Tydzień świąteczny. To nie Boże Narodzenie, nie mam zamiaru zjeść jedzenia równego zapasom na wypadek powodzi, ale jednak zje się więcej. I co z tego? I nic z tego! Będę się pilnować, żeby nie przekroczyć tych 3000 kcal w niedzielę, trochę więcej poćwiczę, a od wtorku wrócę do mojego rygoru. W efekcie będzie wszystko ok.
No, taki przynajmniej był plan. Jak mi poszło można zobaczyć na zdjęciu na dole postu :)
No, taki przynajmniej był plan. Jak mi poszło można zobaczyć na zdjęciu na dole postu :)
Poniedziałek 21.03
Miałam zrobić przerwę, ale w końcu stwierdziłam, że nie, jutro zrobię, a dzisiaj dobiję się GymBreakiem z YouTube. Miodzio :)
Wtorek 22.03
Dzisiaj break. Nie Gymbreak, tylko po prostu break. Wypoczywam, kuruję zakwasy.
Środa 23.03
Środa 23.03
Już z samego rana, szósta, skoro świt, lecę na przebieżkę po parku. Szybka rozgrzewka a'la Chodakowska, pajacyki, wykroki, skipy, nadgarstki, kolana. Można się spocić. 5 minut i wchodzę. Nie straszny mi wiatr, nie straszny mi mróz. Oto ja, jestem dzielną fighterką. LECĘ!
Czwartek 24.03
Secret na macie. Mam te zakwasy i w ogóle czuję się tak obrzydliwie, wiosennie przesilona, taka słaba, że muszę dać sobie na luz. Mniej kondycji, więcej siły mięśni. Wzmacniam się na pilatesie. Zdążyłam zapomnieć jak to daje po pupie. Dosłownie.
Piątek 25.03
Turbo Wyzwanie
Sobota 26.03
Objadam się jak nienormalna, zjadam ciasto za ciastem, a jak już nie mogę to dopycham ciastem. Żeby nie było tragedii to na wieczór postanawiam odpalić jakiś hard core trening. Wyciągam Power Workout z Tomkiem, bo ma w nazwie power, a ja go nigdy wcześniej nie robiłam. Oprawę ma totalnie bezpłciową, muzyka, stroje, tło - tragedia. Ale trening - petarda. Czy mi się podobał? Nie wiem, już w połowie było mi potwornie niedobrze, całe ciasto chciało wrócić, a ja dokończyłam trening ledwo żywa obiecując sobie, że już nigdy tyle nie zjem.
To był mój 185. trening.
To był mój 185. trening.
Niedziela 27.03
Postanowienie o niejedzeniu wytrzymało do śniadania, ale starałam się już przynajmniej nie obżerać. Niestety, nie powstrzymało mnie to przed zjedzeniem połowy blachy ciasta czekoladowego z kremem i biszkoptami nasączonymi wódką. Myślałam, że oszaleję za tym ciastem. Było cudowne! Żadnego innego nie chciałam jeść! Nie objadłam się już tak jak wczoraj i wieczorny Gymbreak Naturalna Rzeźba zrobiłam już bez odruchów wymiotnych, ale mimo wszystko po tym całym jedzeniu i lenistwie wydawało mi się, że umrę już po pierwszych dziesięciu minutach. I nie miałam wątpliwości, tego co zjadłam to nie dało rady spalić.
A poniżej wrzucam zdjęcie, które dokładnie obrazuje jak bardzo smakowało mi to ciasto. I jeszcze wiele innych rzeczy mi smakowało. W zasadzie ciągle coś smakowałam. I tak to się kończy.
Postanowienie o niejedzeniu wytrzymało do śniadania, ale starałam się już przynajmniej nie obżerać. Niestety, nie powstrzymało mnie to przed zjedzeniem połowy blachy ciasta czekoladowego z kremem i biszkoptami nasączonymi wódką. Myślałam, że oszaleję za tym ciastem. Było cudowne! Żadnego innego nie chciałam jeść! Nie objadłam się już tak jak wczoraj i wieczorny Gymbreak Naturalna Rzeźba zrobiłam już bez odruchów wymiotnych, ale mimo wszystko po tym całym jedzeniu i lenistwie wydawało mi się, że umrę już po pierwszych dziesięciu minutach. I nie miałam wątpliwości, tego co zjadłam to nie dało rady spalić.