sobota, 22 czerwca 2013

Skutki NicNieRobienia

11.07.2013

waga: 73,5 kg (gorzej)
BMI: 25,4 (nadwaga)
obwód w pasie: 93 cm (lepiej)
obwód w talii: 76 cm (gorzej)
obwód w tyłku: 105 cm (o dziwo, lepiej)
obwód w udzie: 61 cm (lepiej?)


Utyłam. Niby nic, ale tydzień temu, kiedy kończyła się sesja ważyłam 72,3 kg. 72 kg to waga, która oznaczałaby brak nadwagi, dlatego czekałam na nią bardzo i chciałam napisać kiedy http://nieszkodzi.blogspot.com/2013/06/skutki-nicnierobienia.html#linkssię uda. Nie udało się, poszłam w górę. Trochę dałam ciała z piciem wody, przyznam, zbrzydła mi okropnie. Za to kupiłam sobie czerwoną herbatę i piję 1-1,5 l dziennie, już wcale niczego nie słodzę. Myślałam, że to coś da, ale szału nie ma. Z drugiem strony nadal nie ćwiczę wcale, nie ograniczam słodyczy (zmieniłam na mniej kaloryczne, wcinam ciastka owsiane i korzenne, zamiast czekoladowych), ale obiadki, które codziennie strzelam mojej rodzince skutecznie uniemożliwiają ograniczenie kalorii. Teraz jednak Eliza jedzie z dziadkami w góry, będę w domu sama w ciągu dnia, chcę zacząć. Trzymać kciuki!

Mimo, że utyłam w kilogramach, to zmniejszył mi się obwód. Może tłuszcz mi się ubił czy coś?


Poniżej produkty, których zadaniem jest przyspieszyć Twój metabolizm (z facebooka Ewy Chodakowskiej):

-grapefruit, 
-zielona herbata, 
-jogurt NATURALNY, 
-migdały, 
-indyk, 
-szpinak, 
-fasola, 
-papryczki jalapeno, 
-brokuły, 
-curry, 
-cynamon,
-mleko sojowe, 
-płatki owsiane
-kawa (czarna-z ekspresu)



Skasowałam poprzedni post! Przypadkiem ten mi się nadpisał, poprzednie wymiary po 10 dniach picia wody:

waga: 73 kg
BMI: 25,3
obwód w pasie: 94 cm
obwód w talii: 75 cm
obwód w tyłku: 107 cm
obwód w udzie: 62 cm

wtorek, 11 czerwca 2013

Zaczynam się odchudzać

waga: 74,4 kg
BMI: 25,7 (zdecydowana nadwaga)
obwód w pasie: 98 cm
obwód w talii: 79 cm
obwód w tyłku: 106 cm
obwód w udzie: 62 cm(są ludzie, którzy mają tyle w talii!!!)

Jestem gruba. Wiem od dawna, ale teraz we mnie to uderzyło. Od kiedy w październiku przestałam ćwiczyć i przeprowadziłam się do Warszawy utyłam obiektywne 4 kg, ale wcześniej zjechało mi 6 kg mięśni, więc cóż, mamy realne 10 kg do przodu. To widać. Widać. Naprawdę widać. Tłuszcz otula mój brzuch jak jeszcze nigdy tego nie robił, zwisa z tyłu śledząc każdy mój krok i drwiąco podskakuje przy każdym ruchu. Trzęsie się tchórzliwie, gdy ćwiczę i leniwie rozlewa gdy siedzę. Mam dodatkowe trzy biusty pod jednym właściwym, które zaczynają stanowić dla niego konkurencję. Wygląda to przerażająco. W dodatku moja garderoba nie dostosowała się jeszcze do nowych realiów. Ciasne spodnie uwydatniają boczki wypływające znad paska, opięte bluzki obklejają fałdki i krajobraz a la Jabba z Gwiezdnych Wojen nie jest już tylko sennym koszmarem. 

Postanowiłam to zmienić. Zapisałam się na aerobik 3 razy w tygodniu, odnowiłam znajomość z SHAPE'em i śledzę profil facebookowy Ewy Chodakowskiej. Jak na razie minęły 2 miesiące i nic. Ale bądźmy uczciwi, z tym aerobikiem to nie jest tak wesoło. Mamy sesję, jesteśmy zajęci, do centrum jedzie się godzinę z domu, a trzeba się uczyć, czasem po prostu nie ma czasu. I tak już od miesiąca byłam może na połowie, ale chyba jednak nawet nie to. Skoro nie masz czasu jechać do centrum na regularny aerobik to czemu nie odpalisz sobie Ewki na YT i nie poćwiczysz w domu? No tak, ale to dziecko śpi, to mąż śpi, to za późno, a na dole mieszkają starsi ludzie. To może idź pobiegać? Nie, bo nie lubię i unikam jak ognia. No cóż, dziewczyno, masz na własne życzenie. Mam. Prawda. Na własne życzenie. Ale sesja już się zaczęła, zaraz się kończy, karnet wykupiony na 3 miesiące, nie ma wymówek. Przez wakacje nie pracuję, jadę do rodziców, mają dom, trzeba ćwiczyć, skoro nie będzie sąsiadów, którym się będzie przeszkadzało, a dziecko nawet nie usłyszy (nie to co w małym mieszkaniu). Może zapiszę się jeszcze na aquacycling? Słyszałam, że spala się tam nawet 900 kalorii na godzinę, no i człowiek się nie poci. 

Jeszcze dieta. Siedzę i wpierniczam lody, zagryzam ciastkami, na obiad makaron, białe pieczywo na śniadanie, a jak wracam o 22 do domu to mąż odsmaży pierogi albo krokiety. I bądź tu chudy. W Warszawie kupisz obiad za 14 zł ale dobrą bułkę + świeży sok za 24, wiem co mówię. Gdy jeszcze studiowałam w Gdańsku bułka z łososiem i warzywami na śniadanie kosztowała mnie 5 zł i rzeczywiście nie tyłam, jak tak ładnie jadłam. A tutaj, jak widać.... Mówią, że trzeba pić, a ja po ciąży mam wstręt do wody, piję tylko herbaty, ze dwie, trzy dziennie, w sumie nic więcej. No i słodzę. Weź tu człowieku nie słódź, kiedy to gorzkie gówno nie smakuje za niczym i aż chęć do życia odbiera. Ale ograniczyłam, słodzę 0,5 łyżeczki na 0,5 litra i chociaż cierpię, ale cierpię straszliwie, to w słusznej sprawie. 

Tak więc postanowiłam zacząć o tym pisać. Gdzieś przeczytałam, że to pomaga, to będę sobie w ten sposób pomagać. Może nawet, o zgrozo, zacznę zdjęcia wrzucać. I od dzisiaj piję wodę. Chcę zwiększyć o 1,5 l płyny, zobaczymy jak pójdzie. Aha, no i walczymy ze złą dietą: NIE radykalnemu odchudzaniu, TAK dobrym nawykom! Dalsze relacje nastąpią.