środa, 30 grudnia 2015

Postanowienia Noworoczne

Zbliża się NOWY ROK, a co Nowy Rok, to nowe postanowienia. Ostatnio odkopałam swoje stare postanowienia na rok 2015. I wiecie co? Większość zrobiona! Fakt, że zawsze wybieram rzeczy, które są realne i które nie przysporzą mi bólu głowy w grudniu, ale w zeszłym roku nie dałam sobie forów, biorąc pod uwagę fakt, że kiedy układałam te postanowienia miałam kilkudniowe dziecko przy piersi.


Tak więc jedyną rzeczą, której naprawdę nie zrobiłam było jeżdżenie na rowerze, ale niestety, realia wózkowej mamy mnie przerosły. Dziecko do żłobka się nie dostało, a ja zmieniłam studia na zaoczne i pracę na bardziej stacjonarną, tak, że rower jako środek transportu nie był konieczny, a w zasadzie nie był też możliwy. Poza tym - SUKCES!



A tutaj mam nowe postanowienia, na ten rok. Są możliwe do wykonania, ale nie są proste. Pierwsze cztery podpunkty są mierzalne, kolejne trzy - na wyczucie. Czyli czeka mnie prawdopodobnie zgubienie 3,4 kg tłuszczu (może brzmi to kuriozalnie, ale patrząc na to, że przez pół roku ćwiczeń zgubiłam mniej więcej tyle, a przecież na początku gubi się najwięcej, to to może być pewien wyczyn; oczywiście po cichu liczę na lepszy wynik :-) ). Minimum dla każdego człowieka to trzy ćwiczenia w tygodniu, ja chcę nie zejść niżej czterech. Co nie oznacza, że nie będę się starała utrzymywać 5-6 razy w tygodniu. Trzymajcie kciuki!

A Wy już macie swoje postanowienia?

niedziela, 27 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty piąty.

Oto tydzień świąteczny. Objadałam się jak nienormalna. Dzień po Wigilii ważyłam aż kilogram więcej niż 24 godziny wcześniej. Nie byłam się w stanie w ogóle powstrzymać. Ale także dlatego ćwiczyłam z dużym zaangażowaniem, bez szukania wymówek. Liczę na to, że kiedy już strawię cały balast okaże się, że mój potrzebujący organizm niczego nie zachomikował w postaci tłuszczu. Kiedy człowiek łasuchuje, musi mieć w dupie petardę.

Poniedziałek 21.12
W ten dzień niestety znowu nie ćwiczyłam, co daje mi czwarty dzień z rzędu. Był to też dzień podróży do Gdyni, więc byliśmy dość mocno sfatygowani wszyscy, całorodzinnie. Ręce za to już prawie wyleczyłam i na jutro nie będzie żadnej wymówki!

Wtorek 22.12
Dzisiaj pewnie bym nawet nie ćwiczyła, bo złapał mnie leń, ale na szczęście mam mamę. Mama pyta "ćwiczymy?", no to co odpowiedzieć? Przecież nie powiem nie. I tak dzisiaj od dawien nierobiony Secret. Bez maty, na kawałku dywanu, ale się nie poddajemy!



Środa 23.12
Dzisiaj już sama dbam o wspólną motywację, wyciągam mamę, póki rano i dawaj! Piłkę, którą dostała kilka tygodni temu na urodziny trzeba wreszcie użyć! Robimy Metamorfozę 21 dni. Był ogień!

Czwartek 24.12
Dzisiaj robimy na szybciutko DetoCell Academy. Mamie się nie podoba, ciężko jest potwornie, ale w Wigilię trzeba podkręcić metabolizm. Mamy zakwasy po tych poprzednich dwóch dniach, bo dałyśmy czadu.

Piątek 25.12
Wczoraj obie, z mamą, wyjęłyśmy spod choinki Sukces, więc dziś nie pozostało nam nic innego jak go wypróbować. Niestety, pierwsze podejście było rozczarowujące, gdyż Remek rozsmarowywał po latopie pierniki i ogólnie nie dał się poskromić. Więc ja skończyłam, podczas gdy mama uznała, że to ją przerasta. Za to drugie podejście wykonała już kilka godzin później, więc nie myślcie, że było tu jakieś leniuchowanie!
Sukces to naprawdę ciekawy program. Jest podzielony na 3 części, każda po 15 minut, można je ćwiczyć zupełnie osobno. Pierwsza część to hardcorowy High Intensive Trening (HIT) dla zaawansowanych, który naprawdę wymaga dużo, później jest już mniej dysząco, ale męcząco precyzyjniej - 15 minut dla dolnych partii ciała i 15 minut na brzuch i grzbiet. Tej ilości brzucha brakowało mi bardzo, teraz wreszcie czuję swoje mięśnie!
Jestem pewna, że Sukces będzie u mnie w domu często gościł, ponieważ mogę sobie go dowolnie zaplanować, nawet na najkrótszy dostępny czas.

To był mój 125. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 55. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Sobota 26.12
Dzisiaj, aby nie przeginać, zrobiłyśmy Secret. Trzeba było odpocząć, trochę pozwolić mięśniom się zregenerować. Było bardzo przyjemnie! Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to jutro zrobię szósty trening w tym tygodniu (mamy to będzie siódmy, więc już trochę dużo).

Niedziela 27.12
Dzisiaj jako wisienka na torcie poćwiczyłyśmy wzmacniający mięśnie Skalpel. Idealne zakończenie idealnego tygodnia ćwiczeń! Szósty trening! Wiwat!

piątek, 25 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziety czwarty.

Poniedziałek 14.12
Po wczorajszym CrossFicie czuję przyjemnie moje wypompowane ręce, więc aby tego nie stracić robię, mimo krótkiego czasu Szok Trening. Gdzieś w 4/6 wpada do mnie Ania, więc robię jeszcze jedną rundę i osiągam dobry efekt. Już wieczorem będę gorąco to wspominała.

Wtorek 15.12
Zakwasy w rękach są bardzo mocne i byłoby nieroztropne dalsze ich nadwyrężanie, więc zastanawiam się nad tym co mogłabym zrobić. Nasuwa się Secret, bo jest najbardziej precyzyjny i nieobciążający zarazem, ale trwa aż 50 minut, a mój syn demoluje mieszkanie niczym tornado, więc każda minuta jest na wagę złota. Przypomniałam sobie o zapomnianym już nieco DetoCell Academy. Trening tylko 30 minut, w tym już rozgrzewka (czyli krócej niż Szok Trening), wszystko skakane i stane, głównie na uda. A ćwiczenia angażujące te największe mięśnie potwornie podkręcają metabolizm. Więc aby schudnąć - idealne!



Środa 16.12
Dzisiaj po raz pierwszy od trzech miesięcy zrobiłam Skalpel i moja miłość do tego treningu wybuchła na nowo. On jest najlepszy! Jak mogłam bez niego żyć?!

To był mój 120. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 50. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 17.12
Mój odwołany CrossFit nie wrócił, więc poszłam na 20. Okazało się, że na to nie działa karnet studencki i muszę dopłacić 15 zł! Rozbój w biały dzień!

Na zajęciach jest zupełnie inna atmosfera niż to zwykle bywa w czwartki, a bardziej jak w niedziele. Szybko się kapuję, że dzisiejszy trening będzie zdecydowanie bardziej siłowy. Po rozgrzewce każą nam się dobrać w pary. Podchodzę do babeczki, na oko 40 lat, mała taka, ubrana normalnie, nie jakieś profesjonalne ciuchy i jeszcze gdy pytam czy ma parę pyta mnie czy jestem pierwszy raz, co ja rozumiem w ten sposób, że ona jest. Myślę - będzie spoko, lepiej z babeczką niż z facetem, nie będziemy się niezdrowo napędzać. Ta zresztą, taka chudzina, może nawet potrzebować mojej motywacji.

Jak bardzo się myliłam zrozumiałam zdecydowanie za późno. Były trzy stacje, na każdej spędzałyśmy 5 minut (!), każda robiła po 30 sekund, potem zamiana.
Najpierw 5 minut podciągania na obręczach. Padłam po trzeciej rundzie. Ale chudzina robi swoje dzielnie, więc głupio mi odpuścić. Ciągnę do końca, chociaż wyglądam jak inwalida.
Stacja druga - wyciskanie kettli nad głowę. Na każdą rękę 8 kg, łącznie 16! Tu już wiedziałam, że mam do czynienia z twardą sztuką. Powinnam była odpuścić w połowie, wziąć mniejsze, wyciskać tylko jeden, ale chora ambicja mi nie pozwoliła. Mięśnie mi latały jak szalone, modliłam się tylko, żeby sobie tego na głowę  nie spuścić i dociągnęłam do końca.
A na końcu, trzecia stacja, był martwy ciąg ze sztangą. Większość dziewcząt robiło samym gryfem, ale moja partnerka nałożyła od razu 30 kg. Nie było wyjścia - ja ćwiczyłam z tym samym obciążeniem. Już wiedziałam, że to wszystko to za dużo, więc robiłam powoli i bardzo pilnowałam techniki. Ale pewnych rzeczy nie oszukasz, już i tak wcześniej przegięłam.
Po ćwiczeniach czułam się świetnie, naprawdę. Zmęczona, ale jeszcze rozgrzana. To, że będzie źle zaczęłam rozumieć dopiero godzinę później. A wieczorem już miałam pojęcie, że jutro co najwyżej poćwiczę uda.

Piątek 18.12
Za to już rano wiedziałam, że uda będą trudne do wykonania. Ręce bolały mnie tak jak jeszcze nigdy w życiu i zrezygnowałam z treningu na rzecz delikatnej rozgrzewki górnych partii ciała, co by się lepiej czuły. Do końca dnia było ciężko, tak bardzo, że urwałam się z uczelni, a na zakupach chciałam gryźć podłogę. Miałam wrażenie, że mam poważną grypę.



Sobota 19.12
To jak było w piątek było niczym w porównaniu z tym jak było w sobotę. Ręce miałam całkowicie bezwładne, miałam problem z pisaniem, nawet na telefonie. Ubranie kurtki było wyczynem, ale raczej zespołowym, z moim mężem. Nie obyło się bez leków przeciwbólowych i maści rozgrzewających, które w zasadzie nic nie dały. Zaawansowane tortury to mały pikuś. Pomogło dość dopiero grzane piwo w dobrym towarzystwie wieczorem.

Niedziela 20.12
Musiałam odwołać, z najcięższym sercem, niedzielny CrossFit. Nie dałam rady! Pakowanie się do wyjazdu na Święta było i tak ponad siły. Już nigdy, nigdy więcej nie popełnię takiej głupoty!!!

czwartek, 17 grudnia 2015

Podsumowanie treningów po 5-ciu miesiącach.

W tę niedzielę, 06.10.2015, minęło dokładnie 5 miesięcy od kiedy zaczęłam ćwiczyć. Minęło także 9 kolejnych tygodni od poprzedniego podsumowania, a ja już mam nowe wieści, więc się pochwalę.

W tym czasie zrobiłam 120 treningów. Chciałabym dalej ćwiczyć 6 razy w tygodniu, ale ostatnio cieszę się jak zrobię 5, bo częściej zdarzają się tygodnie z czterema treningami. Jednak co by się nie działo - nie wolno zejść poniżej trzech! Zresztą, teraz spodziewam się, że będzie mi łatwiej, wszak jesień się skończyła, a zima już nie jest tak depresyjna i zapracowana. W czasie ostatniego miesiąca zaczęłam trenować CrossFit (podnoszenie ciężarów, sprawność atletyczna, odporność) i teraz wokół tego buduję swój plan treningowy. Zależy mi teraz głównie na rozwoju mięśni, dlatego kładę duży nacisk na trening siłowy.
Nie zmieniłam mojego asortymentu, ciągle czekam na okazję do kupienia nowej maty, piłki i ciężarków. Przyjdzie czas.

waga: 67,6 kg (-2,6 kg od początku, na domowej wadze, -1,6 kg w ciągu ostatnich 9 tygodni)
obwód w pasie: 90 cm (-6 cm od początku, -2 cm w ciągu ostatnich 9 tygodni)
obwód w talii:  75,5 cm (- 5,5 cm od początku, -2,5 cm przez ostatnie 9 tygodni)
obwód w tyłku: 101 cm (- 3,5 cm od początku, -1 cm przez ostatnie 9 tygodni)
obwód w udzie: 59 cm (-2 cm od początku, -1 cm w ciągu ostatnich 9 tygodni)





Powyżej wrzucam wydruki z analizatorów składu ciała. Pierwsza analiza z 30.08, ze Złotych Tarasów, druga z 14-ego października, ostatnia z zeszłego wtorku. Średnio 50 dni różnicy w obu przypadkach. Waga "na mieście" zawsze daje wyższą wagę niż domowa, głównie ze względu na warunki, których "na mieście" nie da się spełnić. Poza tym moja domowa waga zaniża kilogramy i to jest fakt, ma jakieś 0,5 kg w dół.

Tłuszcz spadł niezaprzeczalnie, nieznacznie, ale jednak. Niestety spadła też tkanka mięśniowa, chociaż na szczęście niewiele. Zmiana żywienia przynosi efekty, chociaż jeszcze nie takie o jakie mi chodzi. Zleciałam też poniżej 29% tłuszczu (NAJS!).

Ponieważ ciągle zjadam mięśnie zauważono, że coś jest nie tak. Więcej białka jest naturalną receptą, ale o dziwo, trzeba też zwiększyć spożycie do 2000 kcal dziennie. A przynajmniej w dni treningowe.

Teraz moim celem jest jeść 4-6 posiłów dziennie, zamiast dwóch (plus mnóstwo podjadania), które zjadam teraz. Jeśli zaplanuję sobie to wszystko dobrze, to być może będę się tego trzymać i wyjdzie to na dobre.

Już w styczniu kolejny pomiar. Oby było czym się pochwalić.

wtorek, 15 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty trzeci.

Minął kolejny tydzień z Ewą Chodakowską, i to minął już dwa dni temu, a ja muszę kolejny raz pisać wszystko z pamięci, bo nawet nie zdążyłam zacząć opisywać wszystkiego co się ćwiczyło. Ale nie działo się wiele, tak czy siak - niewiele nowego - więc myślę, że nie przysporzy mi to problemu. Moja waga w tym tygodniu zjechała do magicznych 67,6 kg, magicznych dlatego, że to po prostu najmniej od ciąży z Remkiem. Rozmawiałam ostatnio z trenerem personalnym na siłowni, czym już się nawet chwaliłam. Pytam go - jaki powinien być mój cel? Co mogę osiągnąć, co się da, przy moim wyglądzie, możliwościach? Ile to już będzie ok? Kazał mi stanąć, popatrzył, pomyślał, sprawdził wyniki i mówi "No, 58 kilo już powinno być ok". Ja planowałam 60, ale myślałam sobie, że może za mało, że jak jeszcze mięśnie dojdą, to i 65 wystarczy. No więc się zszokowałam nieco. Mam więc do zrzucenia jeszcze z jakieś 17 kg tłuszczu! Przy założeniu, że zrobię tylko 2,5 dodatkowych kilo mięśni. Procent tłuszczu wynosiłby wtedy 12%. Wiedząc, że dolna granica jest 20%, a Ewa ma 10% czuję się niepewnie z tym zaleceniem. Jeszcze nie wiem jaki będzie mój plan na koniec, ale w tym roku chciałabym dojść do 25% tłuszczu. I wiecie co? Przy nieznacznym wzroście mięśni o 0,4 kg, to tak naprawdę muszę schudnąć tylko 3 kg! Czyli plan na ten rok już jest i jest zdecydowanie do zrobienia!

Poniedziałek 07.12
Oto dzień na Szok Trening. Tyle.

Wtorek 08.12
Nawet Wam nie powiem, jaką znakomitą wymówkę miałam tego dnia, tydzień temu. Na pewno była bardzo przekonująca, bo nie ćwiczyłam. Prawda jak to problemy maleją z perspektywy czasu? A każda kropla potu urasta do rangi oceanu, kiedy widzi się efekty. Serio.

Środa 09.12
Dzisiaj Killer, ćwiczony na dzień przed CrossFitem. Moje kardio przed wyciskaniem staje się powoli tradycją.

To był mój 115. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 40. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 03.12
To jest dzień na CrossFit, a mi, chamy, CrossFit odwołały na okres świąteczny! No jak tak można! No więc nie byłam, a na za tydzień zapisałam się na wcześniejszą godzinę. Bywa.

Piątek 04.12
Musiałam dzisiaj ćwiczyć, musiałam, bo inaczej nie doszłabym nawet do czterech treningów w tm tygodniu. Więc Turbo Wyzwanie. Trochę trwa, trochę wymaga, ale bardzo go lubię.


Sobota 05.12
Dzisiaj się nie da, dzisiaj szkoła. Niestety :(

Niedziela 06.12
Dzisiaj oczywiście CrossFit, jako, niestety, tylko czwarty trening w tym tygodniu. Mając świadomość jaka odpowiedzialność na nim ciąży - musi być to trening za 3, których nie było, postarałam się , narobiłam się pompek, wyciskałam hantle na ławeczce, rwałam sztangę i ze sztangą martwy ciąg, słowem - siłowo!

sobota, 5 grudnia 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty drugi.

Poniedziałek 30.11 i Wtorek 01.12
To były dwa dni lenia. Mój znowu chory syn mocno mi uniemożliwił ćwiczenie, ale jakoś mocno tego nie przeżyłam, policzyłam, że jeszcze dam radę w tym tygodniu 5 razy poćwiczyć, więc ok.

Środa 02.12
Dzisiaj podobnie do zeszłego tygodnia chciałam podkręcić spalanie przed jutrzejszym CrossFitem, więc dorzuciłam sobie full kardio w formie Killera. Mówię Wam - miodzio :)


To był mój 110. trening (głównie) z Ewą Chodakowską, 40. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Czwartek 03.12
Dzisiaj oczywiście późno wieczorny CrossFit - mój piąty trening, już! Było dobrze, ale byłoby jeszcze lepiej gdyby nie to, że skończyłam jeść obiad nie więcej jak 10 minut przed treningiem. W czasie kardio-rozgrzewki myślałam, że puszczę pawia oczami. Tutaj info: NIE JEMY TŁUSZCZY PRZED TRENINGIEM. Białko - tak, węglowodany - tak, tłuszcze - nie. Ciążą na żołądku.

Piątek 04.12
Wczorajszy CrossFit nie pozostawił zakwasów, a bez zakwasów nie ma zabawy. Dlatego nie mogłam odpuścić, do tego, żeby się rozleniwić. SZOK TRENING! Następnego dnia będę mieć zakwasy :)

Sobota 05.12
Dzisiaj poszłam na długo wyczekiwane spotkanie z Trenerem Personalnym. Spodziewałam się po nim wiele, liczyłam na ćwiczenia, odpowiedzi na pytania, porady dietetyczne a przede wszystkim analizę składu ciała. Dostałam kilka odpowiedzi, jeden pomysł na ćwiczenie, niewiele porad dietetycznych, a analizę składu ciała na wadze dosyć łazienkowej jak na Tanitę, czyli nie aż tak profesjonalnej jak ta u Ewki w BeActive. Czy mogę się czymś z Wami podzielić z tego spotkania? Tak na gorąco, to nie bardzo wiem, ale może sobie coś przetrawię z czasem.
A wiecie co mi wyszło z analizy? Waga pokazała 69 kg (-1,6 kg mniej niż 50 dni temu, to jest na pewno miarodajne) i UWAGA, UWAGA 25,5% tłuszczu, czyli duuuużo mniej niż wcześniej. Ale podchodzę do tego sceptycznie, to nie ta sama maszyna, nie powinnam tego porównywać. Dlatego w przyszłym tygodniu lecę jak na skrzydłach do BeActive i weryfikuję te informację. Jeśli będzie mniej niż 29% to zrobię sobie jakiś prezencik. Może leginsy?

W efekcie nie ćwiczyłam dzisiaj i moje szanse na 5 treningów w tym tygodniu spadły do zera. Smutno mi tak bardzo, że w przyszłym tygodniu chciałabym zrobić 6 dla wyrównania. Ale czy dam radę?

Niedziela 06.12
Dzisiaj Mikołaj przyniósł mi ciastka gryczne z Rossmana firmy Ania. Mamie, która nas nawiedziła w ten weekend, przyniósł ciastka ryżowe a Domisiowi, mężowi mojemu, ciastka owsiane. Jesteśmy full fit. Z tym optymistycznym akcentem poszłam na CrossFit i bawiłam się świetnie. Trener kazał nam robić pompki z klaskaniem, więc ja, osoba nienawidząca się przetrenowywać robiąc rzeczy ponad miarę oczywiście sobie ułatwiłam. W tym wypadku ułatwienie polegało na robieniu pompek męskich. Zanim się obejrzałam już miałam ich zrobione łącznie 15 w sześciu odwodach, potem przeszłam na damskie.

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty pierwszy.

Poniedziałek 23.11
Przed wizytą z Remkiem u lekarza niewiele da się zrobić, bo Remek nie chce mi pozwolić na szybki trening, więc po prostu robię połowę Metamorfozy 21. Liczę to jako jeden, bo zaangażowanie, które muszę włożyć w jego zrobienie jest większe niż w pójście na siłownię. I dlatego dzisiaj miałam:

105. TRENING!

Wtorek 24.11
Coraz bardziej chory i nieszczęśliwy Remek zmusza mnie do kolejnej wizyty u lekarza, śpi tylko na moich rękach a kiedy się go nie tuli to cały czas płacze. Chciałam sobie odpuścić, ale wtedy jakaś kobieta w radiu mówi, że gimnastykuje się 10 minut dziennie, bo na więcej nie ma czasu, ale musi to robić codziennie, bo między innymi w ten sposób zwalczyła alergie w swojej rodzinie. Mając pół godziny do wyjścia postanowiłam poćwiczyć w ubraniu, tak jak stoję. Tak więc w dżinsach itd. zaczęłam robić lekkie kardio. "Co mi tam" myślę "to tylko kilka minut, nawet się nie zmęczę". Głupi pomysł! Jeśli chcecie się pogimnastykować te 10 minut, to zdejmijcie spodnie i bądźcie gotowi na przebranie bluzki. Niby nic, ale w ubraniach ani to wygodnie, ani estetycznie. Musiałam skończyć po pięciu minutach, ale jeśli będę potrzebowała szybkiego programu na 10 minut to na pewno spróbuję.

Środa 25.11
Dzisiaj postanowiłam postawić na porządne kardio, jako, że ćwiczenia siłowe dostanę jutro na CrossFicie, to teraz chciałam coś innego. No i w ten oto sposób przyszedł mi do głowy Killer, który co prawda został zrobiony na pół gwizdka, bo tego chciał Remek, ale zrobiony do końca, co, uwierzcie mi, w ogóle nie wydawało się możliwe na samym początku, tak byłam do niczego. Uff, kolejny etap walki z samą sobą wygrany.

Czwartek 26.11
Dzisiaj kolejny trening CrossFit, powoli zaczynam czaić, że te czwartkowe są lżejsze niż niedzielne pod względem siłowym, ale mocno wytrzymałościowe. Ostatnio facet się przyznał, że robi je jako CrossFit Intro, czyli wprowadzenie dla zielonych. Mimo to nie uważam, żeby było jakoś szczególnie lajtowo.


Piątek 27.11
Dzisiaj strzeliłam sobie Metamorfozę 21.

Sobota 28.11
Na uczelni siedzę od samego rana do samego wieczora i mam gap day.

Niedziela 29.11
Dzisiaj CrossFit w 16 osób! Zwykle jest 6-8, więc to był naprawdę tłum!

środa, 25 listopada 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwudziesty.

Poniedziałek 16.11
Metamorfoza 21. Bardzo wystarana. Na początku zupełnie mi się nie chciało, było mi zimno, nieprzyjemnie, moje grube wszystko drwiło ze mnie o moich starań i wydawało się, że nie ma sensu nawet próbować. Ale potem pomyślałam, że w zasadzie nawet gdyby już nic nie miało być lepiej, to warto walczyć chociażby p to, żeby nie było gorzej. Mięśnie są warte grzechu i jestem z nich dosyć dumna, a najszybciej bym się ich pozbyła właśnie przestając ćwiczyć.
Więc przestałam tak myśleć, zabrałam się za ciężki trening i byłam potem naprawdę szczęśliwa :)

To był mój 100. trening z Ewą Chodakowską. UUUU!!!

Wtorek 17.11
Turbo Wyzwanie

Środa 18.11
Szok Trening

Czwartek 19.11
Rano nie ćwiczę, ale wieczorem idę na swoje pierwsze w życiu zajęcia CrossFit. Było to dal mnie nie małe przeżycie, o którym napiszę obszerniej w osobnym poście.

Piątek 20.11
Mam takie MEGA ZAKWASY, że sobie uczciwie odpuszczam. Ale jestem szczęśliwa!!!

Sobota 21.11
Gap day.

Niedziela 22.11
Już o 8:30 jestem na zajęciach CrossFit. Jestem styrana, ale zajarana :D

wtorek, 17 listopada 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dziewiętnasty.

W tym tygodniu wzięłam sobie do serca to o czym pisała na swoim blogu Anna Lewandowska - zaczęłam jeść zaraz po treningu. Gdzieś przeczytałam, że im szybciej włożymy coś do ust po treningu tym lepiej. Ja wybrałam kanapkę z twarogiem (ok. 100-140 g, czyli dość dużo, równoważność ok. 20 g białka) i dżemem truskawkowym bez cukru. Jem ją jeszcze zgrzana i zapocona, zanim pójdę pod prysznic. Potem, już godzinę później, jem owsiankę, czyli tak jak zawsze. Nie wiem czy to jest idealny wybór, ale na pewno lepszy niż nie zjeść nic. Zaczęłam we wtorek i mam dobre samopoczucie, zauważyłam same pozytywy, na pewno nie zaczęłam tyć, mimo tego dodatkowego posiłku. Będę dawać znać jak idzie dalej.

Po weekendowym świętowaniu będę ważyła 68,7 kg, czyli waga sprzed tygodnia. Nie jest mniej, ale tego ciężko by się było spodziewać. W kolejnym tygodniu przycisnę i będę liczyć na małe chociaż drgnięcie.

Poniedziałek 09.11
Szok Trening, pierwsza połowa + rozgrzewka, czyli 20 minut, ponieważ nie miałam ani chwili więcej czasu. Cieszę się z tego "czegokolwiek".

To był mój 95. trening z Ewą Chodakowską, 25. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Wtorek 10.11
Turbo Wyzwanie

Środa 11.11
Szok Trening. Z samego rana staję na wadze i widzę 67,8 kg, co mnie szokuje tak, że cały dzień nie mogę wyjść z podziwu. Wiem, że waga ulega mniejszym bądź większym wahaniom, a to było tylko takie "wahnięcie", ale daje mi dużo nadziei na przyszłość.


Czwartek 12.11
Metamorfoza 21

Piątek 13.11
Turbo Wyzwanie

Sobota 14.11 i Niedziela 15.11
Akcja - objadanie. Dwudniowe, weekendowe świętowanie urodzin Elizy. Jest tort (cudowny), babcine ciasta (obłędne) i mnóstwo pieczywa, które wciągam bez dużego zastanowienia. Wiem, że drugie takie świętowanie będzie miało miejsce dopiero na Boże Narodzenie, dlatego trochę sobie pozwalam. I w sumie jestem zadowolona.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień osiemnasty.

W tym tygodniu kolejna zmiana. Rzucam ziemniaki, na ile to tylko będzie zależało ode mnie (u babci na imieninach kłócić się nie będę, chyba każdy to rozumie :D ). Chleb ograniczam do jednej kromki dziennie, max. 2. Do obiadu ryż brązowy/ kasza gryczana/ makaron razowy, ale w ilości nie większej niż szklanka już ugotowanego. Czyli ograniczamy węglowodany do ilości racjonalnych.

Pod względem treningowym jest coraz gorzej. W tym tygodniu zrobiłam 4 treningi, w poprzednim 5 a dwa tygodnie temu - też tylko 4. Ostatni raz 6 treningów tygodniowo zrobiłam trzy tygodnie temu. Chciałabym się jakoś ogarnąć, ale nic się nie zapowiada żeby kolejne tygodnie były lżejsze - dzieci chorują, ja pracuję za dwóch i studia idą pełną parą. Ale to jest też taki czas, w połowie grudnia powinno się rozluźnić, a potem będzie naprzemiennie ciężko i lżej aż do wakacji!

Do wakacji, to jednak mają być efekty. Więc obmyślam nowe sposoby na wymówki.

Poniedziałek 02.11
Tabata Małgosią Mączyńską



Tak bardzo mi się nie chciało! Byłam taka rozleniwiona, że zabranie się za Turbo Wyzwanie było turbo wyzwaniem. Remek zasnął i już wstał, a ja ciągle robiłam wszystko inne. Ale już siedziałam w stroju do treningu, szkoda było nic nie zrobić. Więc poszukałam na YouTube Tabaty, jako, że wiedziałam, iż jest to typ treningu o największej skuteczności przy najkrótszym czasie wykonywania.
Nie podpasowała mi trenerka, ale ćwiczenia są takie jak i u Ewy, więc ok. Na pewno nie zaszkodzi. Ale jednak wolę swoje programy. Już nie będę wymyślać w inne dni.


Wtorek 03.11
Turbo Wyzwanie szło mi znakomicie póki w połowie nie obudził się Remek. Ale dokończyłam razem z nim, angażując się tak bardzo jak tylko się dało.

Środa 04.11
Metamorfoza 21 bardzo udana, bo Remek nie obudził się aż do rozciągania i dał mi poćwiczyć. Byłam szalenie szczęśliwa.



Czwartek 05.11
Szok Trening. Ze śpiącym Remkiem jest łatwiej :) Było cudownie.

Piątek 06.11
Z chorym dzieckiem do lekarza trzeba było jechać na koniec miasta. Wiedziałam, że nie da rady ćwiczyć, toteż nie ćwiczyłam i nie miałam z tego powodu wyrzutów sumienia. Mimo, że wiedziałam, że w sobotę też się nie uda.

Sobota 07.11
I tak jak mówiłam - nie udało się. Niestety, weekend zjazdowy, od 8 do 20 na uczelni i jeszcze do pracy. Nie było szans.

Niedziela 08.11
Mówią, żeby nie robić dłuższych przerw niż dwudniowe, a to już mój trzeci dzień i w zasadzie nie wiem dlaczego. Jakoś było mi głupio prosić mojego męża i dzieci, żeby się gdzieś schowali, bo ja będę ćwiczyć, skoro przez resztę tygodnia schodzą mi z drogi, bo pracuję. Wymyśliłam za to sposób - wyrobię sobie karnet na pobliską siłownię i będę tam chodzić, kiedy ćwiczenia w domu przeszkadzałyby mojej rodzinie.

Ale to dopiero od przyszłego tygodnia!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Matamorfoza z Chodakowską. Tydzień siedemnasty.

Mija kolejny, bardzo mierny tydzień, w którym za mało się zaangażowałam. Dieta jest taka nijaka, ćwiczenia nijakie. No w ogóle nijak. Każdy miewa chyba taki czas w swoim życiu, że trzeba się skupić na wielu rzeczach i po prostu nie da rady zaangażować we wszystko na 100%. I tak chudnę sobie na pół gwizdka. Ale chudnę! Ważę 68,7 kg, czyli 0,1 kg mniej niż 2 tygodnie temu :P W tym tempie wagę 60 kg osiągnę w 3 lata i 4 miesiące. Musicie przyznać, że to bardzo kusząca perspektywa.
W tym tygodniu najważniejszą zmianą było przerzucenie się z mleka 3,2% na 2% (kiedyś myślałam, że tłuszcz nie zaszkodzi, ale jednak okazało się, że przesadzam z ilością; zauważyłam, ponadto, że w wielu dietach właśnie takie mleko jest najbardziej polecane, między innymi u Ewy).

Poniedziałek 26.10
Turbo Wyzwanie w wersji dla początkujących. Bolą mnie kolana już od długiego czasu, mimo tego, że bardzo staram się wszystkie ćwiczenia wykonywać bardzo dokładnie i z dobrą techniką. Niestety, musiałam je najwyraźniej nadwyrężyć tak, że tylko odpoczynek im może pomóc. Ale przecież nie ma sensu nie ćwiczyć! Chyba bym oszalała! No to ćwiczę bez podskoków. Prawie. Tak całkiem nie mogę się powstrzymać od skakania...

Wtorek 27.10
Metamorfoza 21.

Środa 28.10
Mimo wizyty u dentysty udaje mi się zrobić Secret, ale tylko dzięki dniu wolnemu mojego męża, który w czasie moich ćwiczeń zajmuje się małym potworem. Jestem taaaaka szczęśliwa! Nie zniosłabym kolejnego dnia przerwy.

Czwartek 29.10
Szok Trening. Dzisiaj trzeba na szybko, a Szok Trening to tylko 30 minut + rozgrzewka. Zaczynam pracę już o 12 i do tego czasu musi być po wszystkim. Remek towarzyszy mi przez cały program i jest zachwycony wędrującą po całym mieszkaniu matką :P

Piątek 30.10
Dzisiaj nie udaje się nic zrobić, gdyż z samego rana mam gościa :) Na szczęście jednak jutro nie jest weekend zjazdowy i mimo, że muszę popracować, to powinnam znaleźć czas na ćwiczenia.

Sobota 31.10
Zaraz przed pracą odpalam Detocell Academy, który jest po prostu najkrótszy, trwa tylko 30 minut w całości. Pamiętam go jako spoko trening, nic szczególnego.
Już po 10 minutach chciałam, żeby mnie ktoś zabił tu i teraz. Ewa do mnie mówi "minęło 15 minut, nawet sobie nie myśl, że gdzieś teraz pójdziesz" a ja oparta o swoje kolana dyszę jakby mi ktoś płuca zmniejszył. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie umieram. Chyba już wiem co niektóre kobiety mówią o swojej okresowej niedyspozycji, ale sama spotkałam się z tym pierwszy raz. Jestem w ciężkim szoku.

To był mój 90. trening z Ewą Chodakowską, 20. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Niedziela 01.11
Chciałam ćwiczyć, ale Dominik powiedział, że skoro tak słabo się czuję, to powinnam odpuścić, jako, że to jest 1. listopada i czeka nas naprawdę dużo chodzenia. Tak więc dużą część dnia spędzam śpiąc, wciągając banany i orzechy, a także kawałek czekoladowego ciasta, na co bym sobie normalnie nie pozwoliła, ale HEEEELOŁ! Przecież ja tutaj jestem osłabiona! Zwyczajnie mi się należy ;)
Za to wieczorne włóczenie po cmentarzu tak mi daje w kość, że jakoś nie żałuję dnia wolnego.


środa, 28 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień szesnasty.

Tygodnie mijają a ja nawet nie wiem kiedy. Mam wrażenie, że nie mogę w tym czasiee pójść do przodu, bo to za krótko. Nie mogę na spokojnie usiąść i zastanowić się nad tym co jeść czy ćwiczyć, więc wszystko wychodzi tak od przypadku do przypadku. Nie wiem czy można jeszcze powiedzieć, że realizuję Metamorfozę 88, ponieważ nie jem zgodnie z aktualnym planem Ewy a ćwiczenia też robię inne, bo ostatnio były przewidziane dwa razy dziennie i to mnie już przerosło. Ale się dość staram.
Na mojej niedzielnej wadze pokazuje się 69,3 kg, czyli 0,5 kg więcej niż tydzień temu. Nasuwa się - Pan dał i zabrał Pan. Zdradzę jednak w sekrecie, że już we wtorek waga wróci do poprzedniego poziomu. I być może już w kolejną niedzielę zmierzę się i wyjdzie coś mniej?

Poniedziałek 19.10
Metamorfoza 21.

Wtorek 20.10
Taaak. Nie udało się. Byłam cały dzień u lekarzy i w drodze do nich, potem na uczelni, później w pracy i świadomie zaplanowałam ten dzień jako wolny. To był wolny.

Środa 21.10
Byłam u dentysty. Nie żeby mnie to usprawiedliwiało, ale zajęło mi to trzy godziny, plus dojazd - 5. Naprawdę. W Warszawie! I to dość niedaleko. Taka magia poruszania się z wózkiem, niektóre trasy są niemożliwe do przebycia pojazdami niskopodłogowymi.
Wróciłam dokładnie w momencie, kiedy moja niania była już gotowa do przejęcia Remka a ja - do pracy. I tak skończyłam o jakiejś nieludzkiej porze i nie zrobiłam nic.
Tak, wiem, marne tłumaczenia. Ale kiedy zharowana jak wół przysnęłam pod koniec pracy to już odpuściłam.

Tak wyglądał zwis swobodny mojego brzucha kilka tygodni temu. I jeśli nadal będę tak opuszczać ćwiczenia, to będzie nadal tak ze mnie drwił.

Czwartek 22.10
Turbo Wyzwanie. Żeby nie było, że się nie staram, po dwóch dniach przerwy trzeba było zacząć z kopyta!

Piątek 23.10
Metamorfoza 21, bardzo zresztą udana.

Sobota 24.10
Dzisiaj mam już trzeci w tym tygodniu dzień przerwy! Nawet chciałam zrobić trening, bardzo, bo aż nie wypada, ale zajęcia od 8 do 20 na uczelni i jeszcze potem do pracy do 23... Serio?!

Niedziela 25.10
Szok Trening, jak przystało na niedzielę.

To był mój 85. trening z Ewą Chodakowską, 15. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

poniedziałek, 19 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień piętnasty.

Od środy ograniczyłam węglowodany i zdecydowanie zwiększyłam ilość białka w diecie, na razie w sposób niekontrolowany. Mimo to, efekt jest natychmiastowy, co nie oznacza, że pożądany - ważę 68,8 kg. Tak duża różnica w tak krótkim czasie jest jeszcze bardziej niepokojąca niż brak postępów. Nie od dziś wiadomo, że nie można zbyt szybko chudnąć, a taki spadek może być efektem przebiałkowienia organizmu i kwasicy metabolicznej. Aby nie dopuścić do kwasicy należy jeść jak najwięcej warzyw i owoców i to nawet tych z zasady kwaśnych jak pomarańcze czy cytryny. Warzywa i owoce alkalizują tzn. odkwaszają organizm, czyli dobrze dla nas. Widzicie, teraz się dokształcam. Chcę schudnąć i mieć mięśnie, a to naturalnie oznacza więcej białka i mniej węglowodanów, ale nie chcę zrobić sobie przy tym krzywdy. Jak widać, nie jest to śmiesznie proste. Ba! Wymaga nawet sporo namysłu.
Przez ten tydzień miałam wrażenie, że ćwiczę jakoś bezsensownie, bo nigdy z konkretnym planem. Ale codziennie i zawsze z dużym zaangażowaniem, więc chyba nie jest tak źle jak mi się wydaje.

Poniedziałek 12.10
Szok trening

Wtorek 13.10
Metamorfoza

Środa 14.10
Dzisiaj był bieg z wózkiem na autobus (wywołałam niezłe poruszenie na ulicy, ale jaki to był widowiskowy sprint!), był spacer na 2 km, bo mój autobus nieoczekiwanie skończył trasę, było siłowanie się z wózkiem przy wchodzeniu, wychodzeniu, przejeżdżaniu, wjeżdżaniu w różne miejsca. I to wszystko na czczo, bo jechałam na pomiar parametrów ciała mego. Było tak dziko, że wystarczyłoby za trening samo w sobie, ale jednak po powrocie zaczęłam Secret, którego niestety zrobiłam tylko połowę, bo trzeba się już było do pracy szykować. Ale liczę ten trening za jeden, należy mi się za zaangażowanie.


Czwartek 15.10
Szok Trening

Piątek 16.10
Metamorfoza 21, czyli trening z piłką bez piłki. Przywykam powoli do tego programu, nauczyłam się czerpać przyjemność z ćwiczeń w wersji "bezpiłkowej" i stwierdziłam, że nic mi się nie stanie jak poczekam z zakupem piłki jeszcze ze 2 czy 4 tygodnie. Jak już piłkę kupię, to będę musiała ćwiczyć z nią, bo głupio będzie nie, więc póki nie mam - porobię te inne ćwiczenia. Nie wszystkie są proste, niektóre w tej właśnie wersji są bardzo ciężkie. Więc też warto.

To był mój 80. trening z Ewą Chodakowską, 10. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Sobota 17.10
Dzisiaj mam dzień przerwy! Nawet chciałam zrobić trening, bo ta środa taka marna i mam wyrzuty sumienia, ale naprawdę nie było jak. A jak nie ma jak, to trzeba to jakoś wytrzymać i nie ćwiczyć. To dopiero wyzwanie!


Niedziela 18.10
Dominik poprosił bym zrobiła "ten śmieszny trening" co by mógł sobie popatrzeć. No to wedle życzenia: Szok Trening. Mówiłam już, że go uwielbiam? No to mówię. Uwielbiam go! Uczucie po - nie do opisania :)

Oczywiście chodziło mi o trening, bo tak jak teraz czytam, to brzmi jakby mojego męża. A przecież wszyscy wiemy co jest lepsze, nie? :P

czwartek, 15 października 2015

Podsumowanie 100 dniach od rozpoczęcia ćwiczeń

W tę niedzielę, 11.10.2015, minęło 14 tygodni od kiedy zaczęłam ćwiczyć. To podsumowanie miałam zrobić po trzynastu tygodniach, czyli dokładnie 1/4 roku, ale ilość obowiązków mnie nieco przerosła.
Dlatego tym razem zawrę podsumowanie na dzień dzisiejszy - 14 i 3/7 tygodnia ćwiczeń.
Zaczęłam ćwiczyć 06.07.2015, czyli dokładnie 100 dni temu! W tym czasie zrobiłam 78 treningów. Teraz ćwiczę 6 dni w tygodniu bez wyjątku, raczej bardziej wymagające programy, zawsze w wersji dla zaawansowanych lub średnio zaawansowanych. Idzie mi całkiem nieźle, dlatego często staram się jeszcze mocniej i szybciej robić niż Ewa. Czasem się da, częściej nie, ale na tym etapie jest wszystko ok.
Mam już matę, którą dostałam na treningu w Złotych Tarasach i która już zdecydowanie zdążyła się zużyć, na tyle, że rozglądam się za kolejną. Myślę też o kupnie piłki, aby lepiej ćwiczyć program Metamorfoza 21.

waga: 69,3 kg (-0,9 kg od początku, na domowej wadze)
obwód w pasie: 92 cm (-4 cm od początku, bez zmian w ciągu ostatnich 7 tygodni)``
obwód w talii:  78 cm (- 3 cm od początku, +2 cm przez ostatnie 7 tygodni)
obwód w tyłku: 102 cm (- 2,5 cm od początku, -1 cm przez ostatnie 7 tygodni)
obwód w udzie: 60 cm (-1 cm od początku, bez zmian w ciągu ostatnich 7 tygodni)

Jak widać w ciągu ostatnich kilku tygodni w talii mi centymetrów przybyło a o reszcie nie warto nawet wspominać.


Powyżej wrzucam wydruki z analizatorów składu ciała. Pierwsza analiza z 30.08, ze Złotych Tarasów, druga z dzisiaj. 45 dni różnicy. Waga "na mieście" zawsze daje wyższą wagę niż domowa, głównie ze względu na warunki, których "na mieście" nie da się spełnić. Poza tym moja domowa waga zaniża kilogramy i to jest fakt, ma jakieś 0,5 kg w dół. Ale jest dość miarodajna.

Jeśli ktoś chciał, żebym go zmotywowała, to teraz pewnie czuje takiego doła jak ja. Tłuszcz spadł nieznacznie, w granicach błędu pomiaru, za to masa mięśniowa spadła już zauważalnie. Zamiast znacząco wzrosnąć.

Wiele, bardzo ciężkich treningów, przeszłam, żeby dzisiaj zobaczyć spektakularną zmianę. Żeby okazało się jaka jestem umięśniona.
I się nie okazało. Jest gorzej niż było.
Okazało się, że za bardzo skupiłam się na kaloriach, za to za mało uważałam na białko. I zjadłam swoje mięśnie!

Polecono mi jeść mniej owoców (max. 1 porcję dziennie, taką, która mieści się w szklance) i wsuwać przynajmniej 70 g białka. Pomysłem na suplementację miałyby być wysokobiałkowe nutridrinki z aptek, które są lepszą wersją odżywek białkowych. I jeść, jeść, jeść białko! Ryby, twaróg, kasze, strączki!

Postanowiłam mocno ograniczyć węglowodany oraz zbędne tłuszcze typu masło. Żadnych słodyczy w żadnych ilościach. Mleko z 3,2% na 2%. Nie będę oszukiwała na ilości jedzenia - Ewa mówi 3 łyżki kaszy to trzy, nie pięć.

Będę ćwiczyć jak dzika!

Dam Wam znać w połowie Metamorfozy 88 jak idzie mi dalej. Pod koniec listopada idę na kolejny pomiar. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 11 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień czternasty.

To miał być szczególny, niezapomniany tydzień pierwszy tydzień Metamorfozy 88 dni do Nowego Roku z Ewą Chodakowską. Miałam całkowicie zmienić zestaw ćwiczeń. Po raz pierwszy w życiu miałam korzystać z pełnej, ułożonej przez kogoś diety. Miałam całkowicie przestać jeść słodycze. To miało być coś.
Skończyło się na tym, że przez cały tydzień udało mi się jeść śniadanie z wtorku, poza tym w zasadzie nic prócz może olbrzymich ilości słodyczy a także jednej pizzy. W zasadzie było tragicznie pod względem diety.
Poza tym... A zresztą, przeczytajcie sami.

Poniedziałek 05.10
Miałam zacząć nową dietę i nowe ćwiczenia, ale nie poszłam do sklepu po produkty, a moje płyty jeszcze nie przyszły. Tak więc zjadłam co mi tam pod rękę wpadło, a poćwiczyłam Turbo Power. Było bardzo sentymentalnie. Uwielbiam ten trening i z całą pewnością będę za nim tęsknić. ;(
To był mój 70. trening z Ewą Chodakowską i jednocześnie ostatni z pierwszego rzutu treningów.

Wtorek 06.10
Dzisiaj był mój pierwszy prawdziwy treningowy dzień z nowej Metamorfozy! Przyszły moje płyty, więc całkiem podniecona odpakowałam Szok Trening i odpaliłam płytę. Ale dziwny trening! Śmieszny :D

A tutaj wrzucam moje nowe płyty:

Środa 07.10
Otworzyłam kolejną płytę. Turbo Wyzwanie. Byłam bardzo rozczarowana, ponieważ taka ilość zmian pozycji, krótki czas na każde ćwiczenie (20 sekund) i tylko dwa powtórzenia serii - zanim się dobrze zrobi ćwiczenie, to już trzeba przejść do kolejnego. Na koniec byłam spocona nie bardziej niż po Secrecie a satysfakcja była mniejsza.

Czwartek 08.10
Czwartek nadal jest dniem Secretu, chociaż chyba ostatni raz, od przyszłego tygodnia powinien przeskoczyć na środę. To całe szaleństwo z nowymi treningami mnie bardzo stresuje, dlatego chętnie robię sobie taki przerywnik w postaci treningu, który już znam i lubię.
Poza tym już drugi dzień z rzędu próbowałam jeść według wskazań mojego guru, ale udało mi się tylko ze śniadaniem, niestety. Więc chyba nic dziwnego, że dojadłam słodyczami w ilości hurtowej, nie?

Piątek 09.10
Planowałam otworzyć moją trzecią płytę - Metamorfozę, ale niestety okazało się, że płyta nie działa. Dlatego zrobiłam ponownie Turbo Wyzwanie, nie pamiętam już zresztą jakim kryterium się w tym kierowałam. Prawdopodobnie wpadłam na pomysł, że Turbo jest dłuższe niż Szok Trening, a jutro regeneracja...
Podobało mi się zdecydowanie bardziej. Nie będzie to nigdy mój ulubiony trening, jest zbyt chaotyczny, ale powoli udaje mi się opanować reguły. Z czasem powinnam z niego wydobyć to co najważniejsze.

Sobota 10.10
W dniu regeneracji regenerowałam się na maksa. Byłam tak nie do życia, że nawet swoich ćwiczeń na nogi nie zrobiłam. Oczywiście weszłam po schodach na szóste piętro na uczelni podczas zjazdu, ale nie dlatego, żeby ćwiczyć, tylko w drodze do biblioteki, nie było to więc świadome umęczenie. No, może trochę, mogłam przecież wybrać windę.
Za to nachodziłam się jak dzika, ponieważ nie mogę wyjść na dwór i stać w miejscu - jest okropnie zimno. Niby to dobrze, bo się spala więcej kalorii, ale jeszcze trochę tak i ze strachu przed tym mrozem nie wyjdę z domu aż do kwietnia!

Niedziela 11.10
Już po raz trzeci robię Turbo Wyzwanie. Ułożyłam sobie plan na cały tydzień i teraz mam zamiar go realizować. Dzisiejsze Turbo już było ok, chociaż nie łudzę się, że zapamiętam kolejność ćwiczeń i nie będę musiała patrzeć jak Ewka najpierw pokazuje wersję dla początkujących, żeby się dowiedzieć co mam zrobić. Nigdy nie udało mi się zapamiętać kolejności ćwiczeń, nawet w Skalpelu. Chyba w ogóle zrobię podsumowanie tych treningów, jak już się z nimi lepiej zapoznam. Na gorąco nie ma sensu, bo nowości są zawsze ciężkie do zniesienia, a potem człowiek nawet docenia.

To był mój 75. trening z Ewą Chodakowską, 5. z cyklu Metamorfoza 88 dni do Nowego Roku.

Po całym tygodniu jedzenia jak najgorzej, nietrzymania się żadnej diety i w ogóle nietrzymania się czegokolwiek - ważę 69,8 kg. Spadłam poniżej 70 kg!!! Rzecz, na którą czekałam trzy miesiące, na którą ciężko pracowałam, przyszła, gdy zachowywałam się najgorzej na świecie. Czy stało się to żeby mnie zachęcić do dalszych starań? Czy może pizza mówi mi w ten sposób, że jesteśmy sobie przeznaczone?
 

niedziela, 4 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień trzynasty.

Jest to ostatni tydzień przez ważeniem. Nie tak to sobie wyobrażałam 7 tygodni temu. Wyglądam jak ludzik Michellin kiedy usiądę, tłuszczyk na pupie lekko zwisa, a każde z ud wykarmiłoby rodzinę kanibali przez tydzień. Mimo to mięśnie mam bardzo okazałe, przynajmniej na nogach i w górnej części brzucha. Ogólnie mam trochę powodów do narzekania i trochę do zadowolenia. Czyli norma, nie? ;)

Poniedziałek 28.09
Dzisiaj była Ekstra Figura. Bardzo zła ekstra figura. Remek nie spał i cały czas mnie absorbował. W czasie pierwszej przerwy musiałam mu zmienić pampersa. W czasie drugiej - znowu zmienić pampersa. Przy wykrokach na skos nie zauważyłam, że rozwiązał mi sznurówki w jednym bucie i zaciekle je przeżuwa, tak byłam skupiona. Nie mogłam robić ćwiczenia na mięśnie skośne brzucha, bo leżąca na macie mama była idealnym rusztowaniem do stawania przy nim i gdybym machała łokciami to bym go uderzyła. Przy ostatniej przerwie kładłam go do łóżeczka i musiałam pauzować, aby kilka razy do niego wracać. Było to bardzo zajmujące i nie pozwalało się skupić. Z drugiej strony mniej więcej do początku września rzadko zdarzało mi się ćwiczyć bez asysty dzieci i jakoś sobie radziłam. Po prostu się rozbestwiłam przyzwyczajona do tego, że nikt mi się nie plącze i nie płacze nad głową.

Zjadłam dzisiaj zaplanowanego od wczoraj cukierka z paczuszki przyniesionej przez męża mego z pracy. Nie żałuję, to tylko jeden cukierek.

Wtorek 29.09
Żaden trening nie daje mi teraz tyle co Skalpel. To jest wbrew pozorom program dość wymagający gdy zrobić go baaardzo ale to baaardzo dokładnie i dokładnie w takim tempie jak Ewa. Mi już się powoli udaje. :) Kolejnym krokiem będzie kupienie sobie obciążników na nadgarstki, aby troszeczkę bardziej popracować na ręce.

To był 65. trening z Ewą Chodakowską.

Dzisiaj wciągnęłam pizzę. I to nie jakąś dietetyczną, tylko pełnotłustą z podwójnym serem. Głupio mi potwornie.

Środa 30.09
To był wyjątkowo udany Killer. Remek spał a ja miałam czas, żeby spokojnie zająć się ćwiczeniami. Zrobiłam je tak dokładnie jak tylko dałam radę. Po raz pierwszy czułam, że kardio nie jest tylko po to, aby je jakoś przeżyć, ale można zrobić je lepiej i dokładniej. Udało mi się wreszcie pomyśleć o tym aby mieć prostą sylwetkę i w kilku momentach o spinaniu mięśni. Może to brzmi kuriozalnie, ale dla mnie to coś wyjątkowego, ponieważ zawsze przy Killerze wyglądałam jak bardzo chora kura. Teraz może się to zmienić.
Zmodyfikowałam ćwiczenie na mięśnie skośne brzucha i robię je na leżąco. To łatwiejsza wersja i pewnie mniej wymagająca dla mięśni, ale tamta powodowała u mnie nagminne pękanie skóry na jednym z rozstępów, co bolało i długo się leczyło. Każdy powinien ćwiczenia modyfikować pod swoje zdrowie i możliwości.
Dlatego ostatnie ćwiczenie - żabę, robię w wersji trudniejszej. Nie można sobie tylko ułatwiać ;)

Czwartek 01.10
Czwartek jest dniem Secretu. Ćwicząc jakieś 10 minut zadawałam sobie pytanie czy w ogóle jest sens? Przecież nie czuję.
A potem poprawiłam dokładność, mocniej spięłam mięśnie i... miałam ochotę umrzeć tu i teraz.
Siedzę od godziny już, a w całym ciele czuję takie dziwne mrowienie. Secret jest cudowny :)

Piątek 02.10
Moim planem na wczorajszy trening było sprawić, żeby mięśnie stanęły w płomieniach. Miało być ostro! Turbo Power jest treningiem w dużej mierze skupiającym się na nogach - uda, pośladki, wiadomo. Uwielbiam go zresztą szalenie, ćwiczę przed dniem regeneracyjnym i wtedy zwykle daję z siebie 100%.

Ale oczywiście Remek postanowił mi pokrzyżować plany. Zrobiłam 8 przerw w 45 minutowym treningu, aby go położyć spać. I tylko powtarzałam sobie w kółko "każdy trening jest lepszy od tego niezrobionego". Czasami to musi wystarczyć.

Sobota 03.10
Sobota to dzień regeneracji, tym razem spędzony prawie w całości na uczelni, cały czas w ławce. Uznałam więc, że wejść na przerwie 6 pięter w górę, potem zejść 6 pięter w dół, na kolejnej zrobić ćwiczenia na nogi, a resztę przerw przespacerować, to nie mini trening, to po prostu konieczność, żeby przez to całe siedzenie pupa mi się całkiem nie rozpłaszczyła.
A na wieczór zjadłam pół opakowania ciastek. To było obrzydliwe. Jednak od poniedziałku będzie tak restrykcyjnie, że trochę mi się teraz należy.

Niedziela 04.10
Speed Effect. Dzisiaj był prawdopodobnie ostatni Speed Effect przez najbliższe trzy miesiące. Już do mnie idą pocztą trzy płyty z czterema nowymi programami, które mam ćwiczyć przez kolejne 88 dni. Będę tęsknić!
Dałam z siebie naprawdę dużo, robiłam wszystko w trudniejszej wersji i dokładnie w takim tempie w jakim Tomek. Jestem z siebie dumna  :) Mam już naprawdę dobrą kondycję!

środa, 23 września 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień dwunasty.

Przez ostatnie dwa tygodnie nie udało mi się robić przerwy w niedzielę i zawsze wypadała w sobotę. A ponieważ od października w soboty jestem na uczelni od 8 do 20, za to w niedzielę dopiero od 10, więc w sumie lepiej przesunąć regenerację na stałe na soboty.
W tym tygodniu realizuję też plan żywieniowy oparty na czterech posiłkach dziennie: poranny koktajl, śniadanie potreningowe, obiad na ciepło przed pracą, sałatka z rybą lub mozzarellą i ilością zieleniny gotową zaspokoić średniej wielkości krowę na wieczór. Jeśli przerwa między sałatką a obiadem będzie za duża to może wprowadzę jakiś koktajl w pracy? Jedzenie w pracy niestety odpada. No i najciężej jest ugotować obiad, to moja pięta achillesowa. Dlatego będę walczyć o minimum - jeść cokolwiek, nawet codziennie to samo, ale jeść.

Poniedziałek 21.09
Dzisiaj była Ekstra Figura. Od wczoraj czuję całe nogi, pośladki i boczki, dlatego ten program mi je tak przyjemnie dociska na maksa. Jestem z siebie dumna, bo udało mi się zrobić wszystko naprawdę porządnie i w dobrym tempie. Mam chyba dobry dzień, bo nie sądzę żebym taką formę sobie wyrobiła w ostatnim tygodniu :D Po prostu dni bywają różne - dzisiaj jest dzień treningowy!

Wtorek 22.09
Dzisiaj zrobiłam Skalpel. Uwielbiam Skalpel! To mój zdecydowanie ulubiony trening Ewy. Żadnych serii, żadnej nudy, zanim zdążysz mieć dosyć - ćwiczenie znika i robisz coś innego. Bardzo się postarałam, bardzo. Moje lekko zakwaszone nogi i pośladki (już od niedzieli) teraz czuję jeszcze mocniej. Ale bardzo mi się to podoba. Lubię lekkie zakwasy :) Tylko jak ja dam radę jutrzejszemu Killerowi?!

Środa 23.09
Dzisiaj był Killer. Miałam tym dzisiejszym treningiem podkręcić sobie metabolizm i przy okazji humor na cały dzień, ale niestety tak się nie stało. Najpierw zdążyłam dziko wygłodnieć przed ćwiczeniami, bo przez dwie godziny próbowałam położyć Remka spać, a on naprawdę, ale to naprawdę chciał spać i bardzo nie mógł. Płacz, krzyk - miałam tak dosyć, że myślałam, że odpuszczę ćwiczenia. Ale bym sobie w oczy nie mogła spojrzeć gdybym odpuściła, więc tak jak miał być Killer, tak był. Tylko w jakimś takim wisielczym nastroju dzisiaj. I na minimum możliwości, no może na średniaka, na pewno nie na maxa. Po ćwiczeniach szczęśliwa umyłam się w dwie minuty, bo już mogłam zrobić sobie owsiankę. Moja codzienna owsianka z owocami (truskawki i jabłko dzisiaj), siemieniem lnianym i płatkami migdałowymi ma aż 750 kcal. Zastanawiałam się czy jej jakoś nie ograniczyć, ale to mój najważniejszy posiłek w ciągu całego dnia. A DZISIAJ SIĘ NIĄ NIE NAJADŁAM!!! I siedzę, głodna, zmarźnięta i zmęczona. Siedzę, a powinnam sprzątać. Ale się boję Remka obudzić, bo jak sobie przypominam jaki był zmęczony, to wolę bałagan niż ten płacz.
Lepiej żebym po tych męczarniach, jutro najlepiej, obudziła się szczupła! Nie będę się tak męczyć po nic!

To był 60. trening z Ewą Chodakowską. Nie pamiętałam o tym w czasie ćwiczeń. Jakbym pamiętała, to może bym się bardziej postarała?

Czwartek 17.09
Dzisiaj był porządny Secret. Bardzo się starałam zrobić wszystko dokładnie i w dobrym tempie. Kilka razy musiałam przerwać na sekundę, ale staram się żeby to nie było regułą. Tam i tak jest tyle przerw przy przejściu z jednej pozycji do drugiej, że nie wypada jeszcze się obijać.
Wczoraj zamiast zjeść dwa kawałki chleba zjadłam zwykłą, pszenną bułkę. Ale Dominik przyniósł ciepłe ze sklepu. Kto by się oparł?!

Piątek 24.09
To był najgorszy Turbo Power  w moim całym treningowym życiu. Byłam w takim dole, że pewnie zły humor aż ze mnie wyciekał. Miałam ochotę przerwać po pierwszej rundzie, a jeszcze nigdy tego nie zrobiłam, nawet na samym początku. Nie zrobiłam rozciągania, bo leżałam na macie i gapiłam się w nią pustym wzrokiem. A to dopiero trzeci dzień jesieni. Jeśli to jest jesienna chandra to mam problem.
Brakuje mi wiary w sens tych ćwiczeń. Kończy się dwunasty tydzień, byłby już czas na mierzenie, ale postanowiłam już wcześniej, że zmierzę się dopiero po trzynastym, ponieważ trzynaście tygodni to dokładnie ćwierć roku. Nie spodziewam się jednak cudów.

Wieczorem Ewa wrzuca pomysł na ćwiczenia na nogi idealne do robienia przy myciu zębów. Robię przy wieczornym myciu i chociaż spodziewałam się, że nawet nie poczuję to poczułam. :)

Sobota 25.09
Dzisiaj obudziłam się z naprawdę niezłymi zakwasami. Wychodzi wczorajsze Turbo Power dobite dodatkowymi ćwiczeniami Ewy. Jestem taka szczęśliwa mając zakwasy! Wtedy czuję wszystkie swoje mięśnie, a mięśni tych jest już naprawdę sporo. Od razu poprawia mi się humor! Może i jestem obtłuszczona, ale umięśniona jestem jeszcze bardziej! Deal with it!
Dzisiaj regeneracja. Ale może chociaż sprawdzę jak mi się uda długo deskę przytrzymać? Sprawdziłam, 1,5 minuty bez dużego problemu, mąż mój wytrzymał 45 sekund :D Sprawdziłam też jak długo mogę utrzymać pozycję krzesła. Tutaj niestety do 1,5 minuty doszłam ledwo, ale doszłam.

Oczywiście dodatkowe ćwiczenia Ewy zrobię przynajmniej dwa razy, to się przecież nie liczy do treningów ;)

Tu wrzucam link do filmiku z tymi ćwiczonkami.

WYSMUKLAMY I WZMACNIAMY ❤️❤️ super prosty zestaw - idealny podczas mycia zębów rano i wieczorem 󾌩󾌩 Wykonaj MAX powtorzen każdego cwiczenia - PRZEZ CAŁY CZAS MIEJ NAPIĘTE POŚLADKI 󾭞󾭞 zaskoczysz sie 󾌳󾌳 TO JEST ZESTAW DLA KAŻDEGO ❤️❤️ Udostepnij i wracaj do niego każdego dnia 󾌬󾌬
Posted by Ewa Chodakowska on 25 września 2015



Niedziela 26.09
To jest dzień na Speed Effect. Ale ja mam takie szalone zakwasy po tych wczorajszych "regeneracyjnych" harcach, że zastanawiam się nad policzeniem podniesienia się z łóżka jako treningu. Ale już chwilę później Tomek rozgrzewa mi mięśnie, dociska co trzeba i jest cudownie. CUDOWNIE JEST!!! Ooo! Jak mi dobrze po tych wszystkich ćwiczeniach! Będę szczupła, będę szczupła, będę szczupła! Czuję jak to do mnie idzie :) :) :) :)
Kolejny treningowy tydzień się zaczyna!

piątek, 18 września 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień jedenasty.

Uznałam, że wpisywanie tutaj wszystkich swoich żywieniowych grzechów będzie dobrym sposobem na dopełnienie obrazu zmiany. Lub jej braku. Dzięki temu też nie będę mieć poczucia, że przecież tak znakomicie się odżywiam a nie chudnę. W każdej chwili będę mogła zobaczyć w czym i kiedy zawaliłam. To jest całkiem standardowy tydzień. Kilka dnia takich, że naprawdę powinno się być w trzech miejscach na raz i znaleźć chwilę na ćwiczenia jest cudem, a kilka dni takich, że dokładnie wiadomo co się będzie robiło i wystarczy realizować plan, żeby nic nam nie odebrało tej magicznej godziny dla siebie. Czekają mnie setki podobnych tygodni. Dlatego nie można się poddać właśnie w te, rutynowe dni. Niech mi to wejdzie w krew!

Poniedziałek 14.09
Jest tak strasznie zimno i nieprzyjemnie. Remek miał okropną noc, nie chciał spać i tak strasznie płakał a myśmy nie mogli się domyślić co się dzieje. Teraz myślę, że mógł go uwierać potworne pełny, a mimo to niewyczuwalny pampers. A myśmy go tak męczyli! No ale to było dziwne.
Od 4 więc w zasadzie nie spał. O 8 odprowadziłam Elizę do przedszkola, zmęczona, niewyspana i potwornie głodna, bo nie zdążyłam zrobić nawet porannego koktajlu. Gdy wróciłam do domu jedyne na co miałam ochotę to położyć się znowu do łóżka. Byle tylko trochę odpocząć i się wygrzać. Mieszkanie wyglądało jakby szaleli po nim złodzieje. Trzeba by posprzątać, bo nie zostało nawet kawałka podłogi na matę.
Ooo! Jak bardzo nie chciało mi się ćwiczyć!
No więc zrobiłam Skalpel. Nie ma siedzenia na kanapie! Nie ma leżenia w łóżku! Tłuszczyk humoru nie poprawi a ćwiczenia owszem! Dlatego trzeba się dodatkowo przyłożyć.

Ojej! Jak mi teraz dobrze po tym wszystkim!

Wtorek 15.09
Dzisiaj chciałam coś lekkiego, ale nie Secret, bo Secret najlepiej zrobić po ciężkim dniu, a wczoraj był jednak tylko Skalpel. Przejrzałam wszystko na YouTube, ale nie mogłam się zdecydować, więc włączyłam Killera
Trening mi co prawda nie podszedł, zwykle ćwiczyłam na czczo albo po lekkim koktajlu, a dzisiaj zrobiłam sobie małą kanapkę i cały czas ją czułam w żołądku. Dokładnie tak jakby chciała wrócić. I w ogóle było tak sobie.
Za to po wszystkim czuję się jakbym latała! Jestem taka szczęśliwa! Chodzę sobie przy lustrze, w czasie ćwiczeń oglądam odbicie w pianinie i widzę to! Czuję to gdy smaruję się kremem! JESTEM INNA! Mam mięśnie! I tłuszcz inaczej się układa!
Cały czas się obmacuję - to po udach, to po brzuchu, a tam, pod tym wszystkim, twarda skała!!! Jestem fit! Każde ćwiczenia teraz sprawiają mi większą przyjemność, bo dają mi to, co mogę już teraz zobaczyć. I to jest cudowne!!!

Środa 16.09
Dzisiaj Ekstra Figura. Nie chciało mi się, oczywiście, zawsze kiedy myślę o tym treningu to widzę tylko siebie balansującą na jednej nodze i przewracającą się raz po raz. Mimo to poszło zadziwiająco dobrze. Jednak mam krótką pamięć - ten trening jest bardzo dobrze wyważony i ma tak mało ćwiczeń, że ciężko się znudzić!

Czwartek 17.09
Dzisiaj Speed Effect. Do trzeciej rundy myślałam sobie - no, fajnie, trochę daje, bo jestem spocona, ale żadnej zadyszki, żadnego "o nie, już nie mogę!". Tomek chyba usłyszał, bo ostatnie dwie rundy były miodzio :D Moja mata miała odbite kształty niepokojąco przywodzące na myśl całun turyński, ponadto była w pianie. Myślałam, że ze zmęczenia pienią się tylko konie, ale najwyraźniej nie - ja też się pienię.
Za mało było brzucha. A to oznacza, że jutro będzie Secret :)
I zapomniałam dodać. To był 55 trening z Ewą Chodakowską.

Piątek 18.09
Wczoraj miałam dzień "czuję się  brzydka". Ostatnio trochę oszukałam i chwyciłam za miarkę. Miałam się co prawda mierzyć co 6 tygodni, ale czułam, że potrzebuję dopalacza. Sprawdzę sobie tylko jeden wymiar, żeby wiedzieć czy idę do przodu. Tylko talia. Nie pamiętam ile wyszło, ale wyszło więcej niż 4 tygodnie temu. WIĘCEJ! Próbowałam sobie powiedzieć, że to pewnie mięśnie się rozrosły pod tłuszczem i dlatego. Ale to tak naciągane, że nie przekonuje mnie ani trochę. Jestem ćwiczącym grubasem! Po co wstawać codziennie rano, żeby zrobić sobie specjalnie zielony koktajl, codziennie gotować owsiankę, robić sobie sałatkę na wieczór, żeby nie jeść niezdrowo? Po to, żeby tyć?! Siedzę, tak jak często siedziałam przed tym wszystkim, cały czas kompulsywnie ugniatając sobie oponkę, i jestem bliska płaczu.
Wieczorem przyszła Agnieszka. I zjadłyśmy lody, rurki z kremem, ciastka i jeszcze jakieś tureckie żelki. I jeszcze mąż mój zrobił ociekające topionym serem tosty. Normalnie bym sobie na żadną z tych rzeczy nie pozwoliła, ale dzisiaj jestem hipopotamem. Hipopotamem, który jest skazany na otyłość. Nic mi już nie pomoże, jedynym wyjściem jest zająć się tym, co zawsze kochałam najbardziej - jedzeniem.
Rano mam kaca i zaawansowaną depresję - może i jestem gruba, ale to co zrobiłam sprawi, że będę jeszcze grubsza, nie oszukujmy się. "Może powinnam wziąć leki przeczyszczające? Albo zrobić całodniową głodówkę?" - myślę ściskając kompulsywnie oponkę, jak niegdyś te zabawki-gniotki z balona napełnionego mąką. Tylko mnie to nie odstresowuje. "Może Turbo Power, żeby to szybko spalić?".
Nie, Turbo Power będzie jutro, przed niedzielą, tak jak zawsze. Dzisiaj Secret. Secret powinien uratować mój brzuch. Chociaż nawet Chodakowska nie uratuje mnie przed samą sobą, nie?

Oto on. Postanowiłam być dla siebie łaskawa i wrzucić go w wersji posteryzowanej. Wstydu i tak mi to zaoszczędzi niewiele. Jednak trochę mi się należy.

Sobota 19.09
W czwartek Ania obroniła inżyniera i zrobiła wczoraj imprezę. W związku z tym, że była impreza i darmowe żarcie to ja to żarcie musiałam wchłonąć. W ilościach hurtowych. Dlatego zjadłam ze dwie miski sałatki z mozzarellą, trzy kawałki ciasta kokosowego, miskę makaronu w sosie pomidorowym, dwie małe kanapeczki, dwa kawałki tortilli z serem i chipsy. Jedz człowieku co chcesz, ale nie jedz chipsów! Czy może być coś bardziej obrzydliwego?
Jem, patrząc się na szczupłe figury koleżanek Ani - dziewczyn studiujących informatykę! One powinny być wielkie, zwaliste i pryszczate, myślę, wrzucając na talerz kolejny kawałek ciasta. Co można by zrobić, aby mieć takie szczupłe nogi? - zastanawiam się sięgając po chipsy.
Ale przecież nie szkodzi, przecież już rano odpalę Turbo Power!
No więc nie. Gdy udało mi się dojechać do domu około trzeciej w nocy okazało się, że Remek akurat nie chce dłużej spać. Gdy już o ósmej z zamkniętymi oczami wyczołgałam się z łóżka, żeby Elizę zaprowadzić na balet ćwiczenia nie były mi w głowie. Tak samo jak gdy z baletu leciałyśmy tylko do domu na drugie śniadanie i potem od razu na występ taneczny Elizy na festynie dzielnicowym (na którym Agnieszka poczęstowała mnie połową Bounty, a ja nie odmówiłam - moja wina! moja wina!). Po wszystkim zasypiałam w każdej możliwej pozycji. Poćwiczę jutro!

Niedziela 20.09
Bycie grubszym zmotywowało mnie do tego, żeby dzisiaj dziko poćwiczyć. Mówię sobie - czas wypluć płuca. Zrobię Turbo Power w trudniejszej wersji.
Zamiast płuc o mało nie wyplułam żołądka, ponieważ zaraz po ćwiczeniach zwymiotowałam. Chyba za dużo wypiłam wcześniej wody. Ale teraz, jak już doszłam do siebie, to muszę stwierdzić, że się postarałam. Dobre zakończenie tygodnia :)
Może tylko następnym razem nie będę się tak opijać przed ćwiczeniami.

środa, 9 września 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Miesiąc trzeci - tydzień dziesiąty

Poprzedni tydzień był leciutki i zamiast dać mi kopa - rozleniwił. Poza tym pogoda w całej Polsce zrobiła się jesienna - deszcz, wiatr, zimno. Nie chce się ćwiczyć. Nic dziwnego, że ludzie zaczynają treningi na wiosnę. Jeśli zaczynasz na początku kwietnia to do października masz jeszcze 6 miesięcy, z początku świat budzi się do życia i rośnie chęć do zmian, a gdy w końcu nadejdą jesienne słoty Ty już też masz za sobą daleką drogę, niemałe efekty widać gołym okiem i motywacja tak nie spada.
Mi nie było dane zacząć wraz z wiosną, ale narzekanie jeszcze nikogo nie zaprowadziło daleko, więc trzeba po prostu spiąć pośladki... a także łydki, uda i przede wszystkim brzuch... i się nie poddawać!

Poniedziałek 07.09
Dzisiaj Ekstra Figura. Moja mama ćwiczy Ekstra Figurę, ja ćwiczę Ekstra Figurę. Ekstra Figura jest ekstra i godna polecenia. A więc polecam, wszystkim, szczególnie niezaawansowanym.

Wtorek 08.09
Oto Killer. Dobrze sobie czasem poskakać, nawet kiedy Twoje buty są śliskie i jedyne na czym się skupiasz to nie mięśnie, ale to, żeby się nie wyrąbać. Mata się suwa po podłodze i wszystko jest ciężej zrobić niż za czasów ręcznika. Ale narzekać każdy może, nie?

Środa 09.09
Ach, co to był za Skalpel! Idealny! Ewa mówi spinaj - a ja spinam, Ewa mówi wyżej - a ja wyżej, Ewa mówi pompuj - ja pompuje. Wdech, wydech, wdech, wydech! Czy oto zbliża się ta mityczna forma? Pod koniec wszystko paliło, wszystko piekło. Każde ćwiczenie udało mi się wykonać dużo dokładniej niż kiedykolwiek, każde ćwiczenie miało tyle powtórzeń ile ona robiła.
Do 25. minuty oczywiście. Takie zaangażowanie jednak nie jest jeszcze do utrzymania na cały trening, ale jestem z siebie dumna. Ćwiczenia na jednej nodze mnie jeszcze czasem przerastają. Nie jest wcale tak, jak twierdzą żartownisie, że ludzi z płaskostopiem bierze się na marynarzy, bo mają lepszą przyczepność do pokładu :D Nie, mamy koślawe, powykręcane nogi, które nie mają stałych punktów podparcia. Wiem jednak, że gdy będę mieć już mięśnie jak Chodakowska dam radę utrzymać równowagę nawet stojąc na zapałkach. Już to widzę!
TAAADAAAM! Oto był mój PIĘĆDZIESIĄTY trening z Ewą Chodakowską!!! 50!!!

Czwartek 10.09
Dzisiaj mam egzamin, o którym dowiedziałam się wczoraj. Lekko licząc, gdybym nie ćwiczyła to zaoszczędzę godzinę. A mam ich tylko 5 do godziny 0. Więc tym razem odpuszczam. Niech będzie dla mnie łaskawa, Pani nasza Chodakowska.

Piątek 11.09
Sesja rujnuje mój nieistniejący plan treningowy. Ale tak to już jest jak się zostawia wszystko na ostatni dzień. Dzisiaj jeden egzamin i dokończenie jeszcze jednego projektu. A to wszystko, oczywiście, w 5 godzin. Nawet nie zastanawiam się nad tym czy ćwiczyć - mieć godzinę i nie mieć godziny to już dwie godziny, nie?

Sobota 12.09
I tak oto minęły dwa dni bez ćwiczeń, a ja dokładam do nich trzeci.
Ciesząc się końcem sesji zaprosiłam Monikę na nocny maraton z Dumą i Uprzedzeniem (serial z 1995), jadłyśmy słone krakersy i słone orzeszki i zapijałyśmy to olbrzymimi ilościami zielonej herbaty. Od tej wody i soli rano prawdopodobnie ważyłyśmy ze 2 kg więcej każda, więc na śniadanie grzecznie zjadłyśmy jajka na miękko i twaróg. Jesteśmy fit, nawet kiedy nie chcemy :D
Potem miałam korepetycje i to aż do 17, więc szybko zrobił się wieczór i trzeba było kłaść dzieci spać. 
Ćwiczenia za nic nie pasowały do tego wszystkiego, toteż ich nie było. Zaczęłam panikować - trzy dni pod rząd to już krótka droga do tego, żeby odpuścić. Nigdy!

Niedziela 13.09 
Dzisiaj zainaugurowałam posesyjną aktywność. Nie ma egzaminów, nie ma wymówek! Muszę teraz przycisnąć, bo do dnia mierzenia zostały tylko trzy tygodnie a ją nie widzę żadnych spektakularnych efektów. Boję się, że moja miarką może mi powiedzieć to samo. Dlatego od dziś będę jeść przynajmniej cztery posiłki dziennie i ćwiczenia będę robić jeszcze mocniej. Mam trzy tygodnie! Każdy wymiar musi spaść przynajmniej o centymetr (w tym udo!).
A ćwiczyłam dzisiaj Speed Effect. Niezbyt intensywny, ale do Gap Day zostało aż 7 dni, więc nie mogłam rzucić Turbo Power. Ale dałam z siebie naprawdę dużo i czuję, że dobrze podziałało.

środa, 2 września 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Dziewiąty tydzień! Czas spokoju: Skalpel i Secret.

Po niedzielnym treningu z Tomkiem jestem potwornie obolała, kulejąca i z każdą godziną coraz bardziej "zakwaszona". Bolą mnie przede wszystkim nogi, dlatego postanawiam zainaugurować Secret, o którym wiem, że jest przyjazny nogom. Zaplanowałam sobie tydzień złożony tylko i wyłącznie ze Skalpela i Secretu, dzięki czemu nie przeforsuję się a poprawię technikę.

Poniedziałek 31.08
Jestem poturbowana po poprzednim, bardzo ciężkim tygodniu ćwiczeń. Żeby nie zwiększyć problemów z nogami postanowiłam po raz pierwszy zrobić Secret. Secret to pilates, w całości na macie, żadnego skakania, żadnego stania w ogóle, co najwyżej ćwiczenia w klęku. Ale mimo tego, że cała idea jest zupełnie nowa i jest to trening wyjątkowy na tle innych, to wiele ćwiczeń przypomina mi już te znane z innych programów np. Skalpela. W zasadzie wygląda na to, że we wszystkich programach Ewy jest trochę pilatesu. Mimo tego, że nie ma tu kardio, to jednak można się nieźle spocić i wcale nie jest to taki trening na Gap Day. Będę do niego wracała, ponieważ teraz chcę zmniejszyć presję treningową, wzmocnić mięśnie i zadbać o dokładność wykonywanych ćwiczeń, żeby w przyszłości uniknąć kontuzji.

Wtorek 01.09
Dzisiaj Skalpel. Część zakwasów po niedzieli znacząco się wzmocniła od wczoraj i już sama rozgrzewka polegająca na unoszeniu rąk przy oddechu jest dla mnie nie do zniesienia. Cały ten trening przeżyłam ledwo, jakby był to co najmniej Killer czy jakieś Turbo. Ale za to udało mi się wreszcie spinać brzuch! Po dwóch miesiącach! I to też jeszcze nieidealnie. Jestem jednak pewna, że do końca tygodnia się nauczę.
Mój wujek przyjechał jakiś czas temu i dał nam pudełko Raffaello i  dwa pudełka Kinder Bueno. Otwarte już wcześniej Raffaello nie ostało się długo, wciągnęłam nie wiem kiedy jakieś 6. Teraz nienawidzę siebie. Od dwóch miesięcy dobrze mi szło ze słodyczami a tu coś takiego! No ale to Raffaello... uwielbiam Raffaello, szaleję za nim!

Środa 02.09
Secret. Kilka momentów wyprowadza mnie z równowagi: "Kto to tu wsadził?! Nie taka była umowa! To miał być ŁATWY trening!". Nawet Secret jest pewnym wyzwaniem :)
Raffaello to było nic. Wieczorem otworzyliśmy Kinder Bueno i zjedliśmy tylko po jednym. Ale nie szkodzi, bo ja dzisiaj wciągnęłam prawie całą resztę. Jadłam i płakałam nad swoim wewnętrznym grubasem. Nigdy więcej słodyczy w domu! Ja już nie kupuję, mój mąż też do domu nie przynosi (chociaż ostatnio przyznał się, że kupił całą tabliczkę czekolady i zjadł ją pod sklepem; SERIO!!!).

Czwartek 03.09
Nie dałam rady! Treningowa rutyna, która tak naprawdę nie zdążyła się nawet zacząć, już mnie znudziła. Wpisuję w wyszukiwarkę YouTube "Skalpel", a tam, zaraz poniżej tego co powinnam włączyć pojawia się "Skalpel Wyzwanie". W zasadzie czemu nie? To przecież też Skalpel, tylko trochę inny. Co mi szkodzi?
No to robię! Czytałam kiedyś, że ruchy nieco przekombinowane i chyba się zgodzę. To nie jest po prost ciężki trening (bo jest ciężki), ale jest też trudny technicznie. Odpowiednie przyjęcie wielu pozycji jest dla mnie bardzo trudne i czasem nie zdążę zrobić dobrze trzech powtórzeń kiedy Ewa już kończy serię. Nie ma to na razie za bardzo sensu, muszę się polepszyć w standardowych ćwiczeniach i wtedy do tego wrócę. Wierzę, że pewnego dnia będę na tyle zaawansowana, że będę chciała takiego utrudnienia.
To był mój 45 trening z Ewą Chodakowską!


Piątek 04.09
Znowu Secret. Sama myśl, że mam po raz trzeci w tygodniu zrobić to samo mnie wkurza. Nie lubię takiej nudy. Ale taka była umowa, taki plan, więc tak trzeba.
W trakcie czuję się znakomicie. Wszystko się fajnie spina a kilka ruchów to coś zupełnie unikatowego na tle innych treningów. Ale tęsknię już za tym, żeby się porządnie spocić. Jutro chyba dam czadu. Przed wolnym dniem nie można zrobić po prostu Skalpel, no nie?

Sobota 05.09
Turbo Power! Po całym tygodniu lekkich treningów (na pewno lżejszych niż zwykle) Powinnam aż się rwać do prawdziwego piekła. Ale nie! Mój organizm już od początku dał mi znać, że on oficjalnie w tym tygodniu jest na wakacjach i nie życzy sobie teraz zmian w planie. Było tragicznie! Czułam się jak rekonwalescent. Jakbym nie miała mięśni. Pierwsze dwie tury były godne pożałowania, robiłam łatwiejsze wersje ćwiczeń i raczej nie przyspieszałam. Ostatnie trzy serie były już ok i w sumie na koniec czuję się fajnie. Nawet jak jest do kitu to warto przycisnąć. Uczucie potem jest jednak wiele warte.

Niedziela 06.09
Dzisiaj dzień odpoczynku, ale robię test z Be Active nr 2. Ten test mogę powtarzać co tydzień i zobaczyć czy robię postępy. W ten sposób mogę mieć dodatkowy cel: nie tylko schudnąć ale i zbudować super formę.
Test 1: w ciągu 60 sekund zrobiłam 20 pompek (przeciętnie).
Test 2: bez odpoczynku udało mu się zrobić 40 przysiadów (super).
Test 4: w siadzie prostym udało mi się wyciągnąć palce maksymalnie 13 cm za stopy (powyżej średniej)