waga: 74,7 kg (na siłowni, poszło w górę)
Pomierzony poziom tkanki tłuszczowej: ok. 31,9% (według mojego programu) i 32,7% według wagi na siłowni; ledwo w normie (tak mówi trener)
uwaga, poprawione wymiary, okazuje się, ze pora mierzenia ma znaczenie!
obwód w pasie: 94 cm (bez zmian)
obwód w talii: 76 cm (bez zmian)
obwód w tyłku: 105 cm (lepiej)
obwód w udzie: 61 cm (bez zmian)
Ćwiczenia na całe ciało: ćwiczeń ogólnych razem 4 razy (ok. 1080 kalorii)
Ćwiczenia na orbitreku: 3 razy, łącznie 551 kalorii
Ćwiczenia na stepperze: 3 razy, łącznie 1229 kalorii
Ćwiczenia na siłowni: 3 razy, ok. 300 kalorii
Sauna: 1 godzina (3 razy) (nieprzeliczalne)
Szacunkowa ilość spalonych kalorii: ok. 3160 (słabo, ale już lepiej niż w zeszłym tygodniu)
Postęp: przez tydzień utrzymałam dietę mniej więcej w takiej postaci jak ją sobie wyobrażam na przyszłość i nie sprawiła mi ona większej trudności; przestałam jeść po 20 i zaczęłam regularnie jeść wcześniej, a to co jem jest naprawdę dobre jakościowo (kasze, ryże, warzywa, pieczywo ciemne i makarony pełnoziarniste, mnóstwo warzyw, trochę owoców, jogurt naturalny w ilościach hurtowych, ogólnie spoko) i nawet Dominik nie narzeka; powoli przyzwyczajam się do realiów Warszawskich i zupełnie innego planu tygodniowego; zaczęłam ćwiczyć siłowo i chcę to bardzo rozwinąć, niestety, brakuje mi przez to czasu na saunę, ale coś za coś;
Plany na kolejny tydzień: zwiększyć różnorodność mojej diety, znaleźć nowe potrawy spełniające moje wymagania kaloryczne i będące mega szybkie w przygotowaniu; ponadto zwiększyć ilość ćwiczeń siłowych, przestać spóźniać się na zajęcia; zacząć zastanawiać się nad ilością węglowodanów/tłuszczy/białka w diecie i zacząć suplementację jeśli okaże się to konieczne
Poniedziałek 19.08:
Step&Shape 20 minut (spóźniłam się, oczywiście) 180 kalorii
Orbitrek 32 minuty 176 kalorii
Stepper 21 minut, 344 kalorie
Łącznie 700 kalorii
ćwiczenia siłowe na przyrządach: na łydki (nie wychodziły mi, rozbolały
mnie od nich kolana i zeszłam zła jak osa), na
brzuch (szukałam takiego urządzenia jak pokazała mi Marta i w końcu
znalazłam coś podobnego, ale oparcie było za wysoko i wgniatało mi się w
biust, więc zrezygnowałam) i na wewnętrzną stronę ud (o, to było fajne,
wyglądało jak fotel ginekologiczny, ale ćwiczyło się dobrze i wrócę na
to na pewno).
Potem sauna 15 minut 1 poziom,
karnitynowy shot Nutrend California
Wtorek 20.08:
Nic wartego uwagi, zapomnijcie.
Środa 21.08:
Kolejny raz spóźniłam się na ćwiczenia o pół godziny. To poważny
problem, bo zabiera mi ponad 200 spalonych kalorii, a to w końcu połowa
śniadania. Ale jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do nowego planu. A
wygląda na to, że on nie ma zamiaru się unormować i nadal będzie szaleć.
Dlatego w najbliższym czasie będę mieć tego typu problemy. Jak ognia
boję się wszelkich zmian, taki już charakter.
Wracając do ćwiczeń. 30
minut aerobiku na stepach, intensywnie, ok. 200 kalorii; 32 minuty na
orbitreku, poziom 5/20, 225 kalorii okupione olbrzymim wysiłkiem; 22
minuty na stepperze, poziom 4/20, ale malejący (po 10 minutach zaczęłam
zmniejszać, bo nie dawałam rady), 355 kalorii. Oprócz tego krzesło
ginekologiczne, 11kg obciążenia, 3 serie po 15 powtórzeń oraz nowość,
krzesło obrotowe z obciążeniem 18 kg, które ma rzekomo działać na
boczki, po 2 serie 15 powtórzeń na każdy boczek. Nadal nie znalazłam
niczego na brzuch. Szukałabym dokładniej, ale część siłowa jest
opanowana przez mięśniaków, stałych bywalców, chodzących reklam odżywek.
Patrzą na Ciebie dziwnym wzrokiem a Ty wiesz, że ich przeżarte przez
keratynę mózgi i wypalone jądra nie pozwalają im widzieć Cię inaczej
jako anomalię, tłustą rysę na ich umięśnionym świecie. Czasem, po
ćwiczeniach, kiedy endorfiny szaleją w moim organizmie, wyobrażam
sobie, że jestem bardzo ładna i oni tylko mnie podziwiają. Wtedy pewna
siebie mogę wkroczyć na ich terytorium i obejrzeć przyrządy z uniesioną
głową. Częściej jednak działa realizm, który każe mi patrzeć prawdzie w
oczy jaka by nie była. Wtedy nie zaglądam na ich część, by nie być
obiektem oczywistej pogardy. Czasem, jak dzień jest ciężki a trening
dobry można doświadczyć nawet obu tych uczuć. To już właściwie zakrawa o
schizofrenię.
Podsumowanie ok. 780 kalorii tego dnia, licząc ćwiczenia siłowe może nawet 850, ale lepiej tego nie wliczać.
Dodatkowe 15 minut sauny na 1 poziomie, z braku czasu więcej się nie dało.
Czwartek 22.08:
Dzisiaj Fit Ball, czyli ćwiczenia przy użyciu piłek do skakania, tylko,
że bez uszu, i w sumie nie nadających się do skakania. Ale wiecie o co
chodzi. Takie wielkie. Jak zobaczyłam to zwątpiłam. Co to może dawać?
Trochę posiedzimy, podbijamy się. Zdjęcia dla rehabilitantów i starców.
Po 5 minutach zastanawiałam się czy w ogóle mogę to liczyć jako godzinę
fitnessu i ile, jeśli w ogóle, spalę kalorii. Szybko zrewidowałam swój
pogląd. Czy Wy macie pojęcia co to znaczy równowaga? Ile mięśni za nią
odpowiada? Ja nie miałam. I nadal nie mam. Ale już wiem, że nie wiem. Po
pół godziny cała podłoga była mokra od potu mimo, że ja nawet nie
miałam zadyszki. Coś zupełne się nie zgadzało. A było tragicznie ciężko.
Utrzymać się na tym diabelstwie było niemożliwością, właściwe to nie wychodziło mi co drugie ćwiczenie. Musiałam spinać wszystkie mięśnie,
łącznie z powiekami, a to i tak było za mało! Czeka mnie długa droga
ćwiczenia mięśni wewnętrznych, chociaż myślałam, że mam je nawet
wyćwiczone. Tak czy siak - jestem w szoku. I wypełnia mnie podziw - ile
można znaleźć sposobów na katowanie siebie samego! Ale co by nie było,
metoda jest jedna - jeśli istnieje sposób by wykorzystać mięśnie inaczej
niż dotychczas, to trzeba to zrobić! Nie można stracić szansy na ciągły
postęp! Dlatego wrócę!
Następnie:
Stepper 30 min., poziom 4/20,
obniżany po 20 minutach co 4 minuty (nie dałabym rady, zresztą i tak już
w połowie wyglądałam jak w agonii), 530 kalorii.
Orbitrek, 20 minut, poziom 6/20, 150 kalorii.
Fotel ginekologiczny, 5 serii po 15 powtórzeń, 13,5 kg obciążenia ( mam zakwasy jeszcze po wczorajszym, ale trzeba!).
Łącznie 1080 kalorii, licząc siłownię ok. 1150.
Wizyta
na saunie 2x15 min. poziom 1 i 2. Ale marniutko, bo ktoś zostawił drzwi
otwarte i za pierwszym razem było średnio ciepło. Za to za drugim było
gorąco, czyli tak jak trzeba. Leżałam ja i druga goła baba, po szatni
biegały kolejne amatorki topless w każdym wieku. Od razu człowiek wie,
że do Warszawy wrócił. W Gdyni kobiety najchętniej przebierałyby się w
namiotach z ręczników a do sauny chodziły w dżinsach. A Warszawianki, no cóż, aż
dziw, że gołe nie ćwiczą, bo skrępowanie po prostu nie występuje.
Ciekawe, takie obserwacje społeczne.
Piątek 23.08:
Dzisiaj nie jechałam na siłownię z wielu powodów, ale podstawowy był
taki, że zostawiłam buty w szafce w Promenadzie, a jedyne sensowne
ćwiczenia tego dnia były na Targówku, więc albo musiałabym pojechać po
nie przed ćwiczeniami albo ćwiczyć w butach do tego nie przystosowanych
(po miesiącu prowizorki w Gdyni chciałabym już tego nie powtarzać, nic
fajnego). W tej sytuacji naturalnym rozwiązaniem jest Ewka, ale
motywacja w domu zwykle sięga dna. I tak leżałam na kanapie czytając
książkę i prowadząc wewnętrzny dialog:
- Pochmurno. #Ziew#
- No pochmurno. I co?
- Zmęczona jestem. #Zieeew#
- Ciekawe po czym?
-
No, prowadzę intensywne życie, siłownia, praca, w domu gotuję obiad,
lunch, śniadanie, piekę chleb, robię zakupy i to wszystko codziennie.
- Leń! Bywało ciężej. Poza tym dużo sypiasz. I dopiero wstałaś!
- Taaak? Ale muszę się regenerować przecież. Jest takie słowo - przetrenowanie. Każde ciało potrzebuje wolnego, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
- Jest takie słowo, w Twoim przypadku bardziej realne - otyłość! Ruszaj dupsko, wielkie i ociężałe, bo inaczej będzie Ci córka sznurówki wiązać!
- Dobra, dobra... To ja poczytam do końca rozdziału tylko.
- Musisz wyjść z domu o 12! Żeby się wyrobić musisz już zaczynać.
- Luzik, pospieszę się.
I tak, kiedy o 11 stanęłam do ćwiczeń już wiedziałam, że nie zdążę zrobić całych, bo wszystkie Ewki właściwie trwają 42 minuty a ja się w 15 z prysznicem i całą resztą nie wyrobię. I miałam rację! Zrobiłam rozgrzewkę, 6 z 9 serii i rozciąganie, ale za to jakie! TURBO SPALANIE! Prawdziwa torpeda made by Chodakowska. Jestem zachwycona. Po 10 minutach szukałam jakiejkolwiek wymówki by przestać, bo myślałam, że nie dam rady. Po 30 minutach, gdy kończyłam, byłam bliska płaczu, tak mi było szkoda, że nie mogę ćwiczyć dalej. Było ZA-RĄ-BI-ŚCIE! Wyrzuty sumienia mnie dręczyły straszne, ale jak czułam jak mi potem uda drenowało od wewnątrz to stwierdziłam, ze i tak wykonałam kawał dobrej roboty. Może wyglądałam jak niepełnosprawna, może przewracałam się w każdym ćwiczeniu, ale byłam dzielna! Ha! Wracam do Ciebie Ewcia, wracam przy pierwszej możliwości (czyli kiedy mojego męża w domu nie będzie).
Później impreza u Agatki i uczciwie przyznam, że mimo najlepszych chęci najadłam się mnóstwa słodyczy (ale szarlotka na gorąco z lodami, no musicie zrozumieć!). Za to nie brałam dokładek, w czym siebie nie poznałam zupełnie. I mimo tego, że wyglądałam jakby mi ktoś mysz w spodnie wrzucił to skakałam jak opętana, żeby zawczasu wyskakać ile kalorii się da. Ostatecznie uznałam, że wyszło nieźle, jak na dzień pełen kalorycznego grzechu.
Sobota 24.08:
Detox po wczorajszej imprezie u Agnieszki, taka dieta 1200 kalorii mniej więcej oparta na kaszy gryczanej i warzywach. Nic nie ćwiczyłam, chociaż próbowałam do ostatniej chwili się za to zabrać. Ale dostałam rozstroju żołądkowego i poczułam się usprawiedliwiona. Więc nie narzekać!
Niedziela 25.08:
Chciałam się wybrać z Elizą na basen, ale wymiotowała i nie mogłam. Więc w sumie zrobiłam tylko kilka ćwiczeń wieczorem, bardziej dla rozruszania niż dla spalania czegokolwiek.
A oto gwóźdź mojej diety, czyli typowe śniadanie. Jogurt naturalny typ grecki (nie jest kwaśny), musli i owoce (ostatnio jabłko lub gruszka). Alternatywą jest ciemny chleb z żółtym serem i warzywami takimi jak pomidor, ogórek, papryka i rzodkiewka. Nie używam już margaryny tylko masło i to też śladowe ilości. Od lat właściwie nie jem majonezu ani nie solę kanapek.To zjęcie radośnie skopiowałam, ale kuchnia, internet mi się wiesza i nie mogę teraz znaleźć skąd. O moim typowym lunchu w kolejnym odcinku.
hahaha roześmiałam się, jak napisałaś "zeszłam zła jak osa" :) kiedy się wybieramy razem na Pure'a?
OdpowiedzUsuń