czwartek, 18 lutego 2016

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień trzydziesty pierwszy i trzydziesty drugi.

Kolejny tydzień sesji, kolejne egzaminy przede mną, kolejny projekt trzeba oddać (trzeba było miesiąc temu, teraz to już zostaje błagać prowadzącego, żeby zechciał przyjąć). Siedzę w Gdyni przez pierwszy tydzień, siedzę w domu przez drugi, wykorzystuję to, że mam jakąś pomoc i staram się coś robić. A ćwiczenia? Ach! No racja... No tu różowo nie jest, oczywiście.


Poniedziałek 01.01
Nic, nic, zupełnie nic.

Wtorek 02.01
Dzisiaj z mamą poszłyśmy na JUMP Work Out do JUMPCITY. Polecam moją relację z pierwszego takiego wypadu, z Martą TUTAJ. Tym razem było jeszcze lepiej! Takie ćwiczenia tylko zyskują z czasem. Energia, uśmiech, mnóstwo pozytywnych emocji! Jestem zachwycona! Gdybym mogła, chodziłabym na to cały czas.

Środa 03.01
Zapracowany dzień, wracam do Warszawy, nawet o tym nie myślę by ćwiczyć.

Czwartek 04.01
Co najfajniejszego można robić o 7 rano, jeśli wróciło się z podróży o północy? CrossFit, oczywiście! A dałam takiego czadu, ale takiego czadu, że do niedzieli nie mogłam chodzić!
To jest tłusty czwartek! Zjadam jednego pączka, małego torcika i jeszcze 5 kostek czekolady. A co!

Piątek 05.01
Nawet nie wiem jak podnieść nogę. Zresztą, uczę się, serio. Zamiast obiadu zjadam olbrzymią Milkę z Oreo, zagryzam ciasteczkami i zapominam zjeść cokolwiek innego. Śpię 4 godziny. Jak się roztyję, to już wiemy dlaczego.

Sobota 06.01
Nie jest nic lepiej. Na obiad naleśniki z Nutellą, śniadania czy kolacji brak, za to zjadam kilka ciasteczek czekoladowych. No i nie ćwiczę, oczywiście. Śpię za to kolejne 4 godziny. Będę tłusta.

Niedziela 07.01
 Zakwasy ciągle powodują, że wyglądam jak stary człowiek przed operacją biodra. Jak chodzę trzymam się za uda i powłóczę stopami. Mój organizm twierdzi, że skoro ja mogę go źle traktować, to on mnie też i się nie regeneruje. Ale, że ćwiczyłam w tym tygodniu tylko dwa razy, a jeśli nie będzie trzech, to mogę równie dobrze całkiem przestać (to nie prawda, ale muszę na siebie nakładać jakieś wymagania, nie?), tak więc wieczorkiem robię sobie delikatny pilatesik. Sukces część 2 i 3. A co!


To był mój 150. trening (głównie) z Ewą Chodakowską. I właśnie minęło 7 miesięcy, od kiedy jesteśmy razem!



Poniedziałek 08.01
Pracuję, nie ćwiczę.

Wtorek 09.01
Ćwiczę, bo muszę, inaczej zwariuję. Robię Skalpel, ponieważ się bardzo stęskniłam, a poza tym, jestem w fatalnej kondycji, więc nie może być za dużo kardio. Tego mi było trzeba.

Środa 10.01
Wczorajsze ćwiczenia pogłębiły zakwasy, które i tak były ciężkie. Poza tym trzymają mnie już cholery cały tydzień! Pracuję.

Czwartek 11.01
Pracuję.

Piątek 12.01
Pracuję i kończę pracę. O godzinie 3 zamykam pracę, którą muszę oddać o 14. Jestem przeszczęśliwa! Jutro będę ćwiczyć!

Sobota 13.01
Idę na CrossFit i momentalnie nabawiam się kontuzji ręki. Lekkiej, ale organizm dobity trybem życia, który mu zafundowałam ostatnio nie może znieść nawet crossfitowej rozgrzewki. Dam chyba trochę na luz :)

Niedziela 14.01
Mam ciągle obrzydliwe zakwasy, drętwieją mi nogi i jestem potwornie niewyspana. Ale jeśli nie poćwiczyłabym dzisiaj jutro nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy. Tak więc robię Szok Trening, wydaje mi się kilka razy, że umieram, ale kończę i to bez większych przerw. Od przyszłego tygodnia będzie zdecydowanie lepiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz