Zrywam z tradycją leniuchowania w poniedziałki. Poniedziałek to nowy początek, dzień przemiany i nawet kiedy weekend wygląda gorzej niż każdy inny dzień w tygodniu i po tym ćwiczyć jeszcze ciężej nie znaczy to, że można odpuszczać. Po mału, po mału, byle do przodu. Tak więc dzisiaj nic takiego, króciutki, przyjemny Szok Trening. Ewka już też chyba się musiała dawno zreflektować z tą nazwą, bo żaden z niego szok, ale trening jest i to nie ulega wątpliwości, w dodatku jeden z moich ulubionych. Zrobiłam, o!
Wtorek 01.03
Kupiłam gazetę Viva z treningiem Ani Lewandowskiej Karate Kardio Military, który od razu musiałam odpalić. Marzyło mi się od dawna poćwiczyć z Anią, aby mieć jako takie pojęcie o co chodzi w tym, że ludzie Ewę kochają a Ani nienawidzą, lub za Ankę daliby się pokroić jednocześnie krojąc Ewkę. Bardzo mnie to interesowało jakie ma treningi, będąc przecież sportowcem dyplomowanym i to światowej klasy. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to to, że na okładce było napisane, że trening trwa 0 minut, co jest dosyć długo, ale jeszcze do zaakceptowania. Niestety, okazało się, że trwa 70 minut, a to już jednak przesada! Dla mnie liczy się krótko i efektywnie, muszę minimalizować czas kiedy mój syn jest bez pełnego nadzoru, więc chcę zawsze ogarnąć jak najszybciej. Taka ilość czasu mnie mocno przerosła. Ponadto trening nie jest ciężki! Przy kilku ćwiczeniach można się zdyszeć, ale szybko oddech wyrównuje się przy innych, które nie wymagają wiele kondycji. Na spalanie tłuszczu może być to za mało. Za to jest dużo ćwiczeń siłowych, z obciążeniem, wyglądających na dobrze przemyślane, dlatego myślę, że efektywnych w rzeźbieniu lekkich mięśni. Wiele pozycji jest dosyć przekombinowanych, czasem po prostu są trudne i mam wrażenie, że niektóre elementy karate są wciskane nieco na siłę, ale wiem, że to miało być to, co miało ten trening wyróżnić, więc się w sumie nie dziwię. Ogólnie nie spodobało mi się za pierwszym razem, ale będę cierpliwa i dam szansę temu jeszcze raz, wszak często zniechęcają mnie treningi na początku, a później się zakochuję.
To był mój 165. trening.
Środa 02.03
Dzisiaj niestety nie miałam nawet krótkiej chwili samotności. Czasem tak bywa, trzeba się z tym po prostu pogodzić.
Czwartek 03.03
Dzisiaj czasu jest niewiele, mam godzinę od powrotu do domu na to, aby poćwiczyć, umyć się, ubrać i wyjść. To żałośnie mało, gdy do ogarnięcia jest jeszcze dziecko, ale nie należy się zbyt łatwo poddawać. Robię GYM BREAK z YouToube: 10 minut Fat Burning + Fire Workout i wyrabiam się na ostatnią chwilę, ale satysfakcję czuję szaloną :)
Piątek 04.03
Szok Trening.
Sobota 05.03
Dzień na uczelni. Fitnessowa laba.
Niedziela 06.03
Robię na szybciutko cały zestaw GYMBREAK, w którym się oficjalnie zakochałam.
Robię na szybciutko cały zestaw GYMBREAK, w którym się oficjalnie zakochałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz