Oto co znalazłam w wersjach roboczych. Coś mnie powstrzymało od dokończenia i wrzucenia:
Poniedziałek 02.09
A więc dzisiaj nietypowo poszłam na siłownię wieczorkiem, dla relaksu przed jutrzejszymi egzaminami. Poszłam, z braku wyboru niejako, na Pure Pump, czyli ćwiczenia wytrzymałościowo-siłowe ze sztangą. Zawsze się ich bałam i chciałam sobie je zostawić na wyższy poziom zaawansowania. I szczerze powiem, że trochę słusznie. Na rozgrzewce myślałam, że zrezygnuje, było bardzo ciężko, mimo tego, że miałam na sztangę założone najlżejsze z "różowych" obciążeń, czyli jakieś dodatkowe 3 kg (+3,5kg sztanga). Potem było już lepiej, mimo, że obciążenie rosło. Częste zmiany obciążenia na sztandze sprawiały, że przerwy (nawet około minuty) były konieczne, co znacząco zmniejszało dynamikę ćwiczeń. Na tyle, że można było prawie dać radę. Inaczej nie byłoby możliwości. Mi najbardziej przypadło do gustu wyciskaie na ławce (na klatę), wyciskanie francuskie na ławce (na triceps) i wiosłowanie na biceps. Do tego po raz pierwszy robiłam martwy ciąg, ale jeszcze nie załapałam do końca techniki. Tak czy siak, zakwasy będą potężne, ale satysfakcja bezcenna. Potem zostałam na drugiej godzinie ABT, chociaż wydawało się, że nawet do szatni ciężko będzie dojść. I, o dziwo, radziłam sobie nie gorzej niż reszta, która przecież nie miała za sobą godziny treningu siłowego. Na koniec 20 minut porządnego, przedłużonego rozciągania i jest miodzio. Tylko w głowie mi się coś kręciło i często mi się ciemno robiło przed oczami, potem w domu jeszcze też. Po podliczeniu mało dzisiaj zjadłam, z białkiem mizernie, kalorii też nie wiele. No i jestem ciekawa jak u mnie z poziomem witamin. Będę się jeszcze obserwować.
Wtorek 03.09
Dzień lenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz