 2,5 kg mniej niż dwa tygodnie temu. Marta mówi, że mam płaski brzuch i trzeba przyznać, że jest nieco bardziej płaski. Chyba można powiedzieć, że nawet obiektywnie spadł mi obwód. Mamy za sobą tydzień sukcesów!
Plany na kolejny tydzień: kontynuować suplementację karnityny, troszeczkę więcej i ciężej ćwiczyć po aerobiku (ale bez przesady), ćwiczyć w weekend chociaż coś (będzie to czas powrotu do Warszawy, więc będzie to graniczyć z cudem), kupić czerwoną herbatę i ciemne pieczywo jako początek drugiego podejścia do zdrowszego żywienia.


Poniedziałek 5.08:
16 TBC, znakomicie się ćwiczyło, babka sadystka, przez pół godziny kazała nam ćwiczyć z przysiadzie. I tak jak z sadystką z piątku, która katowała nas na brzuch - pierwsze 15 minut to mordęga, wszystko pali i czujesz, że nie wytrzymasz, a potem nagle obojętniejesz i już tylko się nudzisz. Zastanawiam się co to jest za magiczna granica. Ale jestem wdzięczna za jej istnienie. Inaczej bym umarła. Potem 22 minuty na orbitreku i 155 kalorii. Następnym razem chyba zwiększę obciążenie, czuję się już pewniej. Waga na siłowni wskazuje 76,1 kg. Świetnie po prostu. Po co ja wstaję z kanapy? Potem już poszłam na saunę i tu zaskoczenie - czułam się jak za pierwszym razem, czyli okropnie. Nie mogłam wytrzymać, tak mi się w głowie kręciło. Byłam słaba jak kociak. Musiałam skrócić każdą z trzech serii. Pomyślałam, że może okres się zbliża, chociaż nigdy w życiu nie czułam tego i nie miewałam żadnych symptomów. A tu proszę - miałam rację! Czyli sauna najlepszym sprawdzianem na koniec cyklu.

Wtorek 6.08:
Najgorszy pierwszy dzień cyklu w moim życiu. Miałam zimne poty i kręciło mi się w głowie jakbym od wczoraj nie wyszła z sauny. Wypad na siłownię niestety odpadał, jak zresztą w ogóle cokolwiek. Miałam takie wyrzuty sumienia, że myślałam, że się popłaczę. Ale nic nie mogłam poradzić. Witajcie, dodatkowe kilogramy, Natalia leży i czeka.

Środa 7.08:
Dzisiaj, już tradycyjnie, wybrałyśmy się z Elizą na basen do Gdańska. W wodzie spędziłyśmy dwie godziny. W tym czasie, żeby tak całkiem się nie nudzić robiłam sobie wymachy nóg, wodne przysiady, nożyce, podskoki. Wiem co myślicie i pewnie się nie mylicie - musiałam wyglądać jak idiotka. Ale co poradzę? Jak moja figura nie ruszy z miejsca do 16.08 to jak ja się mężowi na oczy pokażę? Nie będę mogła wrócić do domu. Po powrocie z basenu zmierzyłam się miarką i nadal moje wymiary się nie zmieniły (od czasu, kiedy kilka dni temu spuchłam szpetnie). Jestem zrozpaczona. Rzuciłam słodzenie, piję tylko zieloną herbatę (czerwona mi się skończyła jakieś dwa tygodnie temu, kupię w Warszawie), codziennie jem niesłodzony jogurt z owocami na kolację (lub śniadanie, zamiennie) a od kilku dni nawet tylko pieczywo Wasa na śniadanie lub kolację (to nie był mój wybór, skończył się chleb, moi rodzice chleba nie jedzą, brata nie ma a ja ciągle zapominałam kupić; z całą pewnością to nie jest dobra rzecz, chodzę wypompowana przez brak węglowodanów złożonych). Od razu uprzedzam - to nie żadna przemyślana dieta, po prostu czyszczę lodówkę i tak się złożyło, że jedyne czego tu nie brakuje to jogurtu naturalnego, pieczywa Wasa, owoców i pomidorów z ogórkami. Jeszcze są sery pleśniowe. To sery też jem. Jak się to skończy, mówię sobie, to wtedy kupię coś co chcę. Ale zawsze zanim skończę rodzice kupią nową zgrzewkę jogurtu, mleka, kobiałkę jakiś trzech równych owoców i warzywa sałatkowe. I od nowa. Oni chyba się tak żywią przez cały rok z małymi zmianami. Nie wiem, ale tak myślę. W pogodni za energią zrobiłam babeczki z konfiturą jagodową i już wpurgnęłam dwie, a coś czuję, że się na tym nie skończy. Ach, ludzka słabości. No ale ile można!

Czwartek 8.08:
Niestety, nie ćwiczyłam. Spotkałam się z Olą i to wszystko jej wina, wysoki sądzie. A poza tym odmawiam składania zeznań bez mojego adwokata.

Piątek 9.08:
Siłownia po trzydniowej przerwie w ćwiczeniach (środowy basen się właściwie nie liczy). Ćwiczenia TBC szły mi szczególnie mizernie, aż myślałam, że się popłaczę, nie mogłam wytrzymać w podporze za rękach a od szerokich przysiadów bolą mnie kolana. Babka twierdziła, że mają boleć, bo to od niewyćwiczenia. Ale jednak! Za to spędziłam 32 minuty na orbitreku i spaliłam 260 kalorii przy zwiększonym obciążeniu. Pierwszy dzień picia Karnityny, o której pisałam w poprzednim poście. Waga na siłowni wskazuje 75,4 kg. Byłam tak wzruszona, że nie mogłam złapać tchu a serce waliło mi jak młotem. Ale mógł to być też efekt dużej ilości kofeiny w tym napoju odchudzającym. Potem stwierdziłam, że to pewnie przez te trzy dni stopniało mi 0,7 kg mięśni i nadal jestem tak samo tłusta. To bardziej prawdopodobna wersja.

Sobota 10.08:
Godz. 22:30 a  my z mamą odstawiamy fitness. Dzień bez ćwiczeń dniem podwójnie straconym! Dzień był parszywy - czuliście to? Cały dzień beznadziejnego nastroju i pogody. Cud, że znalazłyśmy w sobie energię chociaż wieczorem. Wypiłam też shot karnitynowy, ale postanowiłam ograniczyć je do dni na siłowni. Na razie. Potem może kupię hurtowo w Pruszkowie, to będę pić codziennie. Trafiłam dzisiaj na kilka specjalistycznie wyglądających stron, które mówią, że to nic nie działa i nie ma sensu brać. Można po prostu świra dostać. Razem z mężem ustalamy, że ta utrata wagi nie wynika z utraty mięśni, a resztek mózgu, co wszystko wyjaśnia.

Niedziela 11.08:
Godz. 10, TBC. Mega intensywne stepy, padam na twarz, potem nie daję rady siłowo. Daleka droga przede mną, naprawdę. Potem zostaję na strechingu godzinkę. Na koniec, dla dobicia zmordowanego już organizmu jeszcze wchodzę na orbitrek. Tak na pół godzinki. Ale po 15 minutach spotykam Martę i nici z planów by były. Ale nie, ćwiczymy razem. 30 minut i chyba ok. 150 kalorii, czyli lajcik. Potem jeszcze stepper, 5 minut  chyba 60 kalorii. Bardzo dużo, jestem zszokowana jak łatwo gubić na stepperze. Wrócę na niego! Potem Marta namawia mnie jeszcze na ćwiczenie brzucha z obciążaniem (jedno z narzędzi tortur ma takie zastosowanie). Po 3 godzinach schodzę z placu boju. Ponieważ jeszcze nigdy nie spędziłam 3 godzin cały czas na ćwiczeniach jestem wykończona, że aż nie wiem gdzie idę, w dodatku padł mi telefon co potęguje dezorientację. Telefon jest trochę jak zastępczy mózg, z tym, że coraz częściej zapominamy uruchomić właściwy i lecimy na zastępniaku. Już do końca dnia z niej nie wyszłam. Za to jest pocieszenie, wielkie pocieszenie dla mnie: waga na siłowni wskazuje 74,7 kg. Jestem tak szczęśliwa, że mało się nie popłakałam.
Tego dnia wypiłam napój z l-karnityną, tauryną, ale bez kofeiny i w sensie przyspieszenia tętna różnicy nie czuję wcale. Ale jest mniej smaczny...

piątek, 9 sierpnia 2013

L-karnityna, podejście pierwsze

NUTREND Carnitin activity drink,Carnitine 3000 shot


W poniedziałek wpadłam na nowy pomysł, z którym musiałam się trochę przespać i dzisiaj wcieliłam go w życie. A mianowicie postanowiłam zacząć wspomagać utratę wagi względnie naturalnymi środkami. Oczywiście tylko względnie naturalnymi, ale jednak nie żadnymi proszkami czy czymś tylko napojami z dodatkiem l-karnityny sprzedawanymi u nas na siłowni. I dlatego w sumie się na to decyduję - jeżeli coś jest sprzedawane na siłowni to nie może chyba być to takie zupełne gówno albo jakaś trucizna, no nie? Zresztą, trzeba było coś zrobić, bo moja waga nie ruszała z miejsca, w obwodzie nawet puchłam i zaczęłam się robić nerwowa. Chcę zobaczyć co z tego będzie, dojrzałam do radykalnych kroków.
Chcę Wam nieco o tym opowiedzieć.



Zacznę od siebie. Kupiłam dwa produkty za poleceniem Babeczki-Za-Ladą. Jedno z nich to napój 750 ml, którym postanowiłam zastąpić wodę. Zawiera 1000 mg l-karnityny, 1000 mg tauryny i 40 mg kofeiny (równowartość 1/3 filiżanki kawy, ale ja nie jestem przyzwyczajona) i należy to pić przed i podczas treningu. Druga buteleczka ma 60 ml i jest shotem o zawartości 3000 mg karnityny i witaminami z grupy B. Pije się go na raz lub na dwa razy: całość przed treningiem i ew. połówkę rano na czczo i drugą przed treningiem. Każda z tych dwóch rzeczy kosztowała mnie 6 zł, co z jednej strony uważam za rozbój w biały dzień, a z drugiej konieczną cenę za wymarzoną figurę. Dzisiaj wypiłam ten napój. O smaku zielonej herbaty i bzu, bo są różne. Był przepyszny. Z butelki ciężko dosyć się piło , najlepiej było wyciskać. Za to wygodne w stosowaniu i całkiem eleganckie. Tyle o zewnętrznej powłoce. Po wypiciu tego, już od razu bardzo podwyższyło mi się tętno i serce waliło jak oszalałe, ale prawdę powiedziawszy byłam bardzo osłabiona a dałam sobie wycisk. Ponadto zawsze bardzo mocno reagowałam na kofeinę. Na orbitreku miałam tętno około 180, czyli bardzo wysokie, ale kiedy zrobiłam sobie dwuminutowe wyluzowanie na koniec tętno spadło mi do 140 i jeszcze spadało. Czyli nawet jeśli było nienaturalnie podwyższone tylko ze względu na ten napój, to nieznacznie. Ponieważ nie znam się na tym szczególnie po powrocie do domu postanowiłam poczytać. I oto co przeczytałam:

L-karnityna - W organizmach jest syntetyzowany w wątrobie, nerkach i mózgu z aminokwasów i pełni rolę w transporcie kwasów tłuszczowych z cytozolu do mitochondriów. Dość obficie występuje w mięśniach. Początkowo nazywano ją witaminą BT, ponieważ jej brak w pożywieniu prowadził do gromadzenia tłuszczu u larw mącznika młynarka. Ponieważ karnityna u człowieka pochodzi z dwóch źródeł: jest syntetyzowana i dostarczana z pożywieniem, bywa nazywana substancją witaminopodobną. Głównym źródłem karnityny w żywności są mięso i przetwory mleczne. Najbogatsze w karnitynę są baranina, wołowina, wieprzowina i ryby. Mniej L-karnityny zawiera mięso z drobiu. Pokarmy pochodzenia roślinnego (warzywa, owoce) zawierają tylko śladowe ilości karnityny.
Dzienne zapotrzebowanie zdrowej, dorosłej osoby na karnitynę wynosi średnio 15 mg. Dzienne synteza karnityny wynosi 11–34 mg, a z dietą dostarczane jest codziennie średnio 20–200 mg. U wegetarian ilość karnityny w pożywieniu jest dużo mniejsza i wynosi ok. 1 mg/dzień.
Karnityna nie podlega metabolizmowi. W nerkach ulega filtracji w kłębuszkach nerkowych, a następnie prawie w całości wchłaniana zwrotnie w kanalikach nerkowych. U osób zdrowych na ogół nie stwierdza się niedoboru karnityny, gdyż biosynteza i codzienna dieta zaspokaja potrzeby organizmu. Jednakże niedobory karnityny mogą pojawiać się u osób niedożywionych, przy nieprawidłowej, ubogiej diecie, u wegetarian, a także w schorzeniach nerek czy wątroby.
L-karnityna spełnia funkcje transportowe wobec kwasów tłuszczowych o długich łańcuchach, które przekazywane są do mitochondriów, gdzie ulegają przemianom, w wyniku których powstaje energia niezbędna do prawidłowego funkcjonowania komórek organizmu. L-Karnityna również bierze udział w usuwaniu z mitochondriów średnio- i krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, mających w nadmiarze działanie toksyczne. Zdolność L-karnityny do przyłączania grup acylowych pozwala na wypełnianie roli w procesach detoksykacyjnych. Niektóre badania wskazują, ze doustnie przyjmowana karnityna zmniejsza masę tkanki tłuszczowej, a zwiększa masę tkanki mięśniowej i obniża uczucie zmęczenia, co może prowadzić do utraty wagi u niektórych osób. Pomimo że karnityna jest oznaczana w handlu jako substancja wspomagająca odchudzanie, brak jest dowodów naukowych na takie działanie.
Nie ma ustalonych dawek L-karnityny, zwykle zaleca się 100 mg – 2 g na dobę. Przy ciężkich treningach optymalna dawka powinna wynosić 1g.
Suplementację zaleca się u:
  • wegetarian
  • stosujących forsowny trening
  • pracujących ciężko fizycznie.
Chociaż stosowanie L-karnityny może w niektórych przypadkach spowodować dolegliwości ze strony układu pokarmowego (nudności, bóle brzucha, biegunka), to na podstawie badań klinicznych można stwierdzić, że karnityna jest substancją dobrze tolerowaną i bezpieczną. Nie jest mutagenna, kancerogenna i teratogenna. Nie stwierdzono negatywnego wpływu dużych dawek karnityny na rozwijający się płód u zwierząt i brak dowodów na jej szkodliwe działanie na rozwój płodu u ludzi.


Tauryna - Funkcją biochemiczną tauryny jest m.in. sprzęganie kwasów żółciowych przed wydaleniem ich z wątroby. Tworzą się sole kwasów żółciowych – kwas taurocholowy i taurochenodeoksycholowy. Zwiększa to rozpuszczalność kwasów żółciowych, a co za tym idzie poprawia ich zdolności emulgujące tłuszcze w świetle przewodu pokarmowego. Tauryna pomaga transportować kreatynę do mięśni co powoduje jej bardziej efektywne wykorzystanie, a także przyśpiesza regenerację mięśni po wysiłku. W miarę wysiłku organizm przestaje wytwarzać wymagane ilości tauryny i następuje jej niedobór. Tauryna działa jak transmiter metaboliczny i ma dodatkowo efekt detoksykujący oraz wzmacniający siłę skurczu serca. Tauryna wpływa na ośrodkowy układ nerwowy. Przypisuje się jej funkcje neuroprzekaźnika. Jest m.in. agonistą receptorów GABA(A). Tauryna miałaby poprawiać funkcje poznawcze i pomagać w nauce poprzez zwiększenie metabolizmu komórek glejowych i, pośrednio, wszystkich neuronów.
Tauryna syntetyczna jest składnikiem dostępnych na rynku napojów energetyzujących, mleka modyfikowanego w proszku dla dzieci, karmy dla zwierząt (m.in. jako niezbędna dla kotów) oraz odżywek dla sportowców zawierających również kofeinę, glukuronolakton i inne substancje.
Organizm ludzki wytwarza niewielkie ilości tauryny w wątrobie, mózgu, jelitach i mięśniach szkieletowych. Jej naturalnym źródłem są szczególnie ostrygi, mięso, ryby, serwatka, soczewica, groch. Niemowlęta karmione piersią otrzymują niezbędną dawkę tauryny w mleku matki. Jest też niezbędnym składnikiem w diecie kotów – jest dla nich aminokwasem egzogennym.

A teraz według producenta:
CARNITINE ACTIVITY DRINK z kofeiną - Pyszny owocowy napój z l-karnityną i kofeiną to nie tylko 1000 mg karnitiny w każdej butelce. To przede wszystkim praktyczna butelka z wygodnym zamknięciem, szczególnie użytecznym w drodze, podczas treningu, na rowerze. W dodatku napój marki Nutrend nie zawiera cukru ani zbędnych kalorii, co jest niezwykle ważne w trakcie ciężkiej pracy nad uzyskaniem szczupłej sylwetki! Substancją czynną w pysznym napoju Carnitin Activity Drink jest l-karnityna. L-karnityna transportuje kwasy tłuszczowe do miejsca spalania - mitochondriów, przez co wspomaga tworzenie energii z tłuszczów, jednocześnie poprawiając bilans energetyczny organizmu. Zatem stosując Nutrend Carnitin Drink można wyraźnie przyspieszyć proces redukcji nadwagi, jednocześnie wspierając pracę serca i mózgu. Nutrend Carnitin Drink poprawia także sprawność psychofizyczną. Tauryna poprawia przewodnictwo nerwowo-mięśniowe i wyraźnie poprawia koncentrację. Kofeina natomiast nie tylko pobudza termogenezę lecz także obniża apetyt. Szczególnie istotny jest tu fakt pobudzania spalania tłuszczu, jednak bez uszkadzania masy mięśniowej. Dlatego też wyśmienity napój z karnityną i kofeiną może być stosowany przez wszystkich sportowców. Pyszny Carnitin Activity Drink to napój odchudzający przeznaczonym zarówno dla sportowców z dyscyplin wytrzymałościowych, estetycznych i z limitami wagowymi, jak również dla osób aktywnych fizycznie, korzystających rekreacyjnie z różnych form aktywności ruchowej w celu wzmocnienia kondycji i redukcji wagi, takich jak np.: turystyka piesza i rowerowa, gry i zabawy zespołowe, aerobic, zajęcia fitness, ćwiczenia na siłowni, taniec towarzyski, itp. Stosowanie Carnitin Activity Drink w trakcie redukcji tkanki tłuszczowej wspomoże proces szybkiego i skutecznego odchudzania bez efektu jo-jo.


CARNITINE 3000 SHOT - Maksymalnie efektywna kombinacja L-karnityny i wybranych witamin z grupy B przeznaczona do efektywnego spalania tłuszczów, redukcji nadwagi i zwiększenia zdolności wysiłkowych.


Na stronie http://www.lkarnityna.pl/opinie czytamy:

Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.


Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf
Można poczytać opinie na forach, nawet nie przytaczam, bo nie ma sensu. Ludzie biorą i nie myślą, ogólnie nie doszukałam się niczego niepokojącego. Czyli na razie biorę dalej. Tak jak mówiłam - do końca października, początek listopada, bo na wtedy ustalam sobie deadline w odchudzaniu. Będę informować o efektach i osobistych wrażeniach.
Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf
Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf


Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf
Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf
Na wielu forach internetowych można przeczytać negatywne opinie internautów. Przykładem mogą być takie zdania: „L-karnityna to przereklamowany suplement z ostatnich lat (…) Dla mnie szkoda zachodu i pieniążków!” lub „Stosowałam te tabletki, ale nie schudłam”. Takie opinie wynikają z braku świadomości, iż stosowanie l-karnityny musi być połączone z ćwiczeniami fizycznymi – w przeciwnym razie rzeczywiście nie przyniesie ona efektów.
Jeśli przyjmowanie l-karnityny będzie poparte również aktywnością fizyczną, można spodziewać się doskonałych efektów, o czym świadczą takie wypowiedzi: „L-karnityna jest preparatem dobrym i bezpiecznym, używana rozsądnie nie wyrządzi krzywdy. A, że jednemu da super rezultaty a innemu marne? Cóż, każdy z nas ma inny metabolizm, ale może powodów tych różnic należy także upatrywać w odmiennej diecie, intensywności treningu itd.” , „Ja brałam l-karnitynę przez 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie 2 razy dziennie chodziłam na szybki 45-minutowy spacer i schudłam 10 kilo, może w to nie uwierzycie ale l-kanityna naprawdę działa, im więcej na niej ćwiczysz tym szybciej chudniesz”.
- See more at: http://www.lkarnityna.pl/opinie#sthash.31vFHw8W.dpuf

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Podsumownie tygodnia 29.07-4.08

waga: nie będę się wypowiadać
BMI:
bez wagi nie ma BMI
obwód w pasie:
94 cm (norma)
obwód w talii:
77 cm (makabra)
obwód w tyłku:
106 cm (norma)
obwód w udzie:
62 cm (norma)

poprzednie pomiary były jakieś dziwne i teraz widać jak jest naprawdę chyba, a jest tragicznie, nie tylko nie chudnę, ale jeszcze tyję. Nie tylko w wadze, ale nawet w centymetrach.

Ćwiczenia na całe ciało: ćwiczeń ogólnych razem 6 razy (ok. 2700 kalorii)
Ćwiczenia na bieżni: raz, 145 kalorii
Ćwiczenia na orbitreku: 3 razy, łącznie 289 kalorii
Pływanie: 2 godziny (ok. 300 kalorii)
Sauna: 1,5 godziny (3 razy) (nieprzeliczalne)
Szacunkowa ilość spalonych kalorii: ok. 3434 (prawie pół kilo czystego tłuszczu)
Postęp: zmniejszył mi się brzuch, chociaż moja miarka twierdzi, że nie; ale naprawdę się zmniejszył. Poza tym dzięki ciągłej detoksykacji mój pot jest absolutnie bezzapachowy. Nigdy w życiu nie myślałam, że coś takiego się może wydarzyć i jestem pijana szczęściem.

Pierwsze trzy dni są skopiowane z poprzedniego posta. To skutek zmiany trybu na podsumowania tygodniowe i chęć bycia porządną.

Poniedziałek 29.07:
Pure Szperk, godz. 16 TBC. Było nieźle. Potem 145 kalorii (20 min.) na bieżni. Wpadam w depresję, bo Pan obok biegnie 35 min. i już spalił 450 kalorii, a Pani obok biegnie tyle co ja chodzę i spaliła 300 z groszem. Ale ja nie będę tyle biegać, niedoczekanie, to przecież okropne. Postanowiłam spróbować czegoś nowego i poszłam na orbitrek. Zeszłam po 5 minutach i chyba 21 kaloriach. Bardzo drogich kaloriach. To było straszne przeżycie. Kto wymyślił to narzędzie tortur? Potem sauna, już standardowo, wszystkie trzy razy na tym drugim poziomie. Waga na siłowni pokazała 76,0 kg. Świetnie. To może oznaczać, że albo mniej piłam na siłowni, albo mniej jadłam, a w ostateczności, że rzeczywiście jestem lżejsza. Ot sens ważenia się w ciągu dnia.
Okazuje się, że przez najbliższe 20 minut nie będzie autobusu, a jest już po w pół do 8 i rodzice czekają u babci, żeby zabrać mnie i dziecko. Idę więc na piechotę. To miał być kawałek. Kiedy doszłam, moja koszulka była bardziej mokra niż ta po treningu i nawet kurtka tak przesiąkła, że jeszcze 4 godziny później była cała wilgotna. To był hardcore trening.

Wtorek 30.07:
Kilogram tłuszczu ma ładunek energetyczny o wartości 7716 kcal. Tyle trzeba spalić ponad to, co się je, aby „zgubić" 1 kg tłuszczu. No to powodzenia.
Dzisiaj znowu w domu, umówiłam się z Kasią na spacer na 19, więc nie mogłam iść na siłownię. Ale odpaliłam Speed effect z Tomkiem i jeszcze zestaw ćwiczeń na brzuch stąd: http://www.youtube.com/watch?v=2YVk__M0hh4&feature=player_embedded
Niby w tym Speed Effect piszą, że ćwiczy brzuch-uda-pośladki, ale brzuch czuję mało, dlatego sobie dołożyłam. Ten zestaw jest okropny, ale skuteczny. Zrobiłam raz, więcej nie dałam rady.

Środa 31.07:
Straszne zakwasy po wewnętrznej stronie ud. Tułam się z Elizą na basen.Tam spędzamy 3 godziny z czego dwie w wodzie. Super!

Czwartek 1.08:
17, ABS. Słabo, przez pół godziny jakiś skomplikowany układ choreograficzny. Musiałam stać żeby załapać a i tak do końca mi się nie udało. Za to potem pół godziny wyciskania brzucha. Masakra na leżąco. Było bosko i chcę jeszcze. Nie odpuściłam i mimo późnej pory poszłam na orbitrek. A co tam! Jeżeli coś raz dało Ci w kość, wróć i sprawdź czy ten ból to nie było złudzenie. 20 minut i 110 kalorii. Chyba już czuję o co w tym chodzi. Przede wszystkim trzeba chodzić do przodu a nie do tyłu, wtedy mniej boli. Niespodziewane i genialne w swej prostocie.
Ekspresowa sauna na koniec, standardowo 15, 10 i 5. Myślałam, że mi serce wysiądzie. Wyrobiłam się ze wszystkim w 2,5 godziny. Nowy rekord.
Waga na siłowni wskazuje 76,2 kg. Może dlatego, że miałam cięższe buty?

Piątek 2.08:
16, TBC z tą samą dziewczyną co w zeszłym tygodniu ale 10 razy tak intensywnie. Byłam zrozpaczona, bo pękł mi szew z przodu spodni i zrobiła się duża dziura. Mistrzyni wstydu to ja! Nie było jak zakryć, bo miałam za króciutką bluzkę. Co ja się namęczyłam...
Potem 25 minut na orbitreku i 158 spalonych kalorii. Jesteście ze mnie dumni? Bo ja jestem :) Zadowolona poszłam w nagrodę na saunę. Jakaś kobieta zalewała kamienie jak głupia a z nas się lało i lało. Ktoś dolał olejku eukaliptusowego do wody i w całej saunie pachniało pastą do zębów. Bomba! Ale nie wypada narzekać, było naprawdę fajnie.
Waga wskazuje 76,1 i chodź kręciłam się jak głupia nie chciała pokazać nic mniej. Głupia waga.

Sobota 3.08:
Dzisiaj ćwiczę z Tomkiem i mamą :D Total Fitness raz poproszę! Mama dzielnie zgodziła się do mnie dołączyć w dzisiejszych ćwiczeniach i była dzielna. Ćwiczyła do końca, nie poddała się ani razu przez pierwsze cztery zestawy, ale trochę było już ciężko przy piątym. Za to potem była dziko szczęśliwa. Ha! Kolejny dowód, że fitness uzależnia. Już umówiłyśmy się na czwartek na kolejny raz.
Potem strzeliłam sobie jeszcze brzuszki, o których mówiłam ostatnio. Polecam, ćwiczcie to zamiast zwykłych. Jak Wam się nie chce na całe ciało to chociaż ze dwa razy ten brzuchowy killer i też będzie dobrze.
A jeżeli macie ochotę spróbować Ewki to polecam zestawy z płyt shape. "Spalanie i modelowanie" uważany jest za jeden z łatwiejszych, ja osobiście nie ćwiczyłam, ale wrzucam link, możecie spróbować. Tego, który ćwiczę jeszcze na you tube nie ma, ale jak będzie to wrzucę od razu :)
http://www.youtube.com/watch?v=1DFZnypYPHI

Niedziela 4.08:
Godz. 10, TBC w Pure Klif po raz pierwszy. Po wczorajszych urodzinach Madzi mam zaburzoną motorykę i czuję, że mój organizm jest ociężały od zatrucia. A wstałam świeża jak skowronek! Najwyraźniej niektóre rzeczy wychodzą kiedy się zacznie ćwiczyć. Potem zostałam jeszcze na godzinie strechingu. Było znakomicie, zmachałam się jak głupia, ale kobieta, która to prowadzi to prawdziwe cudo. Byłam jedyna, która była pierwszy raz, widać, że wszyscy to stała ekipa, co w Pure jest dość nietypowe. W końcu skoro możesz zawsze być kiedy indziej to latasz po grupach i godzinach jak opętany. Po takich dwóch godzinach nie szłam już na aeroby. Uwierzycie, że nie ma tam sauny? Opis Pure Klif już wkrótce.
Ważę się w ubraniach zwykłych (pasek, dżinsy, te sprawy), zaraz przed wyjściem i wychodzi 76,5 kg. To chyba nieźle, nie wiem, bo ciężko mi powiedzieć ile  odliczyć za ciuchy. Zobaczę jutro.