środa, 30 grudnia 2015

Postanowienia Noworoczne

Zbliża się NOWY ROK, a co Nowy Rok, to nowe postanowienia. Ostatnio odkopałam swoje stare postanowienia na rok 2015. I wiecie co? Większość zrobiona! Fakt, że zawsze wybieram rzeczy, które są realne i które nie przysporzą mi bólu głowy w grudniu, ale w zeszłym roku nie dałam sobie forów, biorąc pod uwagę fakt, że kiedy układałam te postanowienia miałam kilkudniowe dziecko przy piersi.


Tak więc jedyną rzeczą, której naprawdę nie zrobiłam było jeżdżenie na rowerze, ale niestety, realia wózkowej mamy mnie przerosły. Dziecko do żłobka się nie dostało, a ja zmieniłam studia na zaoczne i pracę na bardziej stacjonarną, tak, że rower jako środek transportu nie był konieczny, a w zasadzie nie był też możliwy. Poza tym - SUKCES!



A tutaj mam nowe postanowienia, na ten rok. Są możliwe do wykonania, ale nie są proste. Pierwsze cztery podpunkty są mierzalne, kolejne trzy - na wyczucie. Czyli czeka mnie prawdopodobnie zgubienie 3,4 kg tłuszczu (może brzmi to kuriozalnie, ale patrząc na to, że przez pół roku ćwiczeń zgubiłam mniej więcej tyle, a przecież na początku gubi się najwięcej, to to może być pewien wyczyn; oczywiście po cichu liczę na lepszy wynik :-) ). Minimum dla każdego człowieka to trzy ćwiczenia w tygodniu, ja chcę nie zejść niżej czterech. Co nie oznacza, że nie będę się starała utrzymywać 5-6 razy w tygodniu. Trzymajcie kciuki!

A Wy już macie swoje postanowienia?

niedziela, 27 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty piąty.

Oto tydzień świąteczny. Objadałam się jak nienormalna. Dzień po Wigilii ważyłam aż kilogram więcej niż 24 godziny wcześniej. Nie byłam się w stanie w ogóle powstrzymać. Ale także dlatego ćwiczyłam z dużym zaangażowaniem, bez szukania wymówek. Liczę na to, że kiedy już strawię cały balast okaże się, że mój potrzebujący organizm niczego nie zachomikował w postaci tłuszczu. Kiedy człowiek łasuchuje, musi mieć w dupie petardę.

Poniedziałek 21.12
W ten dzień niestety znowu nie ćwiczyłam, co daje mi czwarty dzień z rzędu. Był to też dzień podróży do Gdyni, więc byliśmy dość mocno sfatygowani wszyscy, całorodzinnie. Ręce za to już prawie wyleczyłam i na jutro nie będzie żadnej wymówki!

Wtorek 22.12
Dzisiaj pewnie bym nawet nie ćwiczyła, bo złapał mnie leń, ale na szczęście mam mamę. Mama pyta "ćwiczymy?", no to co odpowiedzieć? Przecież nie powiem nie. I tak dzisiaj od dawien nierobiony Secret. Bez maty, na kawałku dywanu, ale się nie poddajemy!



Środa 23.12
Dzisiaj już sama dbam o wspólną motywację, wyciągam mamę, póki rano i dawaj! Piłkę, którą dostała kilka tygodni temu na urodziny trzeba wreszcie użyć! Robimy Metamorfozę 21 dni. Był ogień!

Czwartek 24.12
Dzisiaj robimy na szybciutko DetoCell Academy. Mamie się nie podoba, ciężko jest potwornie, ale w Wigilię trzeba podkręcić metabolizm. Mamy zakwasy po tych poprzednich dwóch dniach, bo dałyśmy czadu.

Piątek 25.12
Wczoraj obie, z mamą, wyjęłyśmy spod choinki Sukces, więc dziś nie pozostało nam nic innego jak go wypróbować. Niestety, pierwsze podejście było rozczarowujące, gdyż Remek rozsmarowywał po latopie pierniki i ogólnie nie dał się poskromić. Więc ja skończyłam, podczas gdy mama uznała, że to ją przerasta. Za to drugie podejście wykonała już kilka godzin później, więc nie myślcie, że było tu jakieś leniuchowanie!
Sukces to naprawdę ciekawy program. Jest podzielony na 3 części, każda po 15 minut, można je ćwiczyć zupełnie osobno. Pierwsza część to hardcorowy High Intensive Trening (HIT) dla zaawansowanych, który naprawdę wymaga dużo, później jest już mniej dysząco, ale męcząco precyzyjniej - 15 minut dla dolnych partii ciała i 15 minut na brzuch i grzbiet. Tej ilości brzucha brakowało mi bardzo, teraz wreszcie czuję swoje mięśnie!
Jestem pewna, że Sukces będzie u mnie w domu często gościł, ponieważ mogę sobie go dowolnie zaplanować, nawet na najkrótszy dostępny czas.

To był mój 125. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 55. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Sobota 26.12
Dzisiaj, aby nie przeginać, zrobiłyśmy Secret. Trzeba było odpocząć, trochę pozwolić mięśniom się zregenerować. Było bardzo przyjemnie! Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to jutro zrobię szósty trening w tym tygodniu (mamy to będzie siódmy, więc już trochę dużo).

Niedziela 27.12
Dzisiaj jako wisienka na torcie poćwiczyłyśmy wzmacniający mięśnie Skalpel. Idealne zakończenie idealnego tygodnia ćwiczeń! Szósty trening! Wiwat!

piątek, 25 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziety czwarty.

Poniedziałek 14.12
Po wczorajszym CrossFicie czuję przyjemnie moje wypompowane ręce, więc aby tego nie stracić robię, mimo krótkiego czasu Szok Trening. Gdzieś w 4/6 wpada do mnie Ania, więc robię jeszcze jedną rundę i osiągam dobry efekt. Już wieczorem będę gorąco to wspominała.

Wtorek 15.12
Zakwasy w rękach są bardzo mocne i byłoby nieroztropne dalsze ich nadwyrężanie, więc zastanawiam się nad tym co mogłabym zrobić. Nasuwa się Secret, bo jest najbardziej precyzyjny i nieobciążający zarazem, ale trwa aż 50 minut, a mój syn demoluje mieszkanie niczym tornado, więc każda minuta jest na wagę złota. Przypomniałam sobie o zapomnianym już nieco DetoCell Academy. Trening tylko 30 minut, w tym już rozgrzewka (czyli krócej niż Szok Trening), wszystko skakane i stane, głównie na uda. A ćwiczenia angażujące te największe mięśnie potwornie podkręcają metabolizm. Więc aby schudnąć - idealne!



Środa 16.12
Dzisiaj po raz pierwszy od trzech miesięcy zrobiłam Skalpel i moja miłość do tego treningu wybuchła na nowo. On jest najlepszy! Jak mogłam bez niego żyć?!

To był mój 120. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 50. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 17.12
Mój odwołany CrossFit nie wrócił, więc poszłam na 20. Okazało się, że na to nie działa karnet studencki i muszę dopłacić 15 zł! Rozbój w biały dzień!

Na zajęciach jest zupełnie inna atmosfera niż to zwykle bywa w czwartki, a bardziej jak w niedziele. Szybko się kapuję, że dzisiejszy trening będzie zdecydowanie bardziej siłowy. Po rozgrzewce każą nam się dobrać w pary. Podchodzę do babeczki, na oko 40 lat, mała taka, ubrana normalnie, nie jakieś profesjonalne ciuchy i jeszcze gdy pytam czy ma parę pyta mnie czy jestem pierwszy raz, co ja rozumiem w ten sposób, że ona jest. Myślę - będzie spoko, lepiej z babeczką niż z facetem, nie będziemy się niezdrowo napędzać. Ta zresztą, taka chudzina, może nawet potrzebować mojej motywacji.

Jak bardzo się myliłam zrozumiałam zdecydowanie za późno. Były trzy stacje, na każdej spędzałyśmy 5 minut (!), każda robiła po 30 sekund, potem zamiana.
Najpierw 5 minut podciągania na obręczach. Padłam po trzeciej rundzie. Ale chudzina robi swoje dzielnie, więc głupio mi odpuścić. Ciągnę do końca, chociaż wyglądam jak inwalida.
Stacja druga - wyciskanie kettli nad głowę. Na każdą rękę 8 kg, łącznie 16! Tu już wiedziałam, że mam do czynienia z twardą sztuką. Powinnam była odpuścić w połowie, wziąć mniejsze, wyciskać tylko jeden, ale chora ambicja mi nie pozwoliła. Mięśnie mi latały jak szalone, modliłam się tylko, żeby sobie tego na głowę  nie spuścić i dociągnęłam do końca.
A na końcu, trzecia stacja, był martwy ciąg ze sztangą. Większość dziewcząt robiło samym gryfem, ale moja partnerka nałożyła od razu 30 kg. Nie było wyjścia - ja ćwiczyłam z tym samym obciążeniem. Już wiedziałam, że to wszystko to za dużo, więc robiłam powoli i bardzo pilnowałam techniki. Ale pewnych rzeczy nie oszukasz, już i tak wcześniej przegięłam.
Po ćwiczeniach czułam się świetnie, naprawdę. Zmęczona, ale jeszcze rozgrzana. To, że będzie źle zaczęłam rozumieć dopiero godzinę później. A wieczorem już miałam pojęcie, że jutro co najwyżej poćwiczę uda.

Piątek 18.12
Za to już rano wiedziałam, że uda będą trudne do wykonania. Ręce bolały mnie tak jak jeszcze nigdy w życiu i zrezygnowałam z treningu na rzecz delikatnej rozgrzewki górnych partii ciała, co by się lepiej czuły. Do końca dnia było ciężko, tak bardzo, że urwałam się z uczelni, a na zakupach chciałam gryźć podłogę. Miałam wrażenie, że mam poważną grypę.



Sobota 19.12
To jak było w piątek było niczym w porównaniu z tym jak było w sobotę. Ręce miałam całkowicie bezwładne, miałam problem z pisaniem, nawet na telefonie. Ubranie kurtki było wyczynem, ale raczej zespołowym, z moim mężem. Nie obyło się bez leków przeciwbólowych i maści rozgrzewających, które w zasadzie nic nie dały. Zaawansowane tortury to mały pikuś. Pomogło dość dopiero grzane piwo w dobrym towarzystwie wieczorem.

Niedziela 20.12
Musiałam odwołać, z najcięższym sercem, niedzielny CrossFit. Nie dałam rady! Pakowanie się do wyjazdu na Święta było i tak ponad siły. Już nigdy, nigdy więcej nie popełnię takiej głupoty!!!

czwartek, 17 grudnia 2015

Podsumowanie treningów po 5-ciu miesiącach.

W tę niedzielę, 06.10.2015, minęło dokładnie 5 miesięcy od kiedy zaczęłam ćwiczyć. Minęło także 9 kolejnych tygodni od poprzedniego podsumowania, a ja już mam nowe wieści, więc się pochwalę.

W tym czasie zrobiłam 120 treningów. Chciałabym dalej ćwiczyć 6 razy w tygodniu, ale ostatnio cieszę się jak zrobię 5, bo częściej zdarzają się tygodnie z czterema treningami. Jednak co by się nie działo - nie wolno zejść poniżej trzech! Zresztą, teraz spodziewam się, że będzie mi łatwiej, wszak jesień się skończyła, a zima już nie jest tak depresyjna i zapracowana. W czasie ostatniego miesiąca zaczęłam trenować CrossFit (podnoszenie ciężarów, sprawność atletyczna, odporność) i teraz wokół tego buduję swój plan treningowy. Zależy mi teraz głównie na rozwoju mięśni, dlatego kładę duży nacisk na trening siłowy.
Nie zmieniłam mojego asortymentu, ciągle czekam na okazję do kupienia nowej maty, piłki i ciężarków. Przyjdzie czas.

waga: 67,6 kg (-2,6 kg od początku, na domowej wadze, -1,6 kg w ciągu ostatnich 9 tygodni)
obwód w pasie: 90 cm (-6 cm od początku, -2 cm w ciągu ostatnich 9 tygodni)
obwód w talii:  75,5 cm (- 5,5 cm od początku, -2,5 cm przez ostatnie 9 tygodni)
obwód w tyłku: 101 cm (- 3,5 cm od początku, -1 cm przez ostatnie 9 tygodni)
obwód w udzie: 59 cm (-2 cm od początku, -1 cm w ciągu ostatnich 9 tygodni)





Powyżej wrzucam wydruki z analizatorów składu ciała. Pierwsza analiza z 30.08, ze Złotych Tarasów, druga z 14-ego października, ostatnia z zeszłego wtorku. Średnio 50 dni różnicy w obu przypadkach. Waga "na mieście" zawsze daje wyższą wagę niż domowa, głównie ze względu na warunki, których "na mieście" nie da się spełnić. Poza tym moja domowa waga zaniża kilogramy i to jest fakt, ma jakieś 0,5 kg w dół.

Tłuszcz spadł niezaprzeczalnie, nieznacznie, ale jednak. Niestety spadła też tkanka mięśniowa, chociaż na szczęście niewiele. Zmiana żywienia przynosi efekty, chociaż jeszcze nie takie o jakie mi chodzi. Zleciałam też poniżej 29% tłuszczu (NAJS!).

Ponieważ ciągle zjadam mięśnie zauważono, że coś jest nie tak. Więcej białka jest naturalną receptą, ale o dziwo, trzeba też zwiększyć spożycie do 2000 kcal dziennie. A przynajmniej w dni treningowe.

Teraz moim celem jest jeść 4-6 posiłów dziennie, zamiast dwóch (plus mnóstwo podjadania), które zjadam teraz. Jeśli zaplanuję sobie to wszystko dobrze, to być może będę się tego trzymać i wyjdzie to na dobre.

Już w styczniu kolejny pomiar. Oby było czym się pochwalić.

wtorek, 15 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty trzeci.

Minął kolejny tydzień z Ewą Chodakowską, i to minął już dwa dni temu, a ja muszę kolejny raz pisać wszystko z pamięci, bo nawet nie zdążyłam zacząć opisywać wszystkiego co się ćwiczyło. Ale nie działo się wiele, tak czy siak - niewiele nowego - więc myślę, że nie przysporzy mi to problemu. Moja waga w tym tygodniu zjechała do magicznych 67,6 kg, magicznych dlatego, że to po prostu najmniej od ciąży z Remkiem. Rozmawiałam ostatnio z trenerem personalnym na siłowni, czym już się nawet chwaliłam. Pytam go - jaki powinien być mój cel? Co mogę osiągnąć, co się da, przy moim wyglądzie, możliwościach? Ile to już będzie ok? Kazał mi stanąć, popatrzył, pomyślał, sprawdził wyniki i mówi "No, 58 kilo już powinno być ok". Ja planowałam 60, ale myślałam sobie, że może za mało, że jak jeszcze mięśnie dojdą, to i 65 wystarczy. No więc się zszokowałam nieco. Mam więc do zrzucenia jeszcze z jakieś 17 kg tłuszczu! Przy założeniu, że zrobię tylko 2,5 dodatkowych kilo mięśni. Procent tłuszczu wynosiłby wtedy 12%. Wiedząc, że dolna granica jest 20%, a Ewa ma 10% czuję się niepewnie z tym zaleceniem. Jeszcze nie wiem jaki będzie mój plan na koniec, ale w tym roku chciałabym dojść do 25% tłuszczu. I wiecie co? Przy nieznacznym wzroście mięśni o 0,4 kg, to tak naprawdę muszę schudnąć tylko 3 kg! Czyli plan na ten rok już jest i jest zdecydowanie do zrobienia!

Poniedziałek 07.12
Oto dzień na Szok Trening. Tyle.

Wtorek 08.12
Nawet Wam nie powiem, jaką znakomitą wymówkę miałam tego dnia, tydzień temu. Na pewno była bardzo przekonująca, bo nie ćwiczyłam. Prawda jak to problemy maleją z perspektywy czasu? A każda kropla potu urasta do rangi oceanu, kiedy widzi się efekty. Serio.

Środa 09.12
Dzisiaj Killer, ćwiczony na dzień przed CrossFitem. Moje kardio przed wyciskaniem staje się powoli tradycją.

To był mój 115. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 40. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 03.12
To jest dzień na CrossFit, a mi, chamy, CrossFit odwołały na okres świąteczny! No jak tak można! No więc nie byłam, a na za tydzień zapisałam się na wcześniejszą godzinę. Bywa.

Piątek 04.12
Musiałam dzisiaj ćwiczyć, musiałam, bo inaczej nie doszłabym nawet do czterech treningów w tm tygodniu. Więc Turbo Wyzwanie. Trochę trwa, trochę wymaga, ale bardzo go lubię.


Sobota 05.12
Dzisiaj się nie da, dzisiaj szkoła. Niestety :(

Niedziela 06.12
Dzisiaj oczywiście CrossFit, jako, niestety, tylko czwarty trening w tym tygodniu. Mając świadomość jaka odpowiedzialność na nim ciąży - musi być to trening za 3, których nie było, postarałam się , narobiłam się pompek, wyciskałam hantle na ławeczce, rwałam sztangę i ze sztangą martwy ciąg, słowem - siłowo!

sobota, 5 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty drugi.

Poniedziałek 30.11 i Wtorek 01.12
To były dwa dni lenia. Mój znowu chory syn mocno mi uniemożliwił ćwiczenie, ale jakoś mocno tego nie przeżyłam, policzyłam, że jeszcze dam radę w tym tygodniu 5 razy poćwiczyć, więc ok.

Środa 02.12
Dzisiaj podobnie do zeszłego tygodnia chciałam podkręcić spalanie przed jutrzejszym CrossFitem, więc dorzuciłam sobie full kardio w formie Killera. Mówię Wam - miodzio :)


To był mój 110. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 40. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 03.12
Dzisiaj oczywiście późno wieczorny CrossFit - mój piąty trening, już! Było dobrze, ale byłoby jeszcze lepiej gdyby nie to, że skończyłam jeść obiad nie więcej jak 10 minut przed treningiem. W czasie kardio-rozgrzewki myślałam, że puszczę pawia oczami. Tutaj info: NIE JEMY TŁUSZCZY PRZED TRENINGIEM. Białko - tak, węglowodany - tak, tłuszcze - nie. Ciążą na żołądku.

Piątek 04.12
Wczorajszy CrossFit nie pozostawił zakwasów, a bez zakwasów nie ma zabawy. Dlatego nie mogłam odpuścić, do tego, żeby się rozleniwić. SZOK TRENING! Następnego dnia będę mieć zakwasy :)

Sobota 05.12
Dzisiaj poszłam na długo wyczekiwane spotkanie z Trenerem Personalnym. Spodziewałam się po nim wiele, liczyłam na ćwiczenia, odpowiedzi na pytania, porady dietetyczne a przede wszystkim analizę składu ciała. Dostałam kilka odpowiedzi, jeden pomysł na ćwiczenie, niewiele porad dietetycznych, a analizę składu ciała na wadze dosyć łazienkowej jak na Tanitę, czyli nie aż tak profesjonalnej jak ta u Ewki w BeActive. Czy mogę się czymś z Wami podzielić z tego spotkania? Tak na gorąco, to nie bardzo wiem, ale może sobie coś przetrawię z czasem.
A wiecie co mi wyszło z analizy? Waga pokazała 69 kg (-1,6 kg mniej niż 50 dni temu, to jest na pewno miarodajne) i UWAGA, UWAGA 25,5% tłuszczu, czyli duuuużo mniej niż wcześniej. Ale podchodzę do tego sceptycznie, to nie ta sama maszyna, nie powinnam tego porównywać. Dlatego w przyszłym tygodniu lecę jak na skrzydłach do BeActive i weryfikuję te informację. Jeśli będzie mniej niż 29% to zrobię sobie jakiś prezencik. Może leginsy?

W efekcie nie ćwiczyłam dzisiaj i moje szanse na 5 treningów w tym tygodniu spadły do zera. Smutno mi tak bardzo, że w przyszłym tygodniu chciałabym zrobić 6 dla wyrównania. Ale czy dam radę?

Niedziela 06.12
Dzisiaj Mikołaj przyniósł mi ciastka gryczne z Rossmana firmy Ania. Mamie, która nas nawiedziła w ten weekend, przyniósł ciastka ryżowe a Domisiowi, mężowi mojemu, ciastka owsiane. Jesteśmy full fit. Z tym optymistycznym akcentem poszłam na CrossFit i bawiłam się świetnie. Trener kazał nam robić pompki z klaskaniem, więc ja, osoba nienawidząca się przetrenowywać robiąc rzeczy ponad miarę oczywiście sobie ułatwiłam. W tym wypadku ułatwienie polegało na robieniu pompek męskich. Zanim się obejrzałam już miałam ich zrobione łącznie 15 w sześciu odwodach, potem przeszłam na damskie.

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty pierwszy.

Poniedziałek 23.11
Przed wizytą z Remkiem u lekarza niewiele da się zrobić, bo Remek nie chce mi pozwolić na szybki trening, więc po prostu robię połowę Metamorfozy 21. Liczę to jako jeden, bo zaangażowanie, które muszę włożyć w jego zrobienie jest większe niż w pójście na siłownię. I dlatego dzisiaj miałam:

105. TRENING!

Wtorek 24.11
Coraz bardziej chory i nieszczęśliwy Remek zmusza mnie do kolejnej wizyty u lekarza, śpi tylko na moich rękach a kiedy się go nie tuli to cały czas płacze. Chciałam sobie odpuścić, ale wtedy jakaś kobieta w radiu mówi, że gimnastykuje się 10 minut dziennie, bo na więcej nie ma czasu, ale musi to robić codziennie, bo między innymi w ten sposób zwalczyła alergie w swojej rodzinie. Mając pół godziny do wyjścia postanowiłam poćwiczyć w ubraniu, tak jak stoję. Tak więc w dżinsach itd. zaczęłam robić lekkie kardio. "Co mi tam" myślę "to tylko kilka minut, nawet się nie zmęczę". Głupi pomysł! Jeśli chcecie się pogimnastykować te 10 minut, to zdejmijcie spodnie i bądźcie gotowi na przebranie bluzki. Niby nic, ale w ubraniach ani to wygodnie, ani estetycznie. Musiałam skończyć po pięciu minutach, ale jeśli będę potrzebowała szybkiego programu na 10 minut to na pewno spróbuję.

Środa 25.11
Dzisiaj postanowiłam postawić na porządne kardio, jako, że ćwiczenia siłowe dostanę jutro na CrossFicie, to teraz chciałam coś innego. No i w ten oto sposób przyszedł mi do głowy Killer, który co prawda został zrobiony na pół gwizdka, bo tego chciał Remek, ale zrobiony do końca, co, uwierzcie mi, w ogóle nie wydawało się możliwe na samym początku, tak byłam do niczego. Uff, kolejny etap walki z samą sobą wygrany.

Czwartek 26.11
Dzisiaj kolejny trening CrossFit, powoli zaczynam czaić, że te czwartkowe są lżejsze niż niedzielne pod względem siłowym, ale mocno wytrzymałościowe. Ostatnio facet się przyznał, że robi je jako CrossFit Intro, czyli wprowadzenie dla zielonych. Mimo to nie uważam, żeby było jakoś szczególnie lajtowo.


Piątek 27.11
Dzisiaj strzeliłam sobie Metamorfozę 21.

Sobota 28.11
Na uczelni siedzę od samego rana do samego wieczora i mam gap day.

Niedziela 29.11
Dzisiaj CrossFit w 16 osób! Zwykle jest 6-8, więc to był naprawdę tłum!