niedziela, 4 października 2015

Metamorfoza z Chodakowską. Tydzień trzynasty.

Jest to ostatni tydzień przez ważeniem. Nie tak to sobie wyobrażałam 7 tygodni temu. Wyglądam jak ludzik Michellin kiedy usiądę, tłuszczyk na pupie lekko zwisa, a każde z ud wykarmiłoby rodzinę kanibali przez tydzień. Mimo to mięśnie mam bardzo okazałe, przynajmniej na nogach i w górnej części brzucha. Ogólnie mam trochę powodów do narzekania i trochę do zadowolenia. Czyli norma, nie? ;)

Poniedziałek 28.09
Dzisiaj była Ekstra Figura. Bardzo zła ekstra figura. Remek nie spał i cały czas mnie absorbował. W czasie pierwszej przerwy musiałam mu zmienić pampersa. W czasie drugiej - znowu zmienić pampersa. Przy wykrokach na skos nie zauważyłam, że rozwiązał mi sznurówki w jednym bucie i zaciekle je przeżuwa, tak byłam skupiona. Nie mogłam robić ćwiczenia na mięśnie skośne brzucha, bo leżąca na macie mama była idealnym rusztowaniem do stawania przy nim i gdybym machała łokciami to bym go uderzyła. Przy ostatniej przerwie kładłam go do łóżeczka i musiałam pauzować, aby kilka razy do niego wracać. Było to bardzo zajmujące i nie pozwalało się skupić. Z drugiej strony mniej więcej do początku września rzadko zdarzało mi się ćwiczyć bez asysty dzieci i jakoś sobie radziłam. Po prostu się rozbestwiłam przyzwyczajona do tego, że nikt mi się nie plącze i nie płacze nad głową.

Zjadłam dzisiaj zaplanowanego od wczoraj cukierka z paczuszki przyniesionej przez męża mego z pracy. Nie żałuję, to tylko jeden cukierek.

Wtorek 29.09
Żaden trening nie daje mi teraz tyle co Skalpel. To jest wbrew pozorom program dość wymagający gdy zrobić go baaardzo ale to baaardzo dokładnie i dokładnie w takim tempie jak Ewa. Mi już się powoli udaje. :) Kolejnym krokiem będzie kupienie sobie obciążników na nadgarstki, aby troszeczkę bardziej popracować na ręce.

To był 65. trening z Ewą Chodakowską.

Dzisiaj wciągnęłam pizzę. I to nie jakąś dietetyczną, tylko pełnotłustą z podwójnym serem. Głupio mi potwornie.

Środa 30.09
To był wyjątkowo udany Killer. Remek spał a ja miałam czas, żeby spokojnie zająć się ćwiczeniami. Zrobiłam je tak dokładnie jak tylko dałam radę. Po raz pierwszy czułam, że kardio nie jest tylko po to, aby je jakoś przeżyć, ale można zrobić je lepiej i dokładniej. Udało mi się wreszcie pomyśleć o tym aby mieć prostą sylwetkę i w kilku momentach o spinaniu mięśni. Może to brzmi kuriozalnie, ale dla mnie to coś wyjątkowego, ponieważ zawsze przy Killerze wyglądałam jak bardzo chora kura. Teraz może się to zmienić.
Zmodyfikowałam ćwiczenie na mięśnie skośne brzucha i robię je na leżąco. To łatwiejsza wersja i pewnie mniej wymagająca dla mięśni, ale tamta powodowała u mnie nagminne pękanie skóry na jednym z rozstępów, co bolało i długo się leczyło. Każdy powinien ćwiczenia modyfikować pod swoje zdrowie i możliwości.
Dlatego ostatnie ćwiczenie - żabę, robię w wersji trudniejszej. Nie można sobie tylko ułatwiać ;)

Czwartek 01.10
Czwartek jest dniem Secretu. Ćwicząc jakieś 10 minut zadawałam sobie pytanie czy w ogóle jest sens? Przecież nie czuję.
A potem poprawiłam dokładność, mocniej spięłam mięśnie i... miałam ochotę umrzeć tu i teraz.
Siedzę od godziny już, a w całym ciele czuję takie dziwne mrowienie. Secret jest cudowny :)

Piątek 02.10
Moim planem na wczorajszy trening było sprawić, żeby mięśnie stanęły w płomieniach. Miało być ostro! Turbo Power jest treningiem w dużej mierze skupiającym się na nogach - uda, pośladki, wiadomo. Uwielbiam go zresztą szalenie, ćwiczę przed dniem regeneracyjnym i wtedy zwykle daję z siebie 100%.

Ale oczywiście Remek postanowił mi pokrzyżować plany. Zrobiłam 8 przerw w 45 minutowym treningu, aby go położyć spać. I tylko powtarzałam sobie w kółko "każdy trening jest lepszy od tego niezrobionego". Czasami to musi wystarczyć.

Sobota 03.10
Sobota to dzień regeneracji, tym razem spędzony prawie w całości na uczelni, cały czas w ławce. Uznałam więc, że wejść na przerwie 6 pięter w górę, potem zejść 6 pięter w dół, na kolejnej zrobić ćwiczenia na nogi, a resztę przerw przespacerować, to nie mini trening, to po prostu konieczność, żeby przez to całe siedzenie pupa mi się całkiem nie rozpłaszczyła.
A na wieczór zjadłam pół opakowania ciastek. To było obrzydliwe. Jednak od poniedziałku będzie tak restrykcyjnie, że trochę mi się teraz należy.

Niedziela 04.10
Speed Effect. Dzisiaj był prawdopodobnie ostatni Speed Effect przez najbliższe trzy miesiące. Już do mnie idą pocztą trzy płyty z czterema nowymi programami, które mam ćwiczyć przez kolejne 88 dni. Będę tęsknić!
Dałam z siebie naprawdę dużo, robiłam wszystko w trudniejszej wersji i dokładnie w takim tempie w jakim Tomek. Jestem z siebie dumna  :) Mam już naprawdę dobrą kondycję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz