niedziela, 19 lipca 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Skalpel - drugi tydzień

Poniedziałek 13.07.2015
Skalpel. Ćwiczenia mi wybitnie nie idą. Chwieję się na wszystkie strony, nie mogę spiąć brzucha, przewracam się stojąc na jednej nodze, w końcu nawet to co wcześniej szło bez problemu - teraz przerasta. Jedyne myśli: "To i tak bez sensu, przyjdzie wrzesień, nie będzie czasu, przestanę ćwiczyć i wszystko co teraz zrobiłam pójdzie na stracenie. Równie dobrze mogłabym tego wcale nie robić."
Jednak głupio mi to rzucić w trakcie, zresztą nie taki był pakt, który z sobą zawarłam. Dlatego ćwiczę do końca.
Wtorek 14.07
Ćwiczę, bo co mam nie ćwiczyć. To mój szósty Skalpel w życiu.
Środa 15.07
Wyjeżdżamy do naszego drugiego domu (do mamy!). Po drodze mamy jednak poważny wypadek samochodowy. Dla mnie kończy się tylko otarciami i mocnym nadwyrężeniem szyi. Do weekendu jednak nie poćwiczę.
Sobota 18.07
Próbuję po raz pierwszy Killera. Tylko, że o godzinie 14, ciągle na czczo... No, dobrze to nie poszło. Kręciło mi się w głowie, było mi słabo. Musiałam przewinąć całą jedną rundę. A ćwiczenia dużo bardziej intensywne niż Skalpel. Nienawidzę pajacyków! A tymi na krzyż gardzę ponad wszystko.
Niedziela 19.07
Killer po raz drugi. Musiałam pokazać sobie, że dam radę. I tym razem daję. Stwierdzam, że chociaż kardio jest wkurzające, to ćwiczenia zasadnicze nie są złe. Ale kardio jest dla mnie tak ciężkie, że na razie nie wiem czy będę kontynuować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz