niedziela, 28 lipca 2013

Kilka słów o Pure Szperk

waga: haha! nie wiem, bo nie mam!
BMI: bez wagi nie ma BMI
obwód w pasie: 90 cm (super)
obwód w talii: 74 cm (bardzo dobrze)
obwód w tyłku: 104 cm (nieźle)
obwód w udzie: 64 cm (tragicznie)


W ten piątek, 26.07, byłam po raz pierwszy na siłowni w Galerii Szperk w Gdyni. Ponieważ wiele osób jest z okolic, a ponadto, to co tam zobaczyłam jest zaskakujące, postanowiłam poświęcić temu kilka słów.

Przede wszystkim wiedząc, że siłownia w Szperku jest o połowę mniejsza od mojej macierzystej w Warszawie nie byłam przygotowana na nic szczególnego. Nie spodziewałam się sauny, podejrzewałam, że będzie biednie, bo i Galeria mała i raczej na uboczu, więc czego się tu spodziewać? Bardzo się pomyliłam. Zastałam typowy standard Pure (u nich szafki, urządzenia i wyposażenie jest wszędzie dokładnie takie samo) a ponadto bardzo klimatycznie podświetlane na niebiesko prysznice i bardzo przytulną saunę (może nieco małą, ale istniejącą, co właściwie było niespodziewane). Powierzchnia jest z całą pewnością mniejsza, ale i ludzi mniej, co powoduje, że właściwie nie widać różnicy. Wszystkie przyrządy na miejscu, ludzie mili, sale do treningów wygodne i znakomicie klimatyzowane. Gorąco polecam! Myślałam, ze będę chodzić częściej do Klifu, bo podejrzewałam, że tam będzie lepiej, ale Szperk mnie tak pozytywnie zaskoczył, że z całą pewnością wracam tam jutro.



Spędziłam tam godzinkę na znanym mi już TBC (total body cośtam), które było dość lekkie, wystarczająco lekkie, żebym dała radę zrobić całość, niewystarczająco, żebym nie spłynęła cała od stóp do głów. Babeczka nie widziała moje drogiego Pudziana albo miłej frau oberstrumpbbahnfurer. Potem standardowo już poszłam na bieżnię. Chciałam się lekko rozkręcić, więc mówię sobie: 100-150 kalorii, nie więcej. Włączam telewizorek, szukam jakiegoś programu informacyjnego (na bieżniach nie ma dźwięku, więc nic innego zwykle oglądać nie ma sensu, na informacyjnych zawsze przynajmniej można coś poczytać) i trafiam na Trudne Sprawy, czyli jak to mówi jeden z moich uczniów: dramat ludzki na śniadanie. Trudne sprawy z napisami! Ha! Może bym normalnie nie obejrzała, ale to lepsze niż kanał informacyjny. Wybiegałam 150 kalorii a tu reklama i nie poznam zakończenia! Przełączyłam się na chód i oglądam dalej. Wychodziłam 265 kalorii do końca odcinka (to przez te reklamy na Polsacie). No i zobaczcie, wszystko można, trzeba mieć tylko dobrą motywację. Pomyślałby ktoś, że jak się ma taką wagę jak ja to już jest dobra motywacja. Okazuje się, że nie, najlepsza motywacja to ciekawość. Dobrze, że zaraz potem nie było kolejnego odcinka, bo z tej ciekawości bym tak schudła, że aż bym się w sobie zapadła.

Na koniec mala sauna w kilka osób, dwie babeczki opowiadają sobie jak to jedna z nich nienawidzi siostry chłopaka i nie może patrzeć na jej małe dzieci. Niedobrze mi się z tego robi i pocę się jeszcze bardziej niż zwykle. I dobrze, przynajmniej więcej toksyn ze mnie wyjdzie. Z tamtej dziewczyny, sądząc po jej słowach, też ma co za paskudztwo wychodzić. Może to była właśnie taka forma oczyszczania saunowego. Ktoś inny by pomyślał, że sauna oczyszcza przez pory, ją za to oczyszczała przez język.

Po skończonej trzygodzinnej ponad zabawie obieram się w szatni cała zadowolona z dobrze wykonanej roboty i mimowolnie słucham rozmowy dwóch innych dziewoi. Obie śliczne, szczupłe i wysportowane. Jedna opowiada drugiej, jak to któregoś razu wychodzi z siłowni zadowolona z dobrze odbytego treningu. Jak ja teraz, myślę sobie. Idzie na parking, mija dwóch facetów z któ¶ych jeden mówi do drugiego:
- Ej, zobacz jaka fajna dupa!
- Nooo...
- Szkoda, że taka gruba...
Mina mi zrzedła. Świat jest naprawdę okrutny.

1 komentarz: